Nie będziemy co prawda mieli jakiegoś gwałtownego wzrostu bezrobocia przy obecnym stanie demografii. Ale na pewno obecnie nie ma już silnego popytu na pracę, co widać w wielu danych: o zatrudnieniu czy w prognozach popytu na pracę, czy po dotyczących spadającej dynamiki wzrostu wynagrodzeń. Nie widzimy tego wszystkiego jeszcze bardzo wyraźnie, bo wzrost płac ogółem napędza wciąż wzrost płacy minimalnej, która jeszcze do końca br. będzie „trzymała” ten ogólny wzrost. Ale później już niekoniecznie. Wobec tego konsumenci widzą, że sytuacja na rynku nie jest już tak dobra. I to się musi przełożyć na ich oczekiwania. Zaś druga rzecz – najważniejsza z punktu widzenia konsumpcji – spadająca dynamika wzrostu wynagrodzeń. A to przy spadającej wielkości zatrudnienia i jednoczesnym wzroście inflacji sprawia, że obecnie znajdujemy się już w innej sytuacji niż na przełomie 2023 i 2024 r. Rynek pracy nie jest już – jak jeszcze niedawno – rynkiem pracownika, a to negatywnie wpływa na nastroje - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Aleksandra Świątkowska, ekonomistka Banku Ochrony Środowiska SA.
Maciej Pawlak: Produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana w październiku 2024 r. na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane była niższa o 9,6% w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r. i wyższa o 1,9% w stosunku do września br. (przed rokiem wzrost o 2,5%). W styczniu-październiku br. produkcja budowlano-montażowa zmniejszyła się o 8,5% w porównaniu do takiego samego okresu w ub.r. Z czego wynikają słabe wyniki październikowe sektora budowlanego w porównaniu z ub. rokiem?
Aleksandra Świątkowska: Od wielu miesięcy trwa przerwa w wydatkowaniu środków unijnych. Bowiem do końca 2023 r., miała miejsce kumulacja tego procesu, związana z końcem jeszcze poprzedniej finansowej perspektywy UE (z lat 2014-2020, rozliczanej aż do końca 2023 r., w związku z pandemią COVID). Wówczas produkcja budowlano-montażowa rosła o nawet 15%. Natomiast w odniesieniu do nowych środków unijnych z obecnej perspektywy, skala podpisanych umów była na tyle niewielka, że obecnie obserwujemy „dziurę w projektach”.
Na czym to polega?
Z jednej strony zakończyły się projekty ze „starej” perspektywy, a z drugiej – nie płynęły środki z kolejnej. Obecny rok moim zdaniem to dokładne powtórzenie sytuacji z 2016 r. Widać to zarówno po stanie realizacji inwestycji publicznych i infrastrukturalnych, jak i też największych przedsiębiorstw z branży energetyki czy transportu, np. PKP – tych, które ze środków unijnych korzystają na naszym rynku w największym stopniu. Chodzi tu więc o kalendarz wydatkowania środków unijnych. To wszystko przekłada się na nastroje panujące w tej branży.
Według listopadowego badania GUS koniunktury w gospodarce w większości branż wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury kształtuje się na poziomie niższym lub zbliżonym do październikowego. W porównaniu z poprzednim miesiącem oceny koniunktury najbardziej pogorszyły się – obok przemysłu - w budownictwie. W większości badanych obszarów sygnalizowany jest brak zmian lub pogorszenie składowych „diagnostycznych” oraz wyraźny spadek ocen „prognostycznych”. Kiedy i pod jakimi warunkami oceny koniunktury w obu branżach staną się optymistyczne?
Z tymi ocenami nie zgodziłabym się. Trzeba bowiem patrzeć jakie nastroje generalnie panują w budownictwie w szerszej niż kwartalna perspektywie – one są jednak bardzo stabilne. Z drugiej strony np. przeprowadzane przez NBP badanie, które naszym zdaniem jest zdecydowanie lepsze od GUS-owskiego, pokazuje przez cały obecny rok, że w średnioterminowych prognozach popytu akurat budownictwo przoduje. Ponieważ w tej branży panuje przekonanie, że po okresie „przerwy” firmy tego sektora już przygotowują się i czekają na przyszłe, nowe kontrakty. A ponadto przy generalnym ograniczeniu inwestycji w sektorze przedsiębiorstw, jeszcze w I połowie br. najwięcej inwestowało u nas budownictwo, które obecnie oczekuje na wzrost aktywności w kolejnych miesiącach.
Jakie panują więc nastroje w tej branży?
Jak na takie tąpnięcie produkcji, powiedziałabym, że w sektorze budowlanym nastroje są bardzo stabilne – zwłaszcza w tym badaniu NBP budownictwo na tle innych branż wciąż wyróżnia się pozytywnie: jak wspomniałam chodzi przy tym o roczne – nie o kwartalne – prognozy. Choć generalnie obecnie sektor przedsiębiorstw charakteryzuje słaba sytuacja w inwestycjach. Bo akurat rynek mieszkaniowy lekko się poprawia, ale zbyt mało, by pociągnąć cały sektor budowlany. Bo jeśli chodzi o nakłady inwestycyjne polskich przedsiębiorstw w ogóle – obecnie jest na to słaby okres.
Zatem w przemyśle można faktycznie mówić o panujących złych nastrojach dotyczących koniunktury?
W przypadku tej branży faktycznie jest więcej stresu. Jest to bardziej powiązane ze słabą sytuacją cykliczną w krajach strefy euro, zwłaszcza w Niemczech. W tym, z pogorszeniem wyników naszej wymiany towarowej z tymi krajami. Sprzedaż krajowa naszych firm jakoś się trzyma, zaś ich sprzedaż za granicę jednak cały czas dołuje, przy ciągłym oczekiwaniu na ożywienie, zwłaszcza wobec przyszłego roku. W przypadku przemysłu dochodzi więc do niepewności bardziej cyklicznej. Dziura w wydatkowaniu środków unijnych była przecież oczekiwana i nie stanowi szoku. Natomiast w odniesieniu do koniunktury w krajach unijnych to w obecnym roku panował zdecydowany zastój. Generalnie w gospodarce globalnej panuje zastój w odniesieniu do przemysłu. Doszło do wygasania – po okresie pandemicznym - odbudowy zapasów w tej branży. Wobec tego przemysł wciąż dołuje. Gospodarka niemiecka ma wciąż problemy np. z wszelkimi dostosowaniami surowcowymi. Dla tego kraju istotnym wyzwaniem jest także globalny handel jako gospodarki bardzo od tego handlu zależnej. A przekłada się to także na naszą gospodarkę. Stąd więcej stresu panuje w naszym przemyśle niż w budownictwie.
W styczniu-październiku 2024 r. oddano do użytkowania 162,5 tys. mieszkań, tj. 10,5% mniej niż w analogicznym okresie 2023 r. W okresie dziesięciu miesięcy 2024 r. wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia budowy 243,8 tys. mieszkań, tj. o 23,0% więcej niż przed rokiem. W pierwszych dziesięciu miesiącach 2024 r. rozpoczęto budowę 204,8 tys. mieszkań, tj. o 29,1% więcej niż przed rokiem. Czy to już początek boomu w budownictwie mieszkaniowym?
Nie wiem czy można mówić już o boomie. Choć mamy do czynienia z ożywieniem w tym segmencie budownictwa po okresie pewnego osłabienia. W przypadku ilości rozpoczynanych budów można mówić o poprawie. Jednak w odniesieniu do aktywności w budownictwie mieszkaniowym istotne jest saldo pomiędzy mieszkaniami znajdującymi się w budowie, a tymi, oddawanymi do użytku. W tym przypadku branża jest już na plusie. Mieszkań w budowie (prawie 205 tysięcy) jest już więcej niż tych oddawanych do użytku (162,5 tys.). W tym zatem przypadku mamy już więc do czynienia z realnym wzrostem aktywności budownictwa mieszkaniowego. I to się powinno dalej utrzymywać. Ale raczej nie należy oczekiwać jakiegoś super dynamicznego wzrostu.
