NASZ WYWIAD! Grzegorz Tobiszowski: W Polsce nie powinno się zamykać kopalń

Dzięki twardej postawie premiera Mateusza Morawieckiego uzyskaliśmy tzw. rabat klimatyczny i nie musimy dokonywać transformacji energetyki w tempie narzuconym przez UE – mówi europoseł PiS i b. wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski w rozmowie z Mariuszem Andrzejem Urbanke.

11 grudnia podczas nadzwyczajnej sesji eurodeputowani po raz pierwszy debatowali nad przedstawionym przez Komisję Europejską zarysem Europejskiego Zielonego Ładu. Teraz Komisja ma zaproponować konkretne projekty związane z tzw. zieloną rewolucją. Czego Pan się spodziewa?
Cieszę się, że w końcu padną jakieś konkrety, bo na razie to co przedstawiła KE to nie są sprecyzowane propozycje legislacyjne, a jedynie pewne hasła i harmonogram, który zakłada m.in. podwyższenie celu klimatycznego UE na 2030 rok i dojście do neutralności klimatycznej do połowy tego stulecia. Plan KE przewiduje też, że kraje uzależnione od paliw kopalnych otrzymają środki na transformację, ale nikt na razie nie wie, jakie będą to środki i przede wszystkim – skąd będą pochodzić.

Górnicza Solidarność alarmuje, że transformację energetyczną takie kraje jak Polska będą musiały przeprowadzić właściwie za własne pieniądze, bo planowane przez KE 100 mld euro na ten cel to na razie pusta obietnica. Czy to prawda?
Rzeczywiście, KE nie przedstawiła w tej sprawie na razie żadnych konkretów. Mówi się, że będą tu zaangażowane również środki prywatne, ale nie wiadomo, kto miałby je wyłożyć. W kuluarach w Brukseli pojawiła się co prawda informacja, że poważne instytucje finansowe z USA, Izraela i innych krajów są zainteresowane Europejskim Zielonym Ładem, a nawet lobbują na jego rzecz, bo mają dużo wolnego kapitału, który chciałyby dobrze zainwestować. Jednak na tym nie można opierać wielkich planów przebudowy europejskiego przemysłu. To muszą być konkretne pieniądze zapisane w budżecie UE. Są też zapowiedzi przekształcenia części Europejskiego Banku Inwestycyjnego w Europejski Bank Klimatyczny, który ma wspierać przedsięwzięcia służące ograniczeniu emisji dwutlenku węgla (CO2) oraz transformacji energetycznej. Szefowa KE Ursula von der Leyen zapewnia też o uruchomieniu w ciągu najbliższych 10 lat inwestycji o wartości 1 biliona euro oraz wdrożeniu planu inwestycyjnego na rzecz zrównoważonej Europy. Jednak to na razie tylko propozycje. Podobnie jak plan nowej szefowej KE w sprawie wprowadzenia transgranicznego podatku od emisji dwutlenku węgla, by nie doprowadzić do ucieczki emisji gazów cieplarnianych. Ten ostatni pomysł gorąco popieram, bo już widać, że wielkie koncerny przenoszą swą produkcję poza Europę – dotyczy to np. hutnictwa – i otwierają zakłady w krajach, gdzie o klimacie nie mówi się tak dużo jak w UE. Skutek jest taki, że globalna emisja CO2 nie spada, a europejska gospodarka traci nie tylko firmy, ale i bardzo cenne miejsca pracy. Zmiany związane z zaostrzeniem polityki klimatycznej nie dotykają bowiem tylko energetyki i górnictwa, ale mają wpływ na wszystkie sektory gospodarki, od lotnictwa po transport morski. Bardzo niepokoi mnie też propozycja, by z mechanizmów unijnego wsparcia wykluczyć już nie tylko inwestycje oparte o węgiel, ale także gaz.

Dlaczego?
System energetyczny w każdym kraju nie może działać w oparciu wyłącznie o Odnawialne Źródła Energii (OZE) – choć sam, już jako wiceminister bardzo wspierałem ich rozwój. OZE dostarczają energię tylko w pewnych okresach – wiatraki, kiedy wieje wiatr, a instalacje fotowoltaiczne – gdy mamy słoneczne dni. Natomiast prąd do odbiorców musi płynąć stale. Stąd potrzebne są elektrownie węglowe, gazowe, atomowe, które gwarantują nieprzerwane dostawy energii. Wyeliminowanie w tej sytuacji gazu jako jednego z ważnych źródeł energii zakończyłoby się dla wielu krajów – takich jak np. Szwecja czy Niemcy – katastrofą, a jej skutki odczułaby cała europejska gospodarka. Nie można na to pozwolić.

Ceny energii w Niemczech czy Danii są już bardzo wysokie. Czy takie podwyżki, ze względu na politykę klimatyczną UE, czekają nas również w Polsce?
Nie sądzę. Dzięki twardej postawie premiera Mateusza Morawieckiego uzyskaliśmy tzw. rabat klimatyczny i nie musimy dokonywać transformacji energetyki w tempie narzuconym przez UE. W Polsce nie powinno być zamykania kopalń – jak chcą tego nawet niektórzy polscy politycy – ani wyłączania elektrowni węglowych. Przeciwnie, nadal węgiel stanowić będzie ważny element bezpieczeństwa energetycznego kraju, co premier podkreślał wielokrotnie. To dobra wiadomość dla Śląska, bo tu z górnictwem związanych jest nadal nawet 400 tys. osób. Branża ta, po latach zapaści za rządów PO-PSL, odbudowała się i – jak wspomniałem – prowadzi poważne inwestycje. Chodzi przy tym nie tylko o uruchomienie nowych ścian, ale i budowę nowych kopalń, co w Polsce nie zdarzyło się od ponad 20 lat.

Może Pan podać konkretne przykłady?
W spółce Tauron Wydobycie pod koniec ubr. ruszyło wydobycie z trzech nowych ścian, co Grupie Tauron daje jeszcze większą niezależność, jeśli chodzi o dostęp do surowca. Ich całkowita zdolność produkcyjna to około 10-13 tysięcy ton węgla kamiennego na dobę. Nawet kopalnia Brzeszcze, która była przeznaczona do likwidacji – a przypomnę, że w obronę tego zakładu włączyła się b. premier Beata Szydło i jej starania zakończyły się sukcesem – wychodzi na prostą. Wartość całego realizowanego programu inwestycyjnego w Tauron Wydobycie na lata 2016-2020 wynosi aż 1,3 mld zł.

Do nowych pokładów chce dotrzeć również Jastrzębska Spółka Węglowa. W nowej kopalni Bzie-Dębina już trwają prace przygotowawcze. Kopalnia ta ma zasoby węgla koksującego szacowane aż na 180 mln. JSW zamierza zainwestować w zakład 3 mld zł do 2030 r. A przecież na tym nie kończy się program inwestycyjny JSW – spółka kupuje nowe maszyny, podnosi nakłady na BHP, jak i – co bardzo ważne - na innowacje. Również Polska Grupa Górnicza prowadzi wielkie inwestycje. Już w 2018 r. na ten cel przeznaczyła 2,418 mld zł – był to o wzrost o 33 proc. w porównaniu z 2017 r. W ubr. kwota na inwestycje to w PGG ok. 3,2 mld zł. Jak wszyscy pewnie doskonale pamiętają, w latach poprzednich, a szczególnie w okresie 2013-2016, kopalnie należące dziś do PGG musiały wprowadzać wielkich oszczędności i ograniczania z roku na roku właściwie wszystkich wydatków. Musiały wtedy zawiesić większość działań inwestycyjnych. Dziś sytuacja wygląda całkiem inaczej, a środki, które spółka wypracowuje i które zostały przekazane przy dofinansowaniu są w całości przekazywane na inwestycje, zakupy maszyn i urządzeń.

Zdaniem prezesa PGG Tomasza Rogali zapowiadane unijne wydatki na inwestycje wartości biliona euro w ciągu 10 lat byłyby zdecydowanie zbyt małe, gdyby trzeba było np. sfinansować koszt utraty ponad 40 tys. miejsc pracy w Polskiej Grupie Górniczej i kolejnych ponad 100 tys. miejsc pracy w polskim przemyśle okołogórniczym. Jaka jest Pana opinia w tej sprawie?
Całkowicie zgadzam się z tą tezą – utrata jednego miejsca pracy w PGG oznacza bowiem również likwidację nawet 4 miejsc pracy w firmach współpracujących. Gospodarka to system naczyń połączonych. Próbujemy więc uświadomić KE i politykom w Brukseli, że zamykanie kopalń wiąże się z zapaścią gospodarki w całym regionie. Stąd pomysł funduszu sprawiedliwej transformacji regionów węglowych, który początkowo miał być przeznaczony głównie dla Śląska i podobnych obszarów. Teraz coraz więcej regionów chce z niego skorzystać – i to też jest pewne niebezpieczeństwo, o którym musimy mówić głośno. Bo 100 mld euro na unijny Fundusz Sprawiedliwej Transformacji (Just Transition Fund) podzielone na 4 cztery regiony to byłaby kwota poważna dla każdego z nich, ale podzielone na 10 i więcej – nie wystarczy na sfinansowanie zmian, których oczekuje od nas Unia. Poza klimatem musimy bowiem widzieć człowieka i biznes.

Ma Pan wrażenie, że w Brukseli nie chcą myśleć w tych kategoriach?
Ursula von der Leyen potrzebowała wsparcia Zielonych i w związku z tym ogłosiła bardzo ambitny plan zakładający, że neutralność klimatyczna i redukcja emisji CO2 są obecnie dla UE priorytetem. Przypomnę, że plan zakłada ograniczenie do 2030 roku emisji CO2 nawet o 55 proc. i stworzenie Zielonego Ładu dla Europy - pierwszego na świecie prawa klimatycznego. Ochrona klimatu to zagadnienie ważne, jednak trzeba dyskutować o tym, w jaki sposób przeprowadzić proces do tego dążący. Dlatego uważam i podkreślam to na każdym kroku w Brukseli, że poza klimatem musimy widzieć coś więcej - musimy widzieć człowieka, musimy widzieć ubywanie miejsc pracy w Europie oraz całą sferę przedsiębiorczości i biznesu, który ucierpi na skutek pochopnie prowadzonej tzw. zielonej rewolucji.

Źródło

Skomentuj artykuł: