Po zapowiedzi Nawrockiego, Polacy zrzucą się na mieszkania? To może być nieruchomościowy BOOM

Fundusz nieruchomości z jednej strony dałby obywatelom godne zyski; z drugiej zaś znalazłyby się środki na budowanie mieszkań - mówi w rozmowie z FilaryBiznesu.pl Prof. Zbigniew Krysiak ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, omawiając propozycje programowe dr. Karola Nawrockiego.

FilaryBiznesu.pl: Podczas konferencji programowej, Karol Nawrocki przedstawił dwie propozycje konstytucyjne: ochronę przed podatkiem katastralnym oraz gwarancję dziedziczenia bez podatku. Odważne, bo wymagające znacznie szerszego poparcia w parlamencie.

Prof. Zbigniew Krysiak (Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, Instytut Myśli Schumana): Te dwie propozycje wydają mi się kluczowe. Gdyby podatek katastralny wszedł w życie, zwiększyłby ubóstwo i znacznie zredukował możliwości mieszkaniowe zarówno dla starszych osób, jak i młodego pokolenia. Naciskanie na Polskę, by taki podatek został wprowadzony, to wynik dążeń superpaństwowych. Słowem - chce się wywłaszczyć ludzi z ich własności.

Około 70-metrowe mieszkanie w Warszawie kosztuje nawet 1,5 miliona złotych. 40-metrowe - to około 700 tysięcy złotych. W samej stolicy jest mnóstwo osób, które w takich mieszkaniach są od pokoleń, a nie kupiły ich za takie pieniądze. Taki podatek doprowadziłby te osoby do bankructw.

Wydaje się, że grupy lewicowe w parlamencie (nie mylić z neoliberalnymi) - oprócz samej prawicy - poparłyby taką propozycję. Jest duża szansa, by to zostało wprowadzone.

To wiąże się z drugą propozycją, czyli bezkosztowego dziedziczenia. To równie ważne, bo w szaleńczym wprowadzaniu nowych podatków istnieje zagrożenie, że ktoś będzie chciał opodatkować dziedziczenie.

Deklarację Karola Nawrockiego można też czytać dwojako. Po pierwsze - przedłoży projekty ustaw zmian w konstytucji, ale po drugie - wysyła dziś jasny sygnał, że nie podpisze ustaw, zakładających wprowadzenie takich podatków - katastralnego czy od dziedziczenia. W perspektywie pięciu lat sytuacja na tym gruncie byłaby stabilna.

Pojawiła się też zapowiedź podniesienia drugiego progu podatkowego (ze 120 do 140 tysięcy złotych) i powiązania z tym limitem zniesienia podatku Belki. To wystarczający wzrost?

Pan Nawrocki poszedł zbyt ostrożnie. Uważam, że ten limit powinien wynosić 200 tysięcy złotych. Uzasadnione ekonomicznie byłoby też zniesienie podatku Belki do tego limitu.

Dlaczego?

Powstałby instrument motywowania Polaków do inwestowania. I wcale nie mówię tutaj o bogatych, którym podatek Belki w zasadzie nie wyrządza krzywdy. Szalenie ważnym byłoby utworzenie instrumentów inwestycyjnych, skierowanych do uboższych grup.

Jakich konkretnie instrumentów?

Fundusz nieruchomości. Takie fundusze prężnie działają na całym świecie. One zapewniają ponadprzeciętną stopę zwrotu, skorelowaną ze wzrostem cen nieruchomości. W takim instrumencie nie ma żadnego wymiaru spekulacyjnego.

Ceny nieruchomości rosną i będą rosły. O ile nastąpiła chwilowo fluktuacja, o tyle trend na przestrzeni lat jest wzrostowy. Wzrost jest dostrzegalnie szybszy niż na przykład obligacji skarbowych, nie wspominając o depozytach.

Jeśli miliony obywateli włożyłoby w taki fundusz niewielkie środki, stworzyłaby się wielka masa. Zwracam uwagę, że banki zarabiają nie na bogatych, a na biednych.

Na co byłyby przeznaczane środki?

Pojawia się inwestycja i deweloper, który jest gotowy budować. Fundusz wówczas dostarczałby pieniądze. Oczywiście mowa o inwestycjach w Polsce. Gdyby zwiększyłby się kapitał finansujący, naturalnie nastąpiłby wzrost podaży mieszkań.

To z kolei stanowiłoby pewien bezpiecznik w całym systemie - pozbylibyśmy się ryzyka nadmiernego wzrostu cen. Nastąpiłby proporcjonalny przyrost do realnej wartości.

Taki fundusz nieruchomości z jednej strony dałby obywatelom godne zyski; z drugiej strony znalazłyby się środki na budowanie mieszkań.

Z wizją utworzenia takiego funduszu można połączyć inną zapowiedź dr. Nawrockiego - propozycję uwolnienia państwowej ziemi dla samorządów pod budowę mieszkań.

Mówię o tym od lat. Przy czym istotne jest, byśmy mówili o nieruchomościach już uzbrojonych - działkach z kompletem mediów, gotowych pod rozpoczęcie budowy. To też kolejny element podaży nieruchomości, który niwelowałby ryzyko wzrostu cen. Za uzbrojenie tych gruntów powinny odpowiadać spółki, w których samorządy miałyby większość udziałów. I w sam proces uzbrajania tych terenów mógłby włączać się fundusz nieruchomości.

W innym wariancie, jeśli deweloper kupuje grunt od samorządu i musi go uzbroić, wówczas ten koszt przenosi na finalną cenę mieszkania.

Źródło