- Naszym zdaniem inflacja wróci do celu inflacyjnego NBP prawdopodobnie w drugiej połowie 2025 r. Od lipca, w związku z odmrożeniem przez rząd cen energii, inflacja przejściowo będzie rosła, znajdzie się powyżej celu inflacyjnego. Natomiast w drugiej połowie przyszłego roku inflacja wróci powyżej górnej granicy dopuszczalnych odchyleń - powiedział w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.
Maciej Pawlak: Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w maju 2024 r. w porównaniu do maja ub. roku wzrosły o 2,5% (przy wzroście cen usług – o 6,2% i towarów – o 1,2%). W stosunku do kwietnia br. ceny towarów i usług wzrosły o 0,1% (w tym towarów i usług po 0,1%). Maj to prawdopodobnie jeden z ostatnich miesięcy w br., kiedy inflacja mieści się w celu inflacyjnym. Od kiedy i pod jakimi warunkami inflacja ponownie wróci do celu inflacyjnego?
Piotr Bujak: Naszym zdaniem inflacja wróci do celu inflacyjnego NBP prawdopodobnie w drugiej połowie 2025 r. Od lipca, w związku z odmrożeniem przez rząd cen energii, inflacja przejściowo będzie rosła, znajdzie się powyżej celu inflacyjnego. Natomiast w drugiej połowie przyszłego roku inflacja wróci powyżej górnej granicy dopuszczalnych odchyleń. Będzie tak, ponieważ po zapowiedziach rządu dotyczących podwyżek płacy minimalnej, można oczekiwać, że wzrost wynagrodzeń ogółem w gospodarce spowolni w przyszłym roku. I to ułatwi walkę z inflacją, pozwoli na jej ograniczenie, zwłaszcza, że powinna rosnąć produktywność. Wraz z ożywieniem naszej gospodarki powinniśmy być świadkami cyklicznej poprawy produktywności. Zatem relacja płac do produktywności znacząco się poprawi. To znaczy, że dynamika wzrostu wynagrodzeń się obniży. A więc dynamika produktywności się poprawi, zaś dynamika jednostkowych kosztów pracy, która długoterminowo wyznacza siłę procesów inflacyjnych, wyraźnie się obniży: z dwucyfrowego poziomu w zeszłym roku, poprzez wysoki średni, jednocyfrowy w br., do niskiego, jednocyfrowego w przyszłym. To powinno umożliwić sprowadzenie inflacji na dłużej do celu inflacyjnego RPP NBP, a więc nie tylko na parę miesięcy, jak to się dzieje teraz. Wszystko to rzecz jasna pod warunkiem, że nie nastąpią jakieś zewnętrzne, nadzwyczajne okoliczności, dotyczące rynków energii, paliw czy żywności.
Obroty towarowe handlu zagranicznego w styczniu - kwietniu 2024 r. wyniosły w cenach bieżących w eksporcie 126,8 mld USD, a w imporcie 122,1 mld USD (spadek odpowiednio w eksporcie o 1,1%, a w imporcie o 1,5%). Dodatnie saldo ukształtowało się na poziomie 4,6 mld USD, podczas gdy w analogicznym okresie ub.r. wyniosło 4,2 mld USD. Większe spadki handlu zagranicznego w tym okresie odnotowano w zł (eksport spadł o 9,9%, a import o 10,3%). Jak długo jeszcze potrwa okres spadków? Kiedy eksport i import zaczną rosnąć?
Widać pewne oznaki ożywienia popytu zewnętrznego, u naszych największych partnerów w handlu zagranicznym, a więc w krajach strefy euro, także w Niemczech. A więc wydaje się, że w połowie br. polski eksport powinien odbijać, przyspieszać, import podobnie. W drugiej połowie br. dynamika wzrostu naszego importu powinna być zauważalnie wyższa. Mogą nastąpić spore wzrosty ze względu na ożywienie inwestycji, które na razie pozostają w dołku, spadają. Ale już w drugiej połowie br. może się rozpocząć wzrost inwestycji. Rozgrzewa się też popyt konsumpcyjny, przy tym zarówno eksport, jak i import mogą generować przyrosty importu od drugiej połowy br. i w kolejnych latach. Do tego stopnia, że nawet dynamika importu może zacząć przekraczać dynamikę eksportu. W związku z tym w kolejnych latach będzie stopniowo obniżać się nadwyżka handlowa, tj. nadwyżka eksportu nad importem.
Rząd na swym ostatnim posiedzeniu przyjął propozycję wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę, które od stycznia 2025 r. wynosić ma 4626 zł brutto, a minimalna stawka godzinowa 30,2 zł. Od lipca br. płaca minimalna ma wzrosnąć do 4300 zł brutto. Jaką te kolejne podwyżki mogą wywołać reakcję u przedsiębiorców, zwłaszcza z sektora MŚP? Czy będą w stanie je wytrzymać skoro Polska Izba Handlowa, skupiająca ponad 30 tys. sklepów, już protestuje przeciw skali podwyżki płacy minimalnej w 2025 r., oceniając w komunikacie, że „będzie to dewastujące dla tysięcy placówek handlowych”?
Z jednej strony można mówić, że kolejna podwyżka płacy minimalnej przekroczy inflację, ale taki obowiązuje u nas mechanizm ustalania płacy minimalnej przyjęty przez wszystkie strony społeczne, w tym przez Radę Dialogu Społecznego (rząd, związki pracodawców i związki zawodowe). Są to więc mechanizmy wypracowane w ramach szerokiego konsensusu i z tego wynika taka wysokość podwyżki płacy minimalnej. Z drugiej strony warto podkreślić, że te podwyżki są jednak znacznie niższe, niż w poprzednim roku. Tak, jak wskazałem wcześniej to osłabi dynamikę wzrostu wynagrodzeń w gospodarce narodowej, i to znacząco. One w I kwartale br. rosły o ponad 14%, a jeśli w przyszłym roku płaca minimalna wzrośnie tylko o 7,6% , a nie o ponad 20%, a w sektorze budżetowym (np. dla nauczycieli) - o 4,1%, a nie o 20 czy 30%), to pracodawcy będą mogli tym samym, wziąć pewien oddech, bo koszty pracy będą rosły wolniej, a nawet znacząco wolniej, niż w tym roku. Według naszych prognoz dynamika wzrostu wynagrodzeń może się „przepołowić”. Zamiast 14% w I kwartale br., średnio w przyszłym roku to może być 7-8%, a inflacja pozostanie wciąż podwyższona. Mówiliśmy przecież o tym, że wzrośnie, przynajmniej na początku roku może się ocierać o poziom ok. 6%, a więc realnie dochody będą rosły o 2%. Zatem, moim zdaniem, o ile w poprzednim czy szczególnie w tym roku dynamika płac rośnie nadmiernie (choć z drugiej można argumentować, że to rekompensuje wzrost kosztów utrzymania w poprzednich latach na skutek szoku inflacyjnego i energetycznego), można powiedzieć, że wrócimy w przyszłym roku do pewnej „normalności”, do bardziej fundamentalnie uzasadnionego tempa wzrostu wynagrodzeń - wskutek tempa wzrostu cen, ale też produktywności. Bo produktywność może wzrosnąć o 5-6%. Zatem wzrost płac o 7-8% będzie spójny ze wzrostem produktywności i celem inflacyjnym.
Na koniec grudnia 2023 r. udział cudzoziemców w ogólnej liczbie wykonujących pracę w Polsce wyniósł 6,6%. Pomiędzy styczniem a grudniem 2023 r. liczba cudzoziemców wykonujących pracę wzrosła o 4,2% do ok. 1 mln, z czego 80% to Ukraińcy i Białorusini. Czy podobnego przyrostu pracujących u nas cudzoziemców można się spodziewać także w tym roku i w kolejnych latach?
W tym roku przyrost zatrudnionych w Polsce cudzoziemców może okazać się niższy, bo rynek pracy na razie jest u nas relatywnie słaby: zatrudnienie spada, zapotrzebowanie na pracowników maleje, liczba wolnych miejsc pracy w urzędach pracy (liczba wakatów) się zmniejsza. Może druga połowa br. przyniesie pod tym względem pewne ożywienie. Natomiast przez większą część br. dynamika napływu zagranicznych pracowników prawdopodobnie okaże się nawet mniejsza niż ostatnio. Jednak wydaje nam się, że w kolejnych latach będzie rosnąć. Dlatego, że nasza gospodarka, zgodnie z oczekiwaniami, będzie rosła szybciej. Wskutek tego popyt na pracowników zacznie rosnąć. I wówczas, biorąc pod uwagę negatywne tendencje demograficzne w naszym kraju, w tym spadek liczby osób w wieku produkcyjnym, będziemy w kolejnych latach potrzebować napływu pracowników zagranicznych.