Spadek popytu raczej jeszcze potrwa, pewnie do połowy przyszłego roku i dlatego nastroje przedsiębiorców mogą być nieco słabe dłużej, ale jednocześnie ceny surowców się utrzymają na dotychczasowym, wysokim poziomie i spadek popytu będzie mniejszy. To oznacza niższe ryzyko wstrzymywania produkcji. Z Aleksandrą Świątkowską, ekonomistką Banku Ochrony Środowiska SA, rozmawia Maciej Pawlak
Wskaźnik MIK (miesięczny indeks koniunktury) PIE i BGK spadł w listopadzie w stosunku do października o 5,0 pkt. - do poziomu 89,7 pkt. To już czwarty z kolei miesiąc, w którym MIK jest poniżej poziomu neutralnego (100,0), co oznacza przewagę nastrojów negatywnych. O takim wyniku MIK zadecydowały negatywne zmiany aż w 6., na 7. obserwowanych jego komponentach: wartość sprzedaży, nowe zamówienia, zatrudnienie, moce produkcyjne, inwestycje, płynność finansowa. Kiedy nastroje przedsiębiorców mogą się poprawić?
Występują tu różne aspekty tego problemu, pierwszy jest kosztowy. Jeżeli tylko na trwałe się utrzymają bieżące, nieco niższe ceny surowców, to choćby z tego tytułu nastroje mogłyby się poprawić bardzo znacząco. Mamy dość istotną korektę na rynku czy to gazu czy to węgla, tam zmienność jest wciąż gigantyczna. Jedynie rynek ropy jako jedyny się ustabilizował w ostatnich miesiącach. Jeżeli faktycznie ta sytuacja i niższe ceny surowców utrzymałyby się trwale, to może to być światełkiem w tunelu na kolejne miesiące i może to skutkować poprawą nastrojów.
A co z wpływem spadku popytu na nastroje przedsiębiorców?
Spadek popytu raczej jeszcze potrwa, pewnie do połowy przyszłego roku i dlatego nastroje przedsiębiorców z tego powodu mogą być dłużej dość słabe. Jeszcze niedawno obawiano się, że z powodu problemów z podażą gazu niekluczowe sektory mogą mieć przestoje, jednak w obecnej sytuacji tego typu czynniki ryzyka będą się pewnie gdzieś oddalać. Musimy jednak brać także pod uwagę czynnik obniżania się planów inwestycyjnych przedsiębiorstw, bo obniża się popyt konsumpcyjny w sytuacji, gdy gospodarstwa domowe doświadczają spadku realnej siły nabywczej swoich dochodów, skoro inflacja w tym momencie zaczyna rosnąć bardziej niż wynagrodzenia. Tymczasem gospodarstwa domowe muszą znosić wszystkie obciążenia, wskutek jej zwiększania się. A jeśli wynagrodzenia nie będą już realnie rosnąć, w coraz większym stopniu nie będą rekompensować inflacji. Nastąpi wówczas spadek wydatków gospodarstw domowych, bo już ich oszczędności postpandemiczne się trochę kończą, a sytuacja staje się mniej pewna.
Jak to się przełoży na nastroje przedsiębiorców?
Efekt popytowy, zarówno spowolnienia za granicą, spowolnienia popytu konsumpcyjnego, który jeszcze przed nami i niższych wydatków inwestycyjnych m.in. na rynku mieszkaniowym, przełożą się na spory spadek aktywności i zmniejszenie się liczby inwestycji infrastrukturalnych. Przy tej skali wydatków zbrojeniowych, pewnie część projektów będzie cięta, przy braku dostępności środków z Unii Europejskiej nie wystarczy środków na inwestycje, czyli efekt popytowy jeszcze przez jakiś czas będzie obniżał nastroje przedsiębiorców.
Sprzedaż detaliczna wyrównana sezonowo w Polsce wzrosła wg Eurostatu o 8,4% r/r we wrześniu 2022 r. W stosunku do sierpnia zaś - o 1,4%. Natomiast w całej Unii Europejskiej wzrosła we wrześniu w stosunku do sierpnia o 0,4% a w stosunku do września ub.r. spadła o 0,3%. W jak dużym stopniu wzrost sprzedaży w sklepach przekłada się na wysokość inflacji?
Sprzedaż detaliczna to węższy komponent konsumpcji prywatnej. Eurostat liczy sprzedaż detaliczną trochę inaczej niż GUS, bo według GUS-u, wzrosła ona o ok. 4% i w sierpniu, i wrześniu. Dane jej dotyczące do końca tego roku będą wciąż zaburzone wątkami pandemicznymi i rozmaitymi ograniczeniami. Oceniam, że te wrześniowe dane to po części efekty niskiej bazy zeszłorocznej, czy nawet odłożonych zakupów, bo jeszcze na przełomie roku 2021/22 pandemia miała wciąż pewien wpływ na funkcjonujące wzorce zakupowe. Wydaje mi się również, że ze sprzedaży detalicznej trzeba wykluczać zakupy samochodów, bo wciąż ich podaż na rynku jest stosunkowo zbyt mała w stosunku do potrzeb.
Decyzja RPP o niepodwyższaniu stóp procentowych to zapewne dobra wiadomość dla spłacających kredyty. Od kiedy obecne stopy mogą zacząć realnie oddziaływać na zmniejszanie się inflacji? Kiedy może rozpocząć się cykl zmniejszania stóp procentowych?
Według podręczników podwyższone stopy mogą zacząć wpływać na obniżanie się inflacji po ośmiu kwartałach. Jak to może dokładnie wyglądać - takich badań nie prowadzimy. Jednak ten wpływ należy zacząć liczyć od początku obecnego zacieśniania polityki pieniężnej, tj. od początku serii podwyżek stóp. A więc od lipca ub. roku. Zatem pierwsze cztery z tych „podręcznikowych” kwartałów już minęły. Dodałabym, że większy problem w ocenie wpływu zacieśniania polityki pieniężnej na wysokość inflacji, stanowi wpływ funkcjonujących już przecież jakiś czas tzw. wakacji kredytowych. To było bardzo duże ryzyko dla klientów, ale w drugiej połowie obecnego roku, de facto w każdym kwartale, kredytobiorcy nie muszą spłacać dwóch rat kredytu. W ich portfelach dzięki temu zostaje trochę więcej pieniędzy. Ale ta sytuacja zmieni się nieco w 2023 r., kiedy w danym kwartale będzie można nie płacić już tylko jednej, a nie jak dotąd, dwóch rat miesięcznych. Będzie wtedy już sporo zmian i tak wiele czynników wpływających na inflację, że trudno będzie oszacować, jaki będzie wówczas jej poziom. Tak więc z jednej strony zacieśnienie polityki pieniężnej trwa już rok, natomiast jego wpływ na konsumpcję prywatną będzie zdecydowanie łagodzony, choć banki wskazują na to, że ponad połowa umów kredytowych objęta jest korzystaniem z wakacji kredytowych.
A od kiedy konkretnie będzie można dostrzec wpływ owego zacieśniania polityki pieniężnej na obniżanie się poziomu inflacji?
Na pewno już mocno zaczęło ono bardzo mocno oddziaływać na podejmowanie decyzji inwestycyjnych, co znajduje odzwierciedlenie np. w obniżonym od kilku miesięcy popycie na kupowanie mieszkań.
Od kiedy może się rozpocząć zmniejszanie się stóp procentowych?
Ta perspektywa trochę się oddala. A ocenę, kiedy to może nastąpić, utrudnia brak precyzyjnych informacji. Dowiadujemy się, że w kolejnych miesiącach obowiązujące Tarcze antyinflacyjne być może nadal będą obowiązywać, ale niewykluczone, że na innych niż dotąd zasadach. I dotąd nie wiemy jak to będzie konkretnie wyglądać. Musimy zatem także poznać ostateczne decyzje Urzędu Regulacji Energetyki co do ograniczania cen energii, bo to może wpływać na dalsze kształtowanie się wielkości inflacji. Jej spadek w drugiej połowie przyszłego roku może okazać się bardzo solidny, co w naszej ocenie jest bardzo prawdopodobne i może ona wówczas oscylować w okolicach 6 czy 7 proc. Jednocześnie jednak rośnie ryzyko, że dojście do takich jej poziomów będzie się opóźniać. Wynikać to może z wypowiedzi prezesa NBP, który na ostatniej konferencji prasowej wycofał się z wcześniejszych zapowiedzi o tym, że cykl obniżania się stóp procentowych mógłby się rozpocząć pod koniec przyszłego roku. Jednak wciąż jeszcze bardzo wielu danych nie znamy. Np. sytuacja na rynku surowców jest wciąż niestabilna, a ona przecież w istotny sposób wpływa na wysokość inflacji i na wzrost PKB. Tak więc wiele wskazuje na to, że cykl obniżek stóp może się rozpocząć dopiero na przełomie 2023 i 2024 r.
Projekcja inflacyjna NBP zakłada, że inflacja znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem w przedziale 14,4-14,5% w 2022 r. i 11,1-15,3% w 2023 r. Na jednocyfrową inflację przyjdzie zatem czekać jeszcze dwa lata, czy może jeszcze dłużej? Czy też, tak, jak stwierdził prezes PFR Paweł Borys szczytu inflacji należy spodziewać się w I kwartale 2023 r, natomiast od II kwartału można oczekiwać jej spadku poniżej 10%?
Jeśli nie dojdzie do jakiegoś gigantycznego kryzysu, inflacja powinna zacząć się obniżać od marca. Wówczas bowiem i w kolejnych miesiącach nastąpi w statystykach porównywanie z miesiącami tegorocznymi, kiedy inflacja zaczęła rosnąć od 24 lutego, tj. od rozpoczęcia wojny Rosji w Ukrainie. Ceny paliw z miesiąca na miesiąc zaczęły wówczas rosnąć nawet o 30 proc. Zatem tak, jak w ostatnich, kolejnych miesiącach dochodziło do wzrostu inflacji ok. 2 punkty proc. z miesiąca na miesiąc, od marca 2023 r. powinniśmy oczekiwać analogicznych spadków inflacji - ok. 2 punkty proc. z miesiąca na miesiąc. Jednak nie wiemy, co się stanie w styczniu i lutym. Dotąd np. zakładaliśmy, że Tarcza antyinflacyjna pozostanie także w przyszłym roku, uważaliśmy bowiem, że w okresie przedwyborczym władze nie będą wpływać na podbijanie inflacji, jednak teraz słyszymy, że Tarcza nie będzie przedłużana. W to miejsce ma obowiązywać rozwiązanie przewidujące przenoszenie kosztów na firmy. Jednak dopóki tego mechanizmu, jaki będzie wprowadzony ostatecznie, nie poznamy, nie będziemy w stanie określić precyzyjnie, jakie będą obwiązujące w kolejnych miesiącach ceny nośników energii. Nie znamy również skali corocznych podwyżek rozmaitych cen, które mają miejsce w styczniu każdego roku. Zakładamy, że one nie wzrosną znacząco, bo jednak generalnie popyt konsumpcyjny będzie spadać. Natomiast mimo wszystko znaczący spadek inflacji od marca jest bardzo prawdopodobny. Zaś średnioroczna inflacja za obecny rok powinna wynieść ok. 14,5 proc., co się mieści w projekcji NBP.