Dlaczego?
Bo przecież, żeby utrzymał się bardzo wysoki wzrost – jeszcze przez np. dwa lata, liczba rozpoczynanych budów musiałaby jeszcze dalej rosnąć. Ale mamy obecnie w tym przypadku do czynienia raczej z odreagowaniem na wcześniejsze spadki w tym segmencie budownictwa.
Mają tu także udział oczekiwania branży co do wysokości stóp procentowych niezmienianych od roku i wciąż relatywnie wysokich, co walnie przyczynia się do popytu na kupowanie mieszkań.
Oczywiście. Ale także ogólna sytuacja – panująca niepewność w gospodarce ma tu swoje przełożenie.
W listopadzie br. odnotowano pogorszenie obecnych nastrojów konsumenckich przy jednoczesnym braku zmian przyszłych nastrojów konsumenckich w stosunku do poprzedniego miesiąca. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), wyniósł - 17,1 i był o 1,3 p. proc. niższy w stosunku do poprzedniego miesiąca. Wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej (WWUK), nie zmienił się w stosunku do poprzedniego miesiąca i ukształtował się na poziomie -11,6. Spośród składowych tego ostatniego wskaźnika najbardziej pogorszyły oceny przyszłej sytuacji ekonomicznej kraju oraz przyszłego poziomu bezrobocia. Jakie mogą być przyczyny takich ocen przyszłych nastrojów konsumenckich?
Ostrożnie podchodziłabym do porównywania wielkości tych wskaźników z miesiąca na miesiąc. Bo przecież nie są to twarde dane, np. dotyczące ilości jakichś wyprodukowanych towarów, ale jednak subiektywne oceny badanych osób. Trzeba to przecież jeszcze wszystko uśredniać. Zaś sam spadek nastrojów w odniesieniu do konsumentów i konsumpcji pokazuje, że ten najlepszy czas mamy już za sobą. Wręcz przyzwyczailiśmy się do lekkiego pogorszenia tych nastrojów. Faktycznie doszło np. do pogorszenia sytuacji na rynku pracy. Bo przecież dochodzą sygnały, że mamy do czynienia z naprawdę innym rynkiem pracy niż jeszcze kilka kwartałów temu. I możemy mówić o ryzyku gwałtownego wzrostu bezrobocia. A jeśli chodzi o popyt na pracę weźmy np. pod uwagę sytuację panującą w przemyśle, co zaczyna się przekładać na pewno rodzaju dostosowania popytowe. Doszło przecież do utrzymującego się od początku br. ogólnego spadku zatrudnienia.
Jak sytuacja wyglądać będzie dalej?
Nie będziemy co prawda mieli jakiegoś gwałtownego wzrostu bezrobocia przy obecnym stanie demografii. Ale na pewno obecnie nie ma już silnego popytu na pracę, co widać w wielu danych: o zatrudnieniu czy w prognozach popytu na pracę, czy po dotyczących spadającej dynamiki wzrostu wynagrodzeń. Nie widzimy tego wszystkiego jeszcze bardzo wyraźnie, bo wzrost płac ogółem napędza wciąż wzrost płacy minimalnej, która jeszcze do końca br. będzie „trzymała” ten ogólny wzrost. Ale później już niekoniecznie. Wobec tego konsumenci widzą, że sytuacja na rynku nie jest już tak dobra. I to się musi przełożyć na ich oczekiwania. Zaś druga rzecz – najważniejsza z punktu widzenia konsumpcji – spadająca dynamika wzrostu wynagrodzeń. A to przy spadającej wielkości zatrudnienia i jednoczesnym wzroście inflacji sprawia, że obecnie znajdujemy się już w innej sytuacji niż na przełomie 2023 i 2024 r. Rynek pracy nie jest już – jak jeszcze niedawno – rynkiem pracownika, a to negatywnