Inflacji w lipcu można się realnie obawiać [WYWIAD]

Inflacja lipcowa może okazać się znacząco wyższa od dotychczasowej. Tym bardziej, że np. spółdzielnie mieszkaniowe mogą wprowadzić podwyżki cen na ciepło systemowe. Zatem inflacji w lipcu można się realnie obawiać – wówczas i w kolejnych miesiącach może się ona zwiększyć z obecnych niecałych 3 do 5 i więcej%. A z ok. 5% w III kwartale powinna spać do ok. 4% w okolicach grudnia br. - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Maciej Pawlak: Ze wstępnych danych Eurostatu wynika, że zharmonizowany indeks cen konsumpcyjnych (tj. inflacja HICP) w strefie euro w maju br. był o 2,6% wyższy niż rok wcześniej. To więcej w porównaniu do 2,4% rdr odnotowanych w kwietniu. Tym samym maj był 35. miesiącem z rzędu, w którym inflacja HICP w strefie euro przekraczała 2-proc. cel Europejskiego Banku Centralnego. Jakie są szanse na to, że mimo to EBC obniży stopę referencyjną na najbliższym posiedzeniu w przyszłym tygodniu?

Piotr Soroczyński: Moim zdaniem nie jest to wiodący scenariusz. Mam wrażenie, że stopa referencyjna EBC pozostanie jeszcze przez jakiś czas na dotychczasowym poziomie, myślę, że nie do końca br. Wobec tego na najbliższym posiedzeniu EBC prawdopodobnie nie zdecyduje się na tę obniżkę. Bowiem obecnie inflacja HICP jednak, choć nieznacznie, poszła w górę. Ponadto ona już od długiego czasu znajduje się powyżej celu inflacyjnego. Nawet, gdy ten cel się trochę adaptuje w głowach bankierów EBC, jednak powinni oni pilnować nieprzekraczania owego poziomu 2%. Według mnie bank ten powinien obecnie przejść od fazy bardzo łagodnej polityki prowadzonej przez ponad dekadę do polityki bardziej konserwatywnej.

Dlaczego?

Bo jednak są przecież ujemne skutki tego, że inflacja 35. miesiąc z rzędu pozostaje zbyt wysoka. Dostrzegalne są w tym zjawisku elementy spirali płacowo-cenowej. Bo jeśli zbyt wysoka inflacja trwa nie dłużej niż rok, po czym wraca do niskiego poziomu, to można mówić o jednorazowym „wypadku przy pracy”. Lecz jeśli już 35 miesiąc inflacja pozostaje powyżej celu inflacyjnego, to trwa jednak zbyt długo. Wobec tego moim zdaniem decyzja o obniżce stopy referencyjnej nie zapadnie jeszcze na najbliższym posiedzeniu EBC.

Rozumiem, że, co można sobie wyobrazić sobie teoretycznie, nie grozi w tym wypadku scenariusz ogłoszenia przez EBC zmiany celu inflacyjnego z obecnych 2 do np. 2,5%, jak w Polsce?

Mechanizm jest taki, że to polska RPP Narodowego Banku Polskiego z obowiązującym u nas 2,5% „dopasowała się” do 2% wyznaczonym przez EBC. W dodatku w strefie euro cel inflacyjny kiedyś był wyznaczony na poziomie „do 2%”, więc oznaczało to raczej, że wynosi on 1% - z możliwością zwiększenia do 2%, a zatem, że inflacja nie powinna przekraczać maksymalnego poziomu 2%. A w Polsce wyznaczono cel na 2,5%, bowiem zdawano sobie sprawę, że u nas, przy wzroście wydajności w przemyśle, także osoby pracujące w usługach będą chciały podobnie zarabiać. I przez długi czas ten scenariusz się nie ziszczał. Ale w ostatnich kilku latach ziszcza się z nawiązką za lata poprzednie. A więc płace między przemysłem, a usługami zaczęły się u nas bardzo mocno wyrównywać. To jedna z przyczyn naszej inflacji. Przy naszej obecnej ok. 2,5% inflacji - w usługach jest ona na poziomie ok. 7%, a w produkcji towarów – tylko 1%.

Według szybkiego szacunku GUS, inflacja w Polsce w maju wzrosła do 2,5% w porównaniu z majem ub.r. - z 2,4 proc. r/d/r w kwietniu. Najbardziej, w porównaniu do ub. roku wzrosły ceny paliw. Jak może wzrosnąć inflacja w czerwcu i lipcu? Co będzie jej głównym motorem wzrostu w tych miesiącach? 

Najważniejsze, co się będzie działo w lipcu. Mają przecież wówczas zostać uwolnione ceny energii, co powinno dać znać o sobie w statystykach GUS. W odniesieniu do inflacji z maja br. nastąpiło zaskoczenie na plus, bo okazała się ona niższa niż się spodziewano. Konsensus wśród ekspertów wynosił 2,8%, najwięksi optymiści przewidywali 2,6%, a okazała się ostatecznie na poziomie 2,5%, a więc stosunkowo niskim. Zwłaszcza, że analitycy obawiali się wtórnego impulsu inflacji ze względu na kwietniową podwyżkę VAT na żywność. Fakt, że handlowcy sporo zrobili, by w kwietniu nie okazało się to zbyt bolesne dla klientów, jednak wydawało się, że w kolejnym miesiącu, czyli maju, podwyżki żywności jednak nastąpią, bo przecież sieci handlowe podwyżki wprowadzą, nie mogą do niej dokładać. Jednak tego wciąż specjalnie nie widać. Może się okazać, że po prostu nastąpiła kompensacja innymi cenami, które w ostatnich tygodniach spadły.

Zatem co z inflacją w czerwcu i później?

Prawdopodobnie jeszcze nie pójdzie znacząco w górę, natomiast będziemy bacznie się przyglądać, co nastąpi w lipcu. Bo przecież oprócz wycofania się rządu z funkcjonowania tarczy antyinflacyjnej na ceny prądu, dotyczyć to będzie mogło gazu – choć może nastąpią tu jeszcze jakieś czasowe przesunięcia. Bowiem część konsumentów energii dostaje rachunki za jej zużycie dopiero po jakimś czasie. Ale tak czy inaczej inflacja lipcowa może okazać się znacząco wyższa od dotychczasowej. Tym bardziej, że np. spółdzielnie mieszkaniowe mogą wprowadzić podwyżki cen na ciepło systemowe. Zatem inflacji w lipcu można się realnie obawiać – wówczas i w kolejnych miesiącach może się ona zwiększyć z obecnych niecałych 3 do 5 i więcej%. A z ok. 5% w III kwartale powinna spać do ok. 4% w okolicach grudnia br.

Czy mimo wcześniejszych zapowiedzi RPP może zdecydować się w związku ze stosunkowo obecnie niską inflacją u nas obniżyć stopy procentowe jeszcze w tym roku, a nie na początku następnego?

Nie wydaje mi się, żeby zaszły przesłanki do obniżek stóp jeszcze w tym roku. Bo jeśli już obecnie analitycy zastanawiają się, w jak dużym stopniu inflacja „ucieknie” w górę w lipcu i sierpniu, to chyba nie ma mowy w najbliższym czasie o obniżkach stóp. Przecież może się wkrótce okazać, że ich obecny poziom nie aż tak bardzo jest adekwatny do inflacji, wobec tego RPP nie będzie ich w najbliższym czasie obniżać. Wydaje mi się, że nie byłoby to z jej strony obecnie odpowiedzialne. Ewentualnie jeżeliby nastąpił jakiś super łagodny scenariusz rozwoju sytuacji, typu, że latem inflacja nie uciekłaby jakoś znacząco w górę, a jesienią zaczęłaby spadać, to może gdzieś ok. listopada mogłaby nastąpić przesłanka do przemyślenia, czy nie warto byłoby obniżyć stóp. Ale jest bardzo małe prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji – pierwszych ich obniżek można się spodziewać dopiero na początku 2025 r., niewykluczone, że od lutego.

W 2023 r. sytuacja materialna gospodarstw domowych poprawiła się – szacuje GUS. Nominalnie gospodarstwa domowe osiągały zarówno wyższe dochody, jak i wydatki. Poziom przeciętnego miesięcznego dochodu rozporządzalnego na osobę w ub.r. wyniósł 2678 zł i był wyższy od dochodu z 2022 r. nominalnie o 13,7%, a realnie o 2,1%. Czy także w tym roku możemy spodziewać się realnie wyższego dochodu rozporządzalnego na osobę niż w poprzednim roku?

Może tak być, dochody te mogły wówczas wzrosnąć ze względu na to, że świadczeniobiorcy otrzymali świadczenia dużo wyższe niż we wcześniejszych latach. Było to wynikiem wysokiej rewaloryzacji, która kompensowała wysoką inflację z poprzedniego, 2022 roku. W tym roku w marcu, nastąpił także spory, kilkunastoprocentowy wzrost świadczeń w związku z wysoką inflacją z ubiegłego roku. I nadal rosną płace. W ub.r. wzrosły nominalnie o 12-13 proc. w sektorze przedsiębiorstw, a w całej gospodarce zapewne też wysoko. I jak na razie ten trend, tj. ich kilkunastoprocentowy wzrost, sięga pierwszych miesięcy br., a do końca br. średnio może wynieść on co najmniej ok. 10 proc. Na tle dużo niższej niż w ub. roku inflacji nominalnie płace mogą średnio wzrosnąć na podobnym poziomie, co w ub.r., a realnie może to być nawet 5-6 proc. wzrostu.

W ub. roku łączna wielkość przewiezionych ładunków towarowych oraz wykonana praca przewozowa w porównaniu z 2022 rokiem nieznacznie zmniejszyły się. Dotyczy to zwłaszcza transportu kolejowego (o ponad 3%). Czy w br. jest szansa, by przewozy cargo, zwłaszcza kolejowe, uległy zwiększeniu w porównaniu z ub. rokiem?

Szansa na taki rozwój sytuacji jest. Cały ubiegły rok był recesyjny. Samo PKP Cargo wyszło co prawda na niewielki plus, ale przemysł był na minusie - rozwijał się sporo wolniej niż rok wcześniej. Sporo przewozów nie doszło ostatecznie do skutku, bowiem firmy nie odkupywały zapasów. Bo wiedziały, że nie mają zamówień. Słabo także było z eksportem, zwłaszcza w drugiej połowie ob. roku. Dlatego przewozy nie były duże, również koleją. Natomiast w br. jest szansa, że przy pewnym odbiciu gospodarki, produkcja przemysłowa będzie na plusie, budownictwo także, podobnie handel hurtowy i detaliczny. W związku z tym powinien nastąpić wzrost przewozów, i to nie tylko w wartościach nominalnych, ale i realnych.

 

Źródło

Skomentuj artykuł: