Wzrost PKB, koronawirus, inflacja. Eksperci PKO BP o perspektywach gospodarki

Wzrost PKB w 2020 r. wyniesie 3,5 proc., a nie 3,7 proc., jak wcześniej szacowano - prognozują analitycy PKO BP. Dodali, że Polska wciąż jest postrzegana jako lider wzrostu w UE. Ich zdaniem prognozy mogą się zmienić pod wpływem epidemii koronawirusa, której skutki są trudne do oszacowania.

Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP, uważa, że "delikatne obniżenie naszej prognozy wzrostu gospodarczego w 2020 r. wiąże się z ciemnymi chmurami, które zbierają się nad światową gospodarką". Wskazał, że główną rolę odgrywa epidemia koronawirusa.

"Obniżane są prognozy wzrostu gospodarczego dla świata, w tym dla naszych najważniejszych partnerów handlowych w strefie euro - tzn. dla Niemiec. Przy pogorszeniu sytuacji w otoczeniu zewnętrznym nasz ostrożny optymizm co do kondycji polskiej gospodarki w tym roku ulega niewielkiemu ograniczeniu" 

powiedział podczas spotkania prasowego.

Jego zdaniem warto zwrócić uwagę, że Polska jest nadal postrzegana jako lider wzrostu gospodarczego w naszym regionie czy szerzej w Unii Europejskiej.

"Potencjalnie duże negatywne implikacje tego wirusa dla światowej gospodarki przynajmniej w krótkim terminie znacznie przeważają nad pozytywnym wpływem zawarcia wstępnej umowy handlowej pomiędzy USA i Chinami oraz zmasowanego łagodzenia polityki pieniężnej na świecie w trakcie 2019. Skutki epidemii są trudne do oszacowania ex ante, szczególnie, że wirus oddziałuje nie tylko na popyt, ale przede wszystkim na stronę podażową, zaburzając globalne łańcuchy produkcyjne. Bilans czynników ryzyka dla światowego wzrostu staje się wyraźnie negatywny" 

poinformowali eksperci PKO BP.

Ich zdaniem przedwczesny koniec karnawału w Wenecji na skutek wirusa COVID-19 może się okazać symbolem załamania globalnego ożywienia gospodarczego oczekiwanego na ten rok.

"Rozczarowujące zachowanie konsumpcji prywatnej oraz pogorszenie bilansu czynników ryzyka dla otoczenia zewnętrznego powodują, że następuje rewizja w dół naszej prognozy wzrostu PKB w 2020 do 3,5 proc." - podali eksperci.

Podkreślili, że światowa gospodarka, po okresie spowolnienia w 2019 r., zaczęła wykazywać oznaki stabilizacji przy spadku niepewności. Przyczyniło się do tego m.in. najgłębsze zsynchronizowane luzowanie polityki pieniężnej od kryzysu finansowego, w ramach którego 49 banków centralnych obniżyło stopy procentowe łącznie 71 razy. Ten rok - jak wskazali - przyniósł nowe czynniki ryzyka dla światowego wzrostu, z których najpoważniejszym jest - zapoczątkowana w chińskiej prowincji Wuhan - epidemia koronawirusa.

"Statystyki mówią obecnie o ponad 80 tys. zarażonych nowym wirusem oraz 2,7 tys. ofiar śmiertelnych. Zdecydowana większość przypadków została odnotowana w Chinach, ale epidemia rozszerza się na inne części świata, w tym Europę. Reakcją na epidemię było wprowadzenie ograniczeń w przemieszczaniu się ludności oraz zamknięcie fabryk, co przekłada się na niższą aktywność w usługach i produkcji. Wpływ tych działań na chińskie PKB (które w 2019 wzrosło w najsłabszym od 29 lat tempie 6,1 proc.) będzie jednoznacznie negatywny, w skali zależnej od czasu trwania epidemii" 

czytamy w analizie.

Zakładając, że epidemia zostanie opanowana w I kwartale br., jej znaczący negatywny wpływ na PKB na początku roku, w perspektywie całego 2020 r., będzie wyraźnie słabszy - ocenili eksperci banku, przywołując szacunki wzrostu PKB Chin na poziomie 5 proc.

W ocenie PKO BP najbardziej dotkliwie problemy Chin będą odczuwane w Azji oraz w gospodarkach surowcowych. Epidemia przyczyniła się do dalszego pogorszenia warunków w globalnym handlu towarami, a opublikowany przez WTO Barometr wymiany towarowej sugeruje dalsze osłabienie wolumenu światowego handlu w I kwartale br.

W swoim opracowaniu eksperci wskazali, że wzrost PKB w IV kwartale ub.r. wyhamował do 3,1 proc. rok do roku, silniej niż szacowali. Wstępne dane za cały 2019 r. wskazują, że w IV kwartale 2019 r. obniżyła się dynamika konsumpcji (do 3,5 proc. r/r), przy wzroście dynamiki inwestycji (do 7,3 proc. r/r), a wkład eksportu netto był ujemny (-0,3 pp).

"Prognozujemy, że wzrost PKB w 2020 wyniesie 3,5 proc. (rewizja z 3,7 proc.). Dane pokazują, że wzrost dochodów gospodarstw domowych z tytułu programów fiskalnych nie prowadzi do wzmocnienia konsumpcji. Rośnie stopa oszczędności, a konsumpcja prywatna w 2020 będzie się zmagać z ograniczającą realną siłę nabywczą inflacją oraz gorszymi nastrojami gospodarstw domowych" 

poinformowali eksperci.

Ich zdaniem źródła niepewności dla prognozy to przede wszystkim stan globalnej koniunktury, związany z wirusem COVID-19, wojnami handlowymi i twardym brexitem, a także ryzyko szoków podażowych podbijających ceny, skala absorpcji środków z UE oraz stopa oszczędności gospodarstw domowych.

Eksperci PKO BP uważają, że epidemia koronawirusa sprzyja spadkowi cen surowców. Ale jeśli zaburzenia w łańcuchach dostaw towarów się przedłużą, może to doprowadzić do wzrostu cen, co przełoży się na poziom inflacji.

Poinformowali, że inflacja CPI na przełomie 2019/2020 wyraźnie wzrosła, do 4,4 proc. rok do roku w styczniu, wobec 3,4 proc. rdr w grudniu i 2,6 proc. rdr w listopadzie.

Zdaniem analityków dynamiczny wzrost cen jest pochodną ograniczeń podaży na rynku żywności z powodu m.in. ASF w Chinach i suszy, silnej dynamiki cen energii elektrycznej (podwyżki i niska baza statystyczna) oraz inflacji bazowej, która jest najwyższa od 2002 r. (efekt wzrostu cen usług i czynników regulacyjnych takich jak: wzrost opłat za wywóz śmieci, wzrost akcyzy na alkohol i tytoń, podwyższone normy emisyjne dla silników samochodowych, podniesienie płacy minimalnej).

"Kreślony przez nas od dłuższego czasu scenariusz inflacyjny materializuje się, a skala wzrostu cen jest nawet nieznacznie większa niż oczekiwaliśmy" 

napisali.

Analitycy banku podwyższyli prognozę inflacji CPI w tym roku do 3,8 proc. rdr z 3,4 proc., ale nadal oczekują, że apogeum wzrostu cen nastąpi w pierwszym kwartale roku. "Nie wykluczamy, że na wyższym poziomie niż w styczniu" - dodali. Później - ich zdaniem - inflacja wyhamuje, jednak z uwagi na m.in. wprowadzenie od lipca podatku cukrowego wraz z opłatą za „małpki”, to hamowanie będzie słabsze niż dotychczas zakładali.

"Z kolei wprowadzana od października do rachunku za prąd opłata za dostęp do mocy podniesie (spadkowy) trend inflacji o 0,1-0,2 pp." 

zaznaczyli.

Podkreślili, że "prognoza inflacji obarczona jest ryzykiem w górę". Jak ocenili, wybuch epidemii koronawirusa tworzy presję dezinflacyjną poprzez spadki cen surowców, ale przy przedłużaniu się zaburzeń w łańcuchach dostaw może zaowocować wzrostem cen niektórych towarów, m.in. elektroniki, odzieży, obuwia.

Źródło

Skomentuj artykuł: