Gigantyczne odbicie na giełdzie. "Załamanie okazało się łagodniejsze niż przypuszczano"

W tym roku, po jednym z największych od wielu lat spadków na giełdzie, nastąpiło odbicie w gigantycznej skali - mówi Maciej Borkowski z BM Pekao. Nie wyklucza, że kontynuacja wsparcia fiskalnego i monetarnego wypchnie indeksy w na kolejne rekordy.

Dyrektor Biura Analiz Inwestycyjnych w Biurze Maklerskim Maciej Borkowski podsumował w mijający rok z punktu widzenia inwestora giełdowego. Jak zauważył, początek roku na giełdzie był niemrawy, ale szybko przerodził się w jeden z największych spadków od wielu lat. Dotyczyło to nie tylko polskiego rynku, ale większości giełd i różnych klas aktywów.

"Inwestorzy przestraszyli się, że gospodarka, wskutek spodziewanych na początku pandemii przestojów, wpadnie w głęboką recesję. Załamanie okazało się jednak łagodniejsze niż przypuszczano, prawdopodobnie dzięki uruchomionym programom stymulacji fiskalnej i monetarnej o bezprecedensowej skali. Na rynek trafiła ogromna ilość pieniędzy wypchnięta z bezpiecznych aktywów, na przykład obligacji skarbowych, które dzięki dotychczasowym działaniom EBC, czy Fed-u cieszyły się od dłuższego czasu hossą"

tłumaczy Borkowski.

Nagle rynek finansowy został zasilony olbrzymią ilością gotówki. "Stąd skala odbicia okazała się gigantyczna. Trzeba przyznać, że część pieniędzy ze stymulacji fiskalnej, przeznaczonej przecież na wsparcie tych, którzy najbardziej ucierpieli wskutek pandemii, trafiła na giełdy. Było to widoczne zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, ale także na polskim rynku" - powiedział przedstawiciel BM Pekao.

Wskazał też, że po raz pierwszy w skali globalnej ludzie zostali zamknięci w domach, musieli zmierzyć się z nową rzeczywistością. To przełożyło się na ich większe zainteresowanie rynkiem akcji, który, w przypadku wielu indeksów, jednocześnie znalazł się na poziomach najniższych od kilku lat. W efekcie giełda stała się atrakcyjnym miejscem dla inwestycji.

"Aktywność inwestorów indywidualnych, która przed pandemią była niewielka, wzrosła. Dlatego mijający rok wcale nie należał do najgorszych, zwłaszcza dla inwestorów zainteresowanych rynkami zagranicznymi" 

ocenił.

Zwrócił uwagę, że indeksy amerykańskie od jakiegoś czasu pozostawały na rekordowych poziomach, tymczasem informacje o prawdopodobnej szczepionce pchnęły je do kolejnych wzrostów. W Polsce pozwoliły się odbić z październikowego dołka na poziom bliski początku roku.

"Dla inwestorów, którzy trafili na giełdę po wiosennych spadkach, mijający rok mógł wręcz okazać się całkiem dobry" - podkreślił Borkowski. Przyznał, że dla gospodarek był to rok słaby, ale trzeba pamiętać, że poza sektorami, które bardzo ucierpiały w efekcie pandemii - na przykład tradycyjnych gałęzi gospodarki - były takie, które zyskały, np. e-commerce. Jednocześnie, mimo początkowego szoku, całe życie gospodarcze nie stanęło w miejscu, poziom bezrobocia wzrósł nieznacznie.

"W gospodarce było gorzej niż przypuszczaliśmy na początku roku, ale nie tak źle, jak spodziewaliśmy się po ogłoszeniu pandemii" - dodał.

Borkowski pytany był, czy jego zdaniem pieniądze, które w przyszłości mają wspierać gospodarkę nadal będą napędzać giełdy.

"Nie można wykluczyć, że kontynuacja wsparcia fiskalnego i monetarnego wypchnie indeksy w na kolejne rekordy" - przyznał.

"Dalej potrzebujemy wsparcia fiskalnego i łagodnej polityki monetarnej. Nie wyobrażam sobie, że nagle wycofamy się ze wszystkich programów wsparcia, w sytuacji kiedy one będą bardziej potrzebne niż w pierwszych dniach pandemii. Wówczas w gospodarce były rezerwy finansowe, które teraz w dużej liczbie przedsiębiorstw albo są na wyczerpaniu, albo ich nie ma" 

powiedział.

Wyraził opinię, że wsparcie będzie potrzebne dopóki nie będziemy w stu procentach pewni, że pandemia została opanowana i nie będzie jej nawrotów.

Zauważył przy tym, że na giełdy trafiają także środki inwestorów, którzy mają zauważalny problem z ulokowaniem pieniędzy. Zarówno oprocentowanie lokat jak i rentowność obligacji skarbowych kształtuje się znacznie poniżej inflacji, która wciąż sięga 3 proc.

"Środki inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych muszą znaleźć swoje ujście. Mogą trafiać na rynek akcji bądź obligacji korporacyjnych, ale w tym drugim przypadku rentowności już też nie są wysokie, przynajmniej jeśli chodzi o największy taki rynek, czyli amerykański. Pozostają więc rynki wschodzące, które - jak się okazuje - w ostatnich miesiącach radzą sobie znacznie lepiej niż rozwinięte" - powiedział.

Zastrzegł jednak, że wśród inwestorów "moda" na inwestowanie w poszczególne regiony świata się zmienia. Od jakiegoś czasu doceniane są rynki wschodzące, w tym polska giełda, na którą trafiały ostatnio pieniądze z zagranicy.

"Informacja o szczepionce zmieniła nastawienie inwestorów względem ryzykownych aktywów. Spodziewaliśmy się wzrostu, ale wydawało nam się, że będzie on rozłożony w czasie. Tymczasem odbicie było bardzo dynamiczne. Patrząc przez pryzmat historii, rzadko się zdarza, żeby tak silne wzrosty miały miejsce w zasadzie bez korekty" 

zauważył.

Borkowski pozytywnie ocenia perspektywy giełdy w przyszłym roku, ale nie zakłada, że obecne tempo wzrostu się utrzyma. Zaznaczył przy tym, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, od momentu pojawienia się informacji o szczepionkach przeciw Covid-19 na rynku pojawiło się wiele optymistycznych opinii odnośnie przyszłości.

"To może być sygnał ostrzegawczy, że w pewnym momencie ten optymizm zostanie schłodzony. Żeby można było mówić o kolejnej fali wzrostowej, potrzebna będzie ewaluacja czynników wpływających na perspektywę dalszego wzrostu" - powiedział.

Dlatego Borkowski, mimo pozytywnego nastawienia, zaleca ostrożność i selektywne podejście do inwestycji, ich dywersyfikację.

"Każdy inwestor powinien mieć własną strategię inwestycyjną, której należy się trzymać, zachować czujność. W aktualnych wycenach akcji jest już bowiem bardzo dużo optymizmu" - podsumował dyrektor w BM Pekao.

Źródło

Skomentuj artykuł: