[NASZ WYWIAD] Zielona rewolucja doprowadzi do tego, że na Śląsku nie będzie przemysłu?

Komisja Europejska wyraźnie dąży do tego, aby wyeliminować węgiel, a 2 mld euro, które oferuje Polsce w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji to kropla w morzu potrzeb, która wystarczy co najwyżej na rewitalizację jednej dzielnicy w Katowicach – mówi Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność w rozmowie z Mariuszem Andrzejem Urbanke

Czy śląsko-dąbrowska Solidarność już nie wspiera Prawa i Sprawiedliwości? Rząd przekonuje, że propozycja Komisji Europejskiej ws. mechanizmu sprawiedliwiej transformacji jest dla Polski bardzo korzystna, bo daje nam możliwości zainwestowania w nowoczesny przemysł nawet 100 mld zł. Jak podkreślił na konferencji w Katowicach pt. „W kierunku zielonej gospodarki” wiceminister klimatu Adam Guibourge-Czetwerstyński, polskie regiony, takie jak Śląsk, będą największym beneficjentem tych środków. A Pan mówi, że to kropla w morzu potrzeb. Dlaczego?
2 mld euro, które trafią do Polski w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji wystarczą raptem na transformację w jednej dzielnicy Katowic, np. tak zaniedbanej jak Załęże. W naszej opinii, neutralność klimatyczna w kształcie takim, jaki forsuje KE jest dla Polski, a szczególnie dla Śląska gospodarczym wyrokiem śmierci. Wbrew powszechnej opinii, tzw. zielona rewolucja nie uderzy tylko w górnictwo i energetykę, ale w cały przemysł, a przede wszystkim poziom życia społeczeństwa. KE nie prowadzi dialogu ze związkami w tej sprawie, a przeciwnikom zielonego ładu stara się zamykać usta i narzucać z góry przyjęte rozwiązania. Obiecywane przez KE 100 mld euro na transformację jest patykiem na wodzie pisane.

Co jest celem, wg Pana, wspomnianej zielonej rewolucji?
Komisja Europejska wyraźnie dąży do tego, aby wyeliminować węgiel z gospodarki. Tymczasem sama UE doprowadziła do tego, że węgla na świecie zużywa się coraz więcej.

To paradoks, dlaczego Pan tak uważa?
To Bruksela pozwoliła na to, by w Chinach wybudowano aż trzydzieści elektrowni węglowych. Kiedy one ruszą, ich ogólna emisja dwutlenku węgla oraz innych gazów będzie taka sama jak emisja w UE. Cały wysiłek Europy włożony w ratowanie klimatu pójdzie więc na marne, bo UE nie ma dość siły politycznej, aby takie kraje jak właśnie Chiny, Indie czy USA przestrzegały ustaleń szczytu klimatycznego z Paryża, który jasno i precyzyjnie mówi o terminach i wielkości redukcji emisji gazów cieplarnianych. Polska stosuje się do tych ustaleń, a mimo to cały czas jest w UE atakowana.

Przyznajmy, że atakują ją też sami europosłowie z Polski - Robert Biedroń właśnie na Śląsku zapowiedział, że zlikwiduje kopalnie...
Ale już się z tego wycofuje i to na szczęście to nie on o przyszłości górnictwa decyduje. To KE i wielkie kraje takie jak Niemcy i Francja decydują o tym, co będzie się działo z energetyką w Polsce i Europie. Niestety, najważniejsze decyzje zapadają tam, a nie w Polsce – i nie mówię tego jako jakiś zagorzały eurosceptyk, ale osoba, która uważa, że takie problemy powinny być rozwiązywane, biorąc pod uwagę wyłącznie możliwości danego kraju. Według naszych szacunków, koszt zastąpienia jednego miejsca pracy w górnictwie pełnowartościowym miejscem w nowych sektorach wynosi ok. 1,2 mln zł; co dla samej tylko Polskiej Grupy Górniczej zatrudniającej ok. 42 tys. pracowników oznacza to sumę ponad 50 mld zł, a dla przemysłu i usług wokół górnictwa – kolejne setki miliardów złotych. Tymczasem KE oferuje raptem 100 mld euro dla całej Europy. Jak to się podzieli na 42 regiony górnicze, to wychodzą śmieszne sumy. A przecież nie jest to żywa gotówka, bo KE mówi o łączeniu pożyczek bankowych z kapitałem prywatnym i wkładem własnym poszczególnych krajów. Wygląda więc na to, ze górnictwo będziemy likwidować za własne pieniądze, a za wszystko zapłaci znów na końcu polski podatnik. Jeśli wiec chodzi o perspektywy energetyczne Polski, to tak jak byliśmy na kolanach w latach 2007-2012, to nadal z tych kolan nie wstaliśmy, bo wszystkie kwestie energetyczne były beznadziejnie wynegocjowane. Dlatego domagamy się renegocjacji polityki klimatycznej. Tylko proszę nie mylić tego z problematyką czystego powietrza, bo też zależy nam na wyeliminowaniu smogu i życiu w czystej atmosferze. To dwie różne sprawy. Chcemy czystych technologii w energetyce, które mogą funkcjonować na węglu. Chcemy sprawiedliwego i rzeczywistego programu antysmogowego w całej Polsce. Posłużę się w tym momencie przykładem Japonii. To kraj, który z pewnością nie chce truć naszej planety, a w najbliższych latach zamierza zbudować 36 nowych elektrowni na węgiel kamienny. Będą miały wysoką sprawność i bardzo niską emisję CO2, podobną do elektrowni gazowych. Z tego węgla będzie się też produkować syngaz. Wydaje się, że to kierunek dla polskiej energetyki.

A jak ocenia Pan dokonania w tym zakresie naszej energetyki?
Zbudowaliśmy dwa nowe bloki na węgiel kamienny, trzeci ma podobno powstać w Ostrołęce. Tylko nie wiadomo, jaki węgiel tam będzie wykorzystany. Na razie nasz kraj zalewa węgiel z Rosji, a ani UE ani nasz rząd nie potrafią nic na to poradzić. Brak resortu energii w nowym rządzie jest dużym zaskoczeniem dla wszystkich, którzy trochę zajmują się górnictwem, zajmują się energetyką, no bo jednak górnictwo i energetyka to swojego typu symbioza. W tej chwili jest jeden super resort, który na razie nie radzi sobie z górnictwem. Zwały węgla rosną, energetyka nie odbiera go z kopalń, a sytuacja PGG jest przez to fatalna.

Trudno zarządzać dobrze branżą, przeciw której sprzysięgło się wszystko – klimat, UE i ekolodzy…
Zielona polityka UE - nie boję się tego sformułowania – to jest polityka szaleństwa, która doprowadzi do tego, że generalnie rzecz biorąc w Unii nie będziemy mieli żadnej gospodarki, a wszystko to co będziemy kupować z dużym śladem węglowym, będzie pochodzić z Chin, będzie pochodzić z Indonezji, będzie pochodzić ze Stanów Zjednoczonych, bo tam się mało kto przejmuje kwestią polityki klimatycznej. Unia szykuje nam taki blitzkrieg dotyczący likwidacji wszystkiego co jest kopalne i to nie jest tak, że my mówimy tylko o węglu, w kontekście polityki klimatycznej, ale mówimy też o gazie, mówimy też o ropie. Generalnie rzecz biorąc można tu zacytować kiedyś słynnego kandydata na prezydenta pana Kononowicza: „Możemy nie mieć niczego”.

Źródło

Skomentuj artykuł: