Francja staje przed wielopoziomowym kryzysem. Problem narasta od lat

Francja jest pogrążona w historycznym kryzysie politycznym, społecznym i finansowym, w którym prezydent Emmanuel Macron odegrał istotną rolę - napisał dyrektor redakcji "Le Figaro" Alexis Brezet. Przypomniał, że w ciągu roku kraj miał czterech premierów, a ostatni raz zdarzyło się to w 1934 r.

Słowo "historyczny" może razić patosem, ale musimy to powiedzieć otwarcie: "tak, kryzys w jakim pogrążona jest Francja ma wymiar historyczny! Od 1958 roku i końca IV Republiki, nasz kraj nie zaznał takiej zapaści" - ocenia w noworocznym artykule szef paryskiego dziennika.

Jeśli, oprócz czterokrotnej wymiany premierów, policzyć wszystkie okresy, kiedy dochodziło do rekonstrukcji rządu, członkowie gabinetu podawali się do dymisji, czy trwały kampanie wyborcze, to w 2024 roku Francja średnio co trzeci dzień nie miała de facto w pełni funkcjonującego rządu - ocenia Brezet.

Najlepiej radzą sobie instytucje kraju, choć kryzys ma formę wieloraką. To kryzys polityczny, finansowy, dyplomatyczny - manifestujący się wycofywaniem francuskich sił z krajów Afryki - wreszcie jest to też kryzys pozycji Francji w Unii Europejskiej - wylicza autor.

Prezydent Macron przyczynił się istotnie do tej zapaści, choć wiele problemów będących składowymi kryzysu narastało na długo przed jego pierwszym mandatem. Sam szef państwa częściowo przyznał, że doprowadził do spiętrzenia problemów - zauważa Brezet.

W orędziu noworocznym Macron powiedział, że zdaje sobie sprawę, iż jego decyzja o rozwiązaniu parlamentu przyniosła więcej podziałów w Zgromadzeniu Narodowym. 

"Biorę za to pełną odpowiedzialność" – dodał.

"Za sprawą tego szalonego rozwiązania (parlamentu) szef państwa (...) sprawił, że Francja znalazła się na zawrotnej równi pochyłej, za którą będzie musiał odpowiedzieć przed historią" - ocenia Brezet. Zastrzega jednak, że inni politycy, zarówno z prawej, jak i lewej strony sceny, również "nie stają na wysokości zadania" i pogrążają kraj w coraz głębszym kryzysie.

Brezet przyznaje też, że Francja utraciła kontrolę nad imigracją już pół wieku temu, gdy w życie weszła ustawa o łączeniu rodzin. Tym niemniej autor uważa, że jeśli Francuzom zależy na zachowaniu swego modelu państwa opiekuńczego, to politycy - wzorem krajów skandynawskich - powinni podjąć "energiczne kroki", by problem nadmiernej imigracji uregulować.

"W sferze ekonomicznej, trzeba przyznać, sprawa jest trudniejsza" 

- uważa autor i przypomina, że Francuzi nie chcą słyszeć ani o tym, że mają dłużej pracować, ani że mogą stracić pewne elementy "hojnego systemu socjalnego - najdroższego na całym świecie".

"(Premier) Francois Bayrou, doceńmy tę zasługę, od dawna uznał, że walka z zadłużeniem (państwa) to imperatyw ekonomiczny i >>moralny<<. Miejmy nadzieję, że nie zadrży mu ręka" - konkluduje Brezet.

Prezydent Macron rozwiązał Zgromadzenie Narodowe w maju, po ogłoszeniu sondaży exit polls w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które ze znaczną przewagą wygrało Zjednoczenie Narodowe. Wybory parlamentarne wygrał w drugiej turze, w lipcu, sojusz partii lewicowych Nowy Front Ludowy (NFP), nie uzyskując jednak większości bezwzględnej.

Źródło

Skomentuj artykuł: