Uczestnictwo w Pracowniczych Planach Kapitałowych na poziomie 40 proc. to byłby bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę nasze historyczne obciążenia oraz poziom zamożności; z czasem partycypacja w PPK powinna rosnąć - powiedział wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk.
Wiceprezes wskazał, że termin podpisywania umów o prowadzenie PPK upłynął 12 listopada, ale cały czas do ewidencji PFR napływają dane od kolejnych firm, trwa proces ich wczytywania i analizowania.
Przyznał, że są przedsiębiorstwa, do których formularze trzeba odsyłać, ponieważ zdarzają się błędy, takie jak np. brak odpowiednich informacji czy zgłaszanie pracowników z pomylonymi danymi. Zaznaczył, że choć oczywiste jest, że w przypadku procedury, która dopiero jest wprowadzana mogą zdarzać się błędy, to jednak firmy powinny przykładać większą wagę do jakości wysyłanych informacji.
Na pytanie jakiej partycypacji spodziewa się ostatecznie, powiedział, że "uczestnictwo na poziomie 40 proc. to będzie bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę obciążenia, jakie mamy jako naród". Wskazał, że najbardziej traumatycznym doświadczeniem jest rozmontowanie Otwartych Funduszy Emerytalnych w latach 2013-2014. Ale - jak zaznaczył - przyczyn braku umiejętności oszczędzania należy szukać również w naszej historii. "
Zabory, wojny, potem komunizm sprawiły, że nie ma w naszym genotypie nawyku odkładania, tworzenia majątku. Wręcz przeciwnie; mamy zakodowane, że nie ma sensu oszczędzać, bo zaraz ktoś przyjdzie, zabierze, zrujnuje"
- wyjaśnił wiceprezes.
Naturalną barierą w gromadzeniu oszczędności była i – jak zaznaczył – jeszcze jest, stosunkowo niska zamożność polskiego społeczeństwa. Dodał też, że „cały czas odrabiamy zaległości konsumpcyjne po latach komunizmiu”.
Jego zdaniem, propozycja premiera Mateusza Morawieckiego, który podczas expose Sejmie wyszedł z propozycją zmiany Konstytucji RP tak, aby zwiększyć bezpieczeństwo środków gromadzonych m.in. w Pracowniczych Planach Kapitałowych, jest elementem bardzo potrzebnym, ponieważ pomoże odzyskać zaufanie zarówno do państwa, jak i samej instytucji oszczędzania. Zaznaczył jednak, że jest to dodatkowy element bezpieczeństwa.
„To jest propozycja bardziej odpowiadająca na obawy i lęki Polaków niż zmieniająca coś zasadniczo w systemie”
– powiedział.
Podkreślił, że środki gromadzone w PPK są już jak najbardziej prywatne. Dowodem tego – jak zaznaczył - jest chociażby fakt, że sami decydujemy o wpłatach, a ich źródłem są nasze prywatne pieniądze z pensji, a nie część składki do ZUS, jak było w przypadku OFE. Poza tym, w każdej chwili możemy te pieniądze wypłacić. Dodał, że w ustawie o PPK w art. 3 jest zapis mówiący wprost, że są to środki prywatne.
„Zapis o PPK do Konstytucji będzie więc dodatkowym elementem, bardziej oddziałującym w sferze dodatkowej gwarancji”
– powiedział.
Marczuk wskazał, że partycypacja w PPK powinna z czasem rosnąć, w miarę jak wzrastać będzie nasza zamożność, oraz gdy ludzie będą faktycznie się przekonywać, że na ich konta wpływają pieniądze, także od firmy i państwa, oraz że można je w każdej chwili wypłacić. Tak – zaznaczył – było np. w Wielkiej Brytanii.
„Gdy 11 lat temu wprowadzono tam podobny system oszczędzania na emeryturę, to uczestnictwo wynosiło ok. 55 proc., natomiast obecnie dochodzi do 90 proc.”
– powiedział.
Wskazał przy tym, że brytyjskie społeczeństwo jest o wiele bogatsze i ma nieporównywalnie większe doświadczenie z rynkami kapitałowymi.
„W Polsce na osiągnięcie podobnych wyników potrzeby jest czas”
– podkreślił.
Pracownicze Plany Kapitałowe to dobrowolny i powszechny system długoterminowego oszczędzania. Może do niego przystąpić każdy zatrudniony, który podlega obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnym i rentowym. Oszczędności tworzone będą wspólnie przez pracowników, pracodawców oraz państwo.
Zgodnie z ustawą, która weszła w życie w styczniu br., od 1 lipca tego roku, jako pierwsze do systemu wchodzą największe przedsiębiorstwa zatrudniające co najmniej 250 osób. Potem, co pół roku - do stycznia2021 r. - system będzie wprowadzany w coraz mniejszych firmach. Docelowo system może objąć 7-8 mln osób.