Analitycy: "Decyzja NBP ws. złotego nie powinna zaskakiwać"

Piątkowa interwencja walutowa NBP w kierunku osłabienia PLN nie powinna być do końca zaskoczeniem w kontekście wcześniejszej komunikacji RPP, a w obliczu niepewnej ścieżki ożywienia po pandemii, działania NBP mają zniechęcić do szybkiej gry na aprecjację krajowej waluty - oceniają ekonomiści.

"Po pierwsze, w sytuacji gdy konsensus prognoz walutowych od dłuższego czasu zaczyna jednoznacznie wskazywać na możliwość umocnienia złotego, a anomalie płynnościowe na rynku walutowym pod koniec roku, sądząc po doświadczeniach ostatnich lat, stają się niemal prawidłowością, zaznaczenie przez NBP swojej aktywności nie powinno, oczywiście ex post, bardzo dziwić. Po drugie, interwencja w celu osłabienia złotego, jeśli mielibyśmy już jakieś wnioski wyciągać, jest dowodem na to, że NBP nie widzi obecnego policy mix jako nadmiernie łagodnego, a ryzyka wzrostu inflacji, jako dominującego, i zapewne nie chciałby się pomylić przedwcześnie zacieśniając politykę monetarną. Naszym zdaniem, jako dużo bardziej prawdopodobne jawi się obecnie dalsze wsparcie postpandemicznego ożywienia niż próby wyprzedzającej normalizacji parametrów polityki monetarnej" - napisali w porannej nocie ekonomiści Banku Pekao.

Ekonomiści mBanku wskazali w poniedziałkowym raporcie, że "bezsprzecznie" złoty cieszył się ostatnio presją aprecjacyjną.

Ich zdaniem, czynników sprzyjających umocnieniu PLN jest kilka: ożywienie gospodarcze, nadwyżka na rachunku obrotów bieżących, czy rozwój eksportu z jeszcze większych udziałem krajowej wartości dodanej.

"(...) Wygląda na to, że interwencja wiązała się z uznaniem przez NBP ich istotności dla złotego. Można się więc domyślać, że interwencja miała zniechęcić do szybkiej gry na aprecjację krajowej waluty, zwłaszcza przy coraz płytszym, świątecznym handlu"

uważają ekonomiści mBanku.

"Pamiętamy też, że cały czas RPP odnotowuje w komunikatach niewielkie dostosowanie złotego do sytuacji gospodarczej (zwłaszcza w porównaniu z okresem 2008-2009). Uważamy, że raz wykorzystane, interwencje tego typu mogą się jeszcze pojawiać dopóki nie wyklaruje się ścieżka ożywienia gospodarczego. Nie zmieniamy przy tym wcześniejszego poglądu, że RPP nie będzie aktywnie osłabiać złotego, lecz ewentualnie spowalniać tempo aprecjacji, zwłaszcza w przypadku szybkiego ruchu EUR/PLN na południe" - dodali.

Ekonomiści Santandera wskazują z kolei, że przewidywanie zachowania kursu w końcówce roku na niepłynnym rynku, przy niepewności dot. Brexitu i ryzyku dalszych działań NBP nie jest łatwe.

"Wydaje się, że pozytywny finał rozmów EU-UK jest już częściowo wyceniony przez rynek, bowiem mimo uciekającego czasu nie widać żadnej wyraźnej presji na krajowe czy brytyjskie aktywa (przed interwencją NBP). W rezultacie, sądzimy że EUR/PLN mógłby krótkoterminowo spaść do ok. 4,41 w przypadku pozytywnego rozstrzygnięcia i wzrosnąć co najmniej do 4,60 przy braku porozumienia. Potencjał ruchu w dół może być ograniczony aktywnością NBP (...)" - napisali w porannej nocie.

NBP dokonał w piątek interwencji na rynku walutowym w kierunku osłabienia złotego. Złoty osłabiał się w piątek po południu nawet o 1,7 proc. do 4,51 za euro i zakończył sesję na poziomie 4,47/EUR, co oznaczało deprecjację o niecały 1 proc.

W poniedziałek ok. godz. 10.15 złoty kontynuuje osłabienie - o 1,1 proc. w okolice 4,515/EUR.

RPP od czerwca odnosi się w oficjalnej komunikacji do kursu złotego. Rynek odbiera to jako preferencję banku centralnego dla słabszych poziomów złotego w okresie odbudowy gospodarki po kryzysie.

Obecnie sformułowanie używane przez RPP brzmi: "(...) krajowa aktywność gospodarcza może być także ograniczana przez (...) brak wyraźnego i trwalszego dostosowania kursu złotego do globalnego wstrząsu wywołanego pandemią oraz poluzowania polityki pieniężnej NBP". 

Źródło
Tagi

Skomentuj artykuł: