Trwające od czerwca masowe demonstracje pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do Chin w 1997 roku. Eskalacja konfliktu może też negatywnie odbić się na gospodarce tego jednego z najbogatszych miast świata.
Napływające informacje z Hongkongu nie napawają optymizmem. Protesty, wywołane próbą wprowadzenia przepisów zezwalających na ekstradycję podejrzanych o przestępstwa do Chin kontynentalnych, nie słabną. Wręcz przeciwnie, starcia demonstrantów z policją są coraz bardziej brutalne. Sytuacji nie poprawiła nawet deklaracja wycofania kontrowersyjnego projektu, gdyż władze Hongkongu nie chcą uznać pozostałych postulatów protestujących, w tym uwolnienia wszystkich zatrzymanych demonstrantów i demokratycznych wyborów władz regionu.
Eskalacja protestów niepokoi nie tylko mieszkańców Hongkongu, ale też inwestorów z całego świata, prowadzących tam interesy. Skutki niepokojów widoczne są już na rynku nieruchomości. Według dziennika "South China Morning Post", ceny transakcyjne mieszkań spadły nawet o 20 proc. Negatywnych efektów można spodziewać się też w innych sektorach gospodarki Hongkongu, który od lat uznawany był za symbol wolnego rynku i gospodarczego sukcesu. I, w którym rodziły się prawdziwe fortuny.
Hongkong, który od 1997 r funkcjonuje jako Specjalny Region Administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej, to jedna z najprężniej rozwijających się gospodarek świata i jedno z największych centrów finansowych. Swój dynamiczny rozwój miasto-państwo zawdzięcza nie tylko strategicznemu położeniu, ale także obowiązującym tam bardzo korzystnym warunkom prowadzenia biznesu. Nie bez powodu w rankingu najbardziej liberalnych gospodarek na świecie, publikowanych przez Heritage Foundation, Hongkong od kilku lat zajmuje pierwsze miejsce. A znany ekonomista Milton Friedman podobno mawiał: „Kto chce zobaczyć kapitalizm w działaniu, niech jedzie do Hongkongu”.
Działa tam wiele międzynarodowych korporacji, banków i instytucji finansowych, które swoje siedziby mają w wieżowcach sięgających chmur. Na niewielkim obszarze miasta wybudowano ponad 300 budynków powyżej 150 metrów wysokości, co jest światowym rekordem. Istotną przyczyną tego, że miasto tak dynamicznie pnie się w górę, są astronomiczne ceny ziemi. To wpływa z kolei na ceny nieruchomości, zarówno komercyjnych, jak i mieszkaniowych, które należą do najwyższych na świecie. Np. pod względem wysokości czynszu za metr powierzchni handlowej hongkońska dzielnica Causeway Bay ustępuje tylko Górnej Piątej Alei w Nowym Jorku. Nic więc dziwnego, że w rankingu firmy doradczej Mercer Hongkong został uznany najdroższym na świecie miastem do życia.
Rosnące koszty życia pewnie nie przeszkadzają hongkońskim milionerom, których przybywa w tempie budowy nowych wieżowców. W 2017 roku liczba osób z majątkiem powyżej 30 mln dolarów w aktywach wzrosła aż o jedną trzecią. To m. in. efekt hossy na giełdzie w Hongkongu i dynamiki chińskiej gospodarki. W Hongkongu, który po raz pierwszy wyprzedził Nowy Jork w rankingu największych bogaczy świata prowadzonym od roku 2011 przez firmę Worth-X, mieszka 10 tys. osób z majątkiem przekraczającym wartość 30 mln dolarów. Dlatego nikogo nie może dziwić fakt, że to właśnie w Hongkongu zarejestrowanych jest najwięcej Rolls Royce’ów, w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. A kilka lat temu miejscowy miliarder z branży nieruchomości zamówił 30 aut tej kultowej marki, co było największym kontraktem w historii Rolls Royce.