"Gazeta Polska Codziennie": Windykator – jedynie z licencją i czystą kartoteką

Nękanie, groźby, „dzika” egzekucja długów. To ma się wreszcie skończyć. – Wolny rynek nie oznacza wolnej amerykanki – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł. Na finiszu są prace nad zmianami mającymi uporządkować branżę windykatorów. Wyeliminowane zostaną osoby karane, każdy będzie musiał posiadać licencję, a firmy odpowiedni kapitał.

O problemie, czyli sposobach egzekucji długów przez prywatne firmy, debatowano od dawna, ale długo brakowało zdecydowanych działań. I ciągle pojawiały się dramatyczne historie dłużników, którzy byli dręczeni, zastraszani czy wręcz padali ofiarą bezprawnych działań windykatorów.

Dlatego oczekiwano fundamentalnych zmian. I Ministerstwo Sprawiedliwości właśnie kończy pracę nad reformą dotyczącą tej branży.

– Dzisiaj, żeby być detektywem albo ochroniarzem, trzeba mieć licencję, a żeby od kogoś egzekwować dług, czyli zasłaniać się powagą państwa, nie trzeba żadnych uprawnień czy kwalifikacji. Konieczne jest więc wprowadzenie minimalnych wymogów, np. niekaralności, wykształcenia. To są zwykłe, przyzwoite reguły, które dotyczą każdego innego zawodu – tłumaczy „Codziennej” wiceminister Marcin Warchoł.

Spore długi

Aby rozwiać wątpliwości: windykacja jest potrzebna, bo wiele osób ma zobowiązania, których nie spłaca. Z różnych powodów. Trudna sytuacja życiowa, nagła utrata pracy, problemy zdrowotne, ale nie brakuje również kombinatorów, którzy celowo biorą kredyty i zaciągają pożyczki lub z premedytacją nie płacą rachunków.

Krajowy Rejestr Długów regularnie publikuje raporty dotyczące wierzytelności Polaków. Z ostatnich danych wynika, że w bazie figuruje 2 mln 400 tys. konsumentów, których dług przekroczył 45 mld zł. I systematycznie rośnie.

Co ciekawe, problem z wyegzekwowaniem należnych środków ma nawet… wymiar sprawiedliwości! Jak niedawno podawał KRD, ponad 160 tys. osób ma zaległości – m.in. z tytułu grzywny czy kosztów procesowych – na łączną kwotę ponad 755 mln zł. Rekordzista, 49-latek z Wejherowa, ma zaległości względem sądu na niemal 76 mln zł!

Nie tylko komornik

Gdy mowa o windykacji długów, to pierwsze skojarzenie, jakie się nasuwa, to sądowy komornik. Fałszywym mitem, choć dość popularnym, jest twierdzenie, że tylko on legalnie przeprowadza egzekucję wierzytelności. Mogą to również robić prywatne firmy. Niestety, nie wszystkie przestrzegają reguł, a nawet prawa.

Serwis FilaryBiznesu.pl wielokrotnie poruszał ten temat i zwracał uwagę na patologiczne zachowania windykatorów. Choćby nękanie dłużników telefonami, wysyłanie pism z pogróżkami, nachodzenie w domu. Dochodzi także do przypadków podwójnej windykacji czy posługiwania się dokumentami niemającymi żadnej mocy.

„Zadaniem windykatora jest podejmowanie prób egzekwowania spłaty zadłużenia, ale w sposób jasno określony, zgodny z prawem i etyczny. Działania, które są szeroko opisywane przez dłużników w sieci, typu: nękania, wymuszenia, dzwonienie w środku nocy – naruszają prawo i tego z pewnością windykatorzy nie mogą robić” – zapewniał (­cytowany przez FilaryBiznesu.pl) Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych, w którym zrzeszone są m.in. firmy zarządzające wierzytelnościami. To jednak tylko deklaracja, bo w praktyce niestety dochodzi do opisywanych sytuacji.

Czas na zmiany!

Dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje na projektem zmian w polskim prawie, które mają „ucywilizować” branżę.

– Windykacja jest prowadzona dziś przez dwa rodzaje podmiotów. To komornicy i właśnie windykatorzy. Reformę komorników przeprowadziliśmy kilka lat temu i zdała ona swój egzamin, zakończyła się sukcesem. Tymczasem windykatorzy wchodzą w buty komorników, są z nimi myleni, a jednocześnie bardzo często dopuszczają się ogromnych nadużyć czy wręcz łamania prawa, a nie mają żadnych regulacji, które by ich dotyczyły – tłumaczy minister Warchoł.

Proponowane przez resort sprawiedliwości zmiany są fundamentalne. W przypadku firm zajmujących się tego typu działalnością nie tylko powstanie ich centralny rejestr, ale obligatoryjnie będą musiały być spółkami akcyjnymi, posiadającymi kapitał minimum 5 mln zł. Udział w tej branży będzie licencjonowany, a zezwolenie wyda minister właściwy w sprawach gospodarczych.

Co równie kluczowe, zostaną zobowiązane do prowadzenia i przechowywania pełnej dokumentacji związanej z przeprowadzanymi czynnościami windykacyjnymi, a także wszelkimi próbami kontaktu z dłużnikiem, m.in. wysłaniem pism i mejli czy nagraniami rozmów telefonicznych.

Także windykatorzy powinni się przygotować na zmiany. Oni również będą musieli posiadać licencję. Ale przede wszystkim uprawnień do egzekwowania długów nie otrzymają osoby, które w przeszłości złamały prawo i zostały skazane. Pojawi się wymóg, aby były zatrudniane na umowę o pracę.

Jak dłużnik z wierzycielem…

– Windykacja ma być przeprowadzana w cywilizowany sposób – podkreśla minister Warchoł, który zwraca uwagę, że od przymusu jest komornik działający na podstawie sądowego orzeczenia i klauzuli wykonalności. Ochrona interesów dłużnika także ma ogromne znaczenie. – Jeśli stwierdzi, że działania wobec niego podejmowane są bezprawne, to będzie się mógł temu sprzeciwić. Wtedy sprawą zajmie się sąd – wyjaśnia „Codziennej” wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości.

Dzisiaj możliwe jest podjęcie czynności windykacyjnych nawet na podstawie oświadczenia o istnieniu rzekomej wierzytelności. Bez sądowego orzeczenia. Takie sytuacje zostaną wyeliminowane. Minister Warchoł mocno jednak podkreśla, że egzekucja wierzytelności nie zostanie ograniczona jedynie do tytułu wykonawczego. Nadal, tak jak obecnie, dopuszczalna będzie z tytułu umowy, np. o świadczeniu usług telefonicznych i wskutek nieopłacenia rachunków.

– Będzie można egzekwować takie zobowiązania bez tytułu wykonawczego, ale – uwaga! – polubownie – tłumaczy minister Warchoł. Czyli obie strony sporu się dogadują i dług jest spłacany dzięki zawartemu pomiędzy nimi porozumieniu. Jeśli nie zostanie zawarte, to wtedy sprawa trafi do komornika.

Skomentuj artykuł: