Po blisko roku od wybuchu afery związanej z upadkiem giełdy kryptowalutowej FTX, skierowano pozew przeciwko rodzicom założyciela giełdy, Sama Bankmana-Frieda. Zarzuca się im, że wypompowywali z firmy pieniądze i to w kontekście problemów z jej wypłacalnością.
W listopadzie 2022 r. na rynku kryptowalut doszło do potężnego załamania, za które odpowiadał upadek jednej z największych krypto-giełd - FTX. Przed upadkiem giełdy, jej założyciel i szef, Sam Bankman-Fried znajdował miejsce na listach najbogatszych Amerykanów z majątkiem szacowanym nawet na 26 mld dolarów. Gdy giełda zbankrutowała, Bankman-Fried został w przysłowiowych skarpetkach. Miliarder w czasach prosperity aktywnie wspierał swoim majątkiem działalność polityczną tak Demokratów, jak i potajemnie Republikanów w USA.
Sam Bankman-Fried, uważany za złote dziecko branży krypto, usłyszał szereg zarzutów - przede wszystkim dotyczących oszustw, prania pieniędzy i finansowania kampanii politycznych. W grudniu 2022 r. opuścił areszt za bajońską kaucją 250 mln dolarów, jednak w związku z próbami matactwa, w sierpniu 2023 r. ponownie trafił za kratki.
Damian Williams z prokuratury federalnej Południowego Dystryktu Nowego Jorku stwierdził w 2022 r., że oszustwo, którego miał dopuścić się Bankman-Fried, jest "jednym z największych w historii Stanów Zjednoczonych". Zarzuty dotyczą m.in. tego, że "od 2019 r. Bankman-Fried i nieustaleni wspólnicy ukradli miliardy dolarów klientom FTX, a następnie pozwany wykorzystał je dla własnej korzyści, w tym do dokonywania osobistych inwestycji i pokrywania wydatków i długów swojego funduszu Alameda", a co więcej, "wprowadzał w błąd inwestorów funduszu co do źródła pieniędzy".
John J. Ray III, który przejął zarząd nad masą upadłościową FTX, stwierdził, że giełda to "największy bałagan, jaki kiedykolwiek spotkał" oraz wskazał na "całkowitą porażkę nadzoru korporacyjnego" i "brak wiarygodnych informacji finansowych".
Teraz w sprawie pojawił się nowy wątek - dotyczący rodziców założyciela giełdy - Joego Bankmana i Barbary Fried, profesorów prawa na Uniwersytecie Stanforda. FTX oskarża ich o to, że "wypompowywali z funduszy firmy miliony dolarów" w celu wzbogacenia się, a także na "ulubione wydatki". Giełda próbuje odzyskać środki, które jej zdaniem Fried i Bankman "przywłaszczyli sobie". Oboje odpierają nieformalne zarzuty, twierdząc, że jest to próba zastraszania ich przed rozpoczynającym się procesem Samuela Bankmana-Frieda.
W pozwie skierowanym przez FTX można przeczytać, że rodzice rozmawiali z synem o przekazaniu im "prezentu" w postaci 10 mln dolarów i luksusowej posiadłości na Bahamach, choć firma była wówczas na skraju niewypłacalności. Mimo wcześniejszych zapewnień Sama, rodzina brała aktywny udział w funkcjonowaniu FTX. Joe Bankman miał sprawować nadzór nad spółką, w której z czasem został formalnie zatrudniony. Miał również tuszować niewygodne zgłoszenia dotyczące stanu finansowego firmy. Barbara Fried pozostawać miała niezatrudnioną przez FTX "szarą eminencją". To właśnie matka miała być odpowiedzialna za wspieranie inicjatyw politycznych z kasy giełdy i za namawianie syna do prób obejścia przepisów to regulujących.
Autorzy pozwu twierdzą także, że Bankman i Fried "zignorowali "czerwone flagi" świadczące o tym, że ich syn prowadzi "oszukańczy proceder".
Portal "The Verge", powołując się częściowo na ustalenia Bloomberga, wskazał na listę zachcianek rodziców Frieda, które FTX miało fundować. Na liście można znaleźć np. luksusowy wyjazd do Francji dla studenta prawa na Stanford, 10 mln dolarów w funduszach, wysokie wynagrodzenie dla Joego Bankmana (nawet do 1 mln USD rocznie), wspomnianą nieruchomość na Bahamach i jej doposażanie oraz aranżację, a także darowiznę na rzecz Uniwersytetu Stanforda w wysokości ok 5,5 mld dolarów, która - jak wskazano - "nie przyniosła korzyści Grupie FTX, a stanowiły jawną korzyść dla Bankmana".
W związku z pozwem, Uniwersytet Stanforda zadeklarował zwrot "prezentów" otrzymanych od FTX. Oświadczono, że fundusze przeznaczone były "na zapobieganie i badania związane z pandemią.