Bartkiewicz: Poziom życia, taki, jak w najbogatszych krajach osiągniemy za 25-30 lat [WYWIAD]
Myślę, że jeszcze za naszego życia możemy osiągnąć ten poziom, na którym wiele krajów się zatrzymało. Popatrzmy na Włochy, Hiszpanię, Portugalię, Japonię. To są kraje, które nie nadrobiły w pełni wszystkich zaległości do najbogatszych państw świata i w pewnym momencie przestały nadrabiać te zaległości. Taki scenariusz też jest możliwy w Polsce, choć na razie nie wiemy czy to się wydarzy, ale trzeba być świadomym takiego ryzyka, że może być tak, że nigdy nie będziemy tak bogaci jak np. Szwedzi - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Bartkiewicz, analityk makroekonomiczny i rynków finansowych w Banku Pekao SA.
Maciej Pawlak: Jak poinformował Eurostat najniższe godzinowe koszty pracy w 2023 r. odnotowano w Bułgarii (10,6 euro), Rumunii (12,5 euro) i na Węgrzech (14,1 euro), w Polsce wyniosły 17,3 euro, a najwyższe w Luksemburgu (55,2 euro), Danii (50,1 euro) i Belgii (48,2 euro), w Norwegii 53,7; w Islandii 53. Pod tym względem wciąż utrzymuje się ogromna różnica między dawnymi krajami komunistycznymi, a zachodnioeuropejskimi. Jak długo jeszcze te różnice będą się utrzymywały?
Piotr Bartkiewicz: Mówimy o zapóźnieniu naszej części Europy rzędu dekad względem liderów z Europy zachodniej. Są dwa aspekty tego problemu, bowiem generalnie koszty pracy, o których mówimy, są podane w cenach bieżących i kursach, takich jakie są na rynku. Otóż zależy to nie tylko od tego, jak produktywni jesteśmy i jaki jest nasz poziom życia, ale też od tego, jaki mamy kurs walutowy złotego do euro - na ile poziomy obu walut się konwergują itd. W krajach słabiej rozwiniętych, takich jak Polska, ich mieszkańcy zarabiają mniej, niż mieszkańcy krajów najwyżej rozwiniętych. Oprócz tego często mają niedowartościowaną walutę. Zatem jeżeli spojrzeć na statystyki, porównując w cenach PKB per capita czy płace w cenach bieżących, a także tzw. parytetu siły nabywczej, co łącznie sprawia, że ceny w kraju są niższe, niż w krajach od nas bogatszych, a uwzględnienie tego powoduje, że nasz poziom życia nie jest aż tak daleko odmienny niż w krajach zachodnich.
Jak bardzo się od nich różnimy pod względem poziomu życia?
Obecnie PKB per capita w Polsce wynosi jakieś 80% średniej unijnej, czyli 50-60%, poziomu Niemiec, Danii, czy Szwecji. W dodatku zmniejszanie się różnicy w wielkości PKB per capita postępuje, nadgoniliśmy przez ostatnie 20 lat pewnie co najmniej połowę luki, która dzieliła Polskę od najbardziej rozwiniętych krajów, może nawet więcej. Ale trzeba pamiętać, że ta luka była duża, wobec tego jej niwelowanie nie odbywa się z dnia na dzień, bo to wymaga całkowitej zmiany struktury produkcji, konsumpcji, zbudowania odpowiednich zasobów kapitału itd. Na takie rzeczy potrzeba czasu.
A ile czasu konkretnie?
Możemy przedłużyć trendy, które obserwowaliśmy w ostatnich dekadach, wówczas się okaże, że Francję dogonimy za 15 lat, Niemcy - za 20-parę, Szwecję - za 30. Mam na myśli dogonienie dalszych krajów pod względem PKB per capita w parytecie siły nabywczej, czyli, że nasz poziom życia, taki, jak w najbogatszych krajach osiągniemy pewnie za jakieś 25, 30 lat. Oprócz tego chcemy mieć ceny na podobnym poziomie, co na Zachodzie Europy i odpowiedni kurs waluty. I na to też trzeba czasu, aby ta wartość nominalna była podobna. Tak czy inaczej to jest kwestia dekad. Tutaj nie ma cudów, dróg na skróty, startowaliśmy z bardzo niskiego poziomu rozwoju.
A więc to kwestia przynajmniej jeszcze jednego pokolenia.
Jest przy tym potencjalnie jeszcze mniej optymistyczny scenariusz. Przez to, że mamy tak słabą demografię, że musimy w najbliższych latach przekierować istotną część naszych dochodów na zbrojenia, które nie podnoszą potencjału gospodarki, nie podnoszą standardu życia, tylko są formą ubezpieczenia, to ten proces się przedłuży. Choć jest też trochę tak, że są kraje, z którymi proces nadrabiania ostatnich zaległości rozwojowych jest często trudniejszy czy wolniejszy, niż zaległości nadrabiane w pierwszej kolejności. Mówiąc wprost, najpierw się zrywa te niżej wiszące owoce - buduje się wielkomiejską klasę średnią, lokuje się nowoczesny przemysł, maszyny, buduje się infrastrukturę w miarę zbliżoną do zachodniej, przynajmniej na takim poziomie, zrobi się kanalizację dla każdego itp. Potem zaczynają się schody.
Na przykład?
To kwestia posiadania odpowiednio dobrej nauki, edukacji, służby zdrowia, zdolności do tego, żeby wytworzyć nowe wynalazki, absorbować nowe technologie. To są trudne rzeczy, nie każdy to potrafi i są kraje, którym się nie udało, zatrzymały się na poziomie 70-80% poziomu USA. W naszym przypadku jesteśmy jeszcze przed tym etapem. Ale myślę, że jeszcze za naszego życia możemy osiągnąć ten poziom, na którym wiele krajów się zatrzymało. Popatrzmy na Włochy, Hiszpanię, Portugalię, Japonię. To są kraje, które nie nadrobiły w pełni wszystkich zaległości do najbogatszych państw świata i w pewnym momencie przestały nadrabiać te zaległości. Taki scenariusz też jest możliwy w Polsce, choć na razie nie wiemy czy to się wydarzy, ale trzeba być świadomym takiego ryzyka, że może się okazać, że nigdy nie będziemy tak bogaci jak np. Szwedzi.
W ciągu ostatnich 5 lat kurs złota wyrażony w USD/uncję niemal się podwoił i w ujęciu nominalnym notuje najwyższe poziomy w historii. Obecnie kurs kruszcu waha się między 3 113, a 3 124 USD/uncję. Czy w kolejnych miesiącach będziemy obserwować dalsze zwyżki kursu złota? Z czego one wynikają?
Rosnący kurs złota z pewnością wynika z utrzymującej się od kilku lat niestabilności geopolitycznej na świecie - szoków, które wymuszały ucieczkę aktywów, postrzeganych jako bezpieczne - a złoto jest do nich zaliczane. Ponadto w pewnym momencie zapanował okres bardzo niskich realnych stóp procentowych, co się bardzo dobrze korelowało z cenami złota. Bowiem było ono formą zabezpieczenia się przed niskimi realnie stopami i nieoczekiwaną inflacją. A to się przecież wydarzyło w latach 2021-2023. Ale po 2022 r. pojawiło się nowe zjawisko z zakresu geopolityki. Okazało się, że złoto jest dobrą formą dywersyfikacji aktywów, zwłaszcza aktywów oficjalnych. Zobaczyliśmy, że po rozpoczęciu przez Rosję wojny na Ukrainie, Zachód zablokował możliwość wykorzystywania przez Rosję jej rezerw, które dotąd były ulokowane w płynnych, bezpiecznych aktywach państw zachodnich. I przekonaliśmy się, że państwa te w przyszłości mogą to samo zrobić wobec jakiegoś innego państwa - być może wobec Chin, czy państw arabskich, czy jakichś innych. Zatem złoto okazało się być dobrym wehikułem do dywersyfikacji, a nawet czasem do dokonywania płatności. Bo przecież prawdopodobnie część obchodzenia sankcji wobec Rosji w ostatnich dwóch-trzech latach odbywa się za pośrednictwem płatności w złocie.
Wartość udzielonych kredytów mieszkaniowych w lutym spadła w Polsce o 32,0 proc. rdr do 6,236 mld zł – poinformowało Biuro Informacji Kredytowej (BIK). Wobec stycznia br. wartość kredytów spadła o 9,9 proc. Także liczba kredytów mieszkaniowych rdr w lutym spadła o 31,9 proc., a mdm spadła o 8,1 proc. - do 14,9 tys. Czy sytuacja na rynku tych kredytów nie zmieni się dopóki NBP nie zacznie obniżać stóp procentowych? Jakie jeszcze inne czynniki wpływają na popyt na rynku tych kredytów?
Na przykład być może pojawi się ze strony rządu jakiś hojny program wsparcia wobec kredytobiorców, podobny do programu Bezpieczny kredyt 2%. Bowiem fakt, że obecnie odnotowywane są spadki wartości i ilości udzielanych kredytów mieszkaniowych w porównaniu z ub. rokiem stanowi konsekwencję tego, że na początku ub. roku na rynku funkcjonowały jeszcze kredyty wypłacane i udzielane na podstawie tego programu. A następnie program ten wygaszono. Wobec tego już od kilku miesięcy nie widać jakichś znaczących ruchów na rynku kredytów mieszkaniowych. Przecież ta miesięczna kwota 5-6 mld zł udzielana przez banki w całym kraju, biorąc pod uwagę, jak się zmieniły ceny nieruchomości w ostatnich kilkunastu latach, to wartość niska. Ona jest porównywalna z 3 mld zł w latach 2015-2016. A więc w tym momencie popyt na kredyty na nieruchomości obecnie jest niski. Nie dziwi to rzecz jasna biorąc pod uwagę obecnie wysokie stopy procentowe. I jak się wydaje, o ile ze strony państwa nie będzie znaczących i bezwarunkowych dopłat do kredytowanych nieruchomości, jak to miało miejsce w przypadku wspomnianego programu Bezpieczny kredyt 2%, to sytuację na tym rynku mogą zmienić jedynie obniżki stóp procentowych. Tak więc obecnie głównie NBP może odmrozić rynek kredytowy.