Glapiński: Za 8-10 lat dogonimy dzisiejszą Francję i Wielką Brytanię

Polska zaczyna wracać na ścieżkę bardzo przyzwoitego wzrostu gospodarczego. Jeśli ten trend się utrzyma to za 8-10 lat będziemy na dzisiejszym poziomie bogactwa na głowę, tego corocznego przyrostu bogactwa na głowę, wzrostu PKB na głowę, na poziomie dzisiejszej Wielkiej Brytanii i dzisiejszej Francji. To będzie bardzo przyzwoity poziom - powiedział podczas konferencji prasowej prof. Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego.

Podczas dzisiejszej konferencji prasowej, prezes NBP wskazywał, że wzrost gospodarczy w Polsce zaczyna przyspieszać i Polska na tle krajów regionu "zaczyna wracać na ścieżkę bardzo przyzwoitego wzrostu gospodarczego".

- Udaje się nam to utrzymywać przez ostatnich kilkanaście lat, to powoduje - że Polska w rozmiarze bogactwa na głowę mieszkańca bardzo szybko zbliża się do poziomu krajów najzasobniejszych, najbogatszych. Takie kraje jak Wielka Brytania, Francja, wcześniej Włochy, Hiszpania, my te kraje bardzo szybko "doganiamy". Jeśli ten trend się utrzyma to za 8-10 lat będziemy na dzisiejszym poziomie bogactwa na głowę, tego corocznego przyrostu bogactwa na głowę, wzrostu PKB na głowę, na poziomie dzisiejszej Wielkiej Brytanii i dzisiejszej Francji. To będzie bardzo przyzwoity poziom, co nie zmieni faktu, że jako Polacy będzie narzekać cały czas i odczuwać niedostatek, że jesteśmy biedniejsi od Niemiec. Na to trzeba więcej czasu

powiedział Adam Glapiński.

- Oznacza to, że za 8-10 lat będziemy państwem bardzo bogatym. Gdzie będzie Francja i Wielka Brytania wówczas? Tego nie wiemy. My z tego 1-proc. wzrost przechodzimy do 3-procentowego wzrostu - dodał.

Zdaniem Glapińskiego, taki poziom bogactwa powoduje, że społeczeństwo jest zamożniejsze, ma większe oszczędności, poprawiają się warunki życia, mieszkania, pojawia się coś w rodzaju stabilności rodzin, gospodarstw domowych , pojawiają się wyższe wydatki obronne, można mieć silną armię.

- Tym, którzy chcą dyskutować o wprowadzeniu w Polsce euro już teraz na siłę, przedwcześnie, nawet kosztem łamania konstytucji, ustaw i usuwania prezesa banku centralnego, radzę się zastanowić. Taka dyskusja za 8-10 lat miałaby sens z punktu widzenia ekonomicznego. Wcześniej - to działanie głęboko na szkodę Polski. Oznaczałoby, że nasze tempo wzrostu zostałoby zredukowane do tempa, jakie jest w "starej" UE. Na trwałe zostaniemy krajem biedniejszym, peryferyjnym. Kraje ESW, które weszły do strefy euro, rozwijają się dużo wolniej - dodał. 

Źródło

Skomentuj artykuł: