Obecnie, analizując ceny rynkowe, myślę, że może dojść do trzech-czterech, raczej niewielkich, obniżek stóp w tym roku. Będą zapewne na poziomie ok. 0,25 punktu procentowego. W każdym razie widzę na to szanse, ale – jak zaznaczam – to może nastąpić dopiero na ostatnich tegorocznych posiedzeniach RPP, a więc w okolicy IV kwartału - ocenia w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl dr Jakub Rybacki, kierownik Zespołu Makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Maciej Pawlak: Rada Prezesów Europejskiego Banku Centralnego podjęła decyzję o obniżeniu trzech kluczowych stóp procentowych EBC o 0,25 pkt procentowych. W tym – o obniżeniu najważniejszej dla rynku kredytowego stopy depozytowej - do 2,50%. „W szczególności decyzja o obniżeniu stopy depozytowej – poprzez którą Rada Prezesów steruje nastawieniem polityki monetarnej – jest oparta o uaktualnioną prognozę inflacji, dynamiki procesów inflacyjnych oraz siły transmisji monetarnej” – napisano w komunikacie EBC. Oznacza to, że realna stopa procentowa dla strefy euro liczona ex post wynosi przy obecnej 2,4-proc. inflacji tej strefy niespełna 0,1%. Czy ta decyzja EBC może przyspieszyć decyzję RPP NBP o obniżce stóp procentowych w naszym kraju jeszcze w br., w tym referencyjnej (5,75%), niezmienianych od października 2023 r.?
Dr Jakub Rybacki: Myślę, że w niewielkim. Złoty jest nadal mocny w stosunku do euro – na tle ostatnich lat. Na szczęście nie zagraża to naszej gospodarce. A jednocześnie dopóki nie zobaczymy wzmocnienia się polskiego eksportu ogólna sytuacja gospodarcza powinna pozostać dość stabilna. Bo z jednej strony inflacja w kolejnych miesiącach pozostanie na podobnym, choć wciąż podwyższonym, ale raczej płaskim poziomie, a z drugiej – także wzrost samej gospodarki pozostanie na podobnym – stabilnym, ale raczej dość niewysokim poziomie. W użyciu pozostanie więc argument, że obecna koniunktura gospodarcza sprzyja bardziej restrykcyjnej polityce NBP w odniesieniu do stóp procentowych. Choć jednocześnie przypomnę, że sam NBP ujawnił niedawno, iż podczas styczniowego posiedzenia RPP padł wniosek nie o obniżenie, ale o podwyższenie stóp procentowych. I to od razu o 2 punkty procentowe. Wniosek ten został jednak w głosowaniu odrzucony większością głosów. Przypomnę też, że na ostatnim, lutowym posiedzeniu RPP oceniła m.in., że w najbliższych kwartałach inflacja utrzyma się wyraźnie powyżej celu inflacyjnego NBP (tj. 1,5-3,5%). Bowiem, zdaniem Rady przyczynić się do tego mają efekty wcześniejszego wzrostu cen energii, oraz wzrosty stawek akcyzy i cen usług administrowanych.
Zatem ewentualny początek obniżek stóp w Polsce nastąpi dopiero w 2026 roku?
Myślę, że to może nastąpić w późnych miesiącach br., gdzieś na jesieni czy w zimie. Obecnie, analizując ceny rynkowe, myślę, że może dojść do trzech-czterech, raczej niewielkich, obniżek stóp w tym roku. Będą zapewne na poziomie ok. 0,25 punktu procentowego. W każdym razie widzę na to szanse, ale – jak zaznaczam – to może nastąpić dopiero na ostatnich tegorocznych posiedzeniach RPP, a więc w okolicy IV kwartału.
Według pierwszych szacunków Eurostatu za styczeń 2025 r., sprzedaż detaliczna w Polsce wzrosła o 1,2 proc. rok do roku, a w całej UE o 1,6 proc. (w ujęciu miesięcznym sprzedaż wzrosła o 0,8 proc. w Polsce, a w UE spadła o 0,2 proc.). Czy sprzedaż detaliczna za cały br. w stosunku do 2024 może okazać się jeszcze wyższa?
Bieżące polskie dane nt. sprzedaży detalicznej w styczniu totalnie zaskoczyły. Zatem prawie 5-proc. ówczesne tempo jej wzrostu rok do roku – liczone przez GUS, w lutym się raczej nie powtórzy. Ale wydaje się, że skoro sytuacja gospodarcza pozostaje dość stabilna, a przy tym średnie wynagrodzenia wciąż rosną dużo szybciej niż inflacja, to będzie sprzyjało konsumpcji. I pewnie jest tak, że nawet jeśli sprzedaż detaliczna nie będzie rosła w tempie zbliżonym do 5-proc., jak to miało miejsce w styczniu, to jednak tempo wzrostu na poziomie 3,5 proc. – może 4 proc., dalej pozostanie możliwe. Myślę więc, że pod tym względem generalnie obecny rok będzie bardzo podobny do poprzedniego.
Według ostatnich danych GUS mediana wynagrodzeń w gospodarce narodowej we wrześniu 2024 r. wyniosła 6683,15 zł. (była tym samym niższa o 17,2% od przeciętnej miesięcznej płacy - 8075,07 zł). Oznacza to, że połowie zatrudnionych zostało wypłacone wynagrodzenie nie wyższe niż ta kwota, a druga połowa otrzymała wynagrodzenie nie niższe. Przy tym wartość mediany wynagrodzeń wskazywała na różnice ze względu na płeć – dla mężczyzn wyniosła 6900,16 zł i była o 420,17 zł wyższa niż dla kobiet. Z czego wynika takie zróżnicowanie płac ze względu na płeć? Czy będzie ono zanikać? Pod jakim warunkami?
Z jednej strony trzeba pamiętać, że takie wyniki stanowią pokłosie różnicy między obu płciami w strukturze zawodów. Mężczyźni bowiem częściej podejmują prace w strukturach informatycznych czy technicznych, gdzie wynagrodzenia są relatywnie wyższe. Także częściej podejmują ciężkie prace fizyczne, które są szkodliwe dla zdrowia – w górnictwie, czy na budowach. W tego typu zawodach wyższe zarobki odzwierciedlają ponoszony wysoki wysiłek fizyczny.
W typowo „fizycznych” zawodach siłą rzeczy kobiet pracuje mniej niż mężczyzn.
Jasne. Istnieje też druga negatywna strona medalu. Kobiety mają bowiem przerwy w aktywności zawodowej ze względu na urlopy macierzyńskie. W takich warunkach trudniej jest im awansować. Choćby ten aspekt uderza w bardziej równy pomiędzy obiema płciami rozkład wynagrodzeń. Występują przy tym dwa zdiagnozowane zjawiska – kobietom jest ciężej niż mężczyznom dostać się na szczebel wyższych kadr menedżerskich w firmach. A jeśli to im się w końcu udaje, zwykle nie obejmują stanowisk z najwyższego szczebla zarządzania.
Jakiś przykład?
Np. w zarządach banków istotne znaczenie ma osoba, która zarządza pionem bankowości korporacyjnej. W tym jednak przypadku kobiet na takich stanowiskach jest mniej niż mężczyzn. A jednocześnie częściej zobaczymy panie np. na stanowiskach menedżerów ds. ryzyka. Są to rzecz jasna posady ważne, ale nie stanowią kluczowego segmentu zarządczego w banku i przez to są nieco niżej opłacane. Takie zjawiska również wpływają na to, że wynagrodzenia obu płci pozostają różne. Podobne sytuacje zachodzą zapewne również w odniesieniu do kierowania zespołami bardziej operacyjnymi. Wszystko to powoduje obecną sytuację, w której wciąż występuje zróżnicowanie wynagrodzeń w zależności od płci. I w której kobiety zarabiają średnio mniej niż mężczyźni, co wpływa m.in. na to, że mediana wynagrodzeń pań pozostaje niższa niż w przypadku mężczyzn. Nie widać przy tym, by to zjawisko miało kompletnie zaniknąć w kolejnych latach.