Sejm uchwalił w środę ustawę o bonie energetycznym w wersji rządowej. Maksymalna wysokość bonu wyniesie od 300 do 600 zł lub 600-1200 zł przy ogrzewaniu przy użyciu prądu. Cena energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w II poł. 2024 r. wyniesie 500 zł za MWh.
Za ustawą o czasowym ograniczeniu cen za energię elektryczną, gaz ziemny i ciepło systemowe oraz o bonie energetycznym głosowało 231 posłów, przeciwko było 10, a 183 wstrzymało się. Ustawa trafi teraz do Senatu.
Przed ostatecznym głosowaniem Sejm odrzucił zgłoszone jako wnioski mniejszości poprawki PiS, w których wnoszono o przywrócenie dotychczasowego modelu zamrożenia cen energii. Lewica wycofała natomiast swoje wnioski mniejszości o podwojenie wysokości bonu - z przedziału 300-600 zł do 600-1200 zł, o podniesienie progów dochodowych uprawniających do otrzymania bonu w pełnej wysokości, oraz o zniesienie podwojenia wartości bonu dla gospodarstw używających do ogrzewania energii elektrycznej.
Bon energetyczny będzie jednorazowym świadczeniem pieniężnym przeznaczonym dla gospodarstw domowych o niższych dochodach, wypłacanym w drugiej połowie 2024 r. Wysokość bonu będzie zależała od liczby osób w gospodarstwie domowym. I tak, gospodarstwom jednoosobowym będzie przysługiwało wsparcie w kwocie 300 zł, dwu- i trzyosobowym - 400 zł, gospodarstwa liczące od czterech do pięciu osób otrzymają 500 zł, a sześcioosobowe i większe - 600 zł. Jeśli w gospodarstwie domowym wykorzystywane będą źródła ogrzewania zasilane energią elektryczną, wartość bonu energetycznego wzrośnie o 100 proc. W zależności od wielkości gospodarstwa wyniesie zatem od 600 do 1200 zł.
Nowe przepisy przewidują dwa progi dochodowe: do 2500 zł dla gospodarstw jednoosobowych oraz do 1700 zł na osobę dla gospodarstw wieloosobowych. Przy wypłacie bonu obowiązywać będzie zasada "złotówka za złotówkę". Oznacza to, że bon będzie przyznawany nawet po przekroczeniu kryterium dochodowego, ale jego wartość będzie pomniejszona o kwotę tego przekroczenia.
Ustawa zakłada też wprowadzenie ceny maksymalnej za energię elektryczną w okresie lipiec-grudzień 2024 r., na poziomie 500 zł/MWh dla gospodarstw domowych oraz na poziomie 693 zł/MWh dla jednostek samorządu terytorialnego oraz podmiotów użyteczności publicznej, a także dla małych i średnich przedsiębiorstw.
W przypadku gazu ustawa likwiduje od 1 lipca zamrożenie ceny dla odbiorców taryfowanych na poziomie 200,17 zł za MWh, a wprowadza cenę maksymalna, równą taryfie największego sprzedawcy detalicznego - PGNiG OD.
Ustawa obejmuje też ograniczenie wzrostu kosztów ciepła, jednak przy stopniowym podnoszeniu maksymalnych cen i stawek. Mechanizm rekompensaty w zamian za utrzymanie przez dostawcę określnych cen ciepła ma pozostać przez rok, do końca czerwca 2025, ale do końca tego roku cena ta wyniesie 119,39 zł za GJ, a w pierwszej połowie przyszłego - 134,97 zł za GJ.
Samcik: Dążyć do płacenia cen rynkowych
Jak przypomniał w rozmowie z PAP Maciej Samcik, rząd utrzymuje w projekcie zamrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, ale na poziomie nieco innym niż dotychczas. W II połowie 2024 r. będzie to 500 zł za MWh, zamiast - jako obecnie - 412 zł za MWh do pewnego limitu i 739 zł za MWh powyżej nich.
"Bon energetyczny to jest taka dopłata dla osób, które mogą mieć problem ze wzrostem cen swoich rachunków za prąd"
- wyjaśnił Samcik, dodając, że wprowadzając zmiany w zamrożonych cenach rząd uznał, że "dla części rodzin to może być problem, w związku z tym przygotował taką jednorazową dopłatę, która ma pomóc znieść ten wzrost rachunków za energię elektryczną".
Według Macieja Samcika, generalnie powinniśmy dążyć do tego, aby płacić za energię elektryczną tyle, ile kosztuje ona na rynku.
"Tylko wtedy będziemy ją szanować, będziemy się starali modernizować nasze mieszkania, używać prądu w sposób rozsądny, używać go więcej kiedy jest tańszy a mniej kiedy jest droższy. Więc co zasady będziemy musieli kiedyś wrócić do cen rynkowych energii - ocenił.
Z drugiej strony wskazał, że energia elektryczna jest dobrem szczególnym, nie można powiedzieć, że jak kogoś na nie nie stać, to go nie będzie miał. "W związku z tym ludziom, których nie stać na płacenie wyższych rachunków za prąd trzeba pomagać i w tym kontekście bon energetyczny jest dość dobrym rozwiązaniem" - podkreślił Samcik.
Sokołowski: Wartość bonu powinna być wyższa
Zapytany przez PAP o odrzucenie poprawek zgłoszonych do projektu bonu elektrycznego, dr Jakub Sokołowski z Instytut Badań Strukturalnych, stwierdził, że zaproponowane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska progi finansowe są dostateczne. Wskazał jednak, że spośród zgłoszonych poprawek, należałoby przyjąć te o zwiększeniu kwoty dofinansowania w ramach bonu.
"Jeżeli weźmiemy przeciętne wydatki na energię wśród beneficjentów bonu, to rzeczywiście wsparcie będzie w stanie pokryć zapowiadane wzrosty cen energii, ale w ustawie przewidziany jest też wzrost ceny gazu i ciepła systemowego. Jeśli to wszystko weźmiemy pod uwagę - to zaproponowane przez ministerstwo wsparcie jest zdecydowanie za niskie i powinno być dwukrotnie wyższe dla wszystkich beneficjentów bonu"
- powiedział.
Jakub Sokołowski stwierdził, że objęcie dwukrotnie wyższym wsparciem przewidzianych 3,5 miliona gospodarstw domowych, zwiększyłoby koszt poniesionej pomocy do 3 miliardów zł. Podkreślił, że to i tak mniej niż wsparcie dla spółek energetycznych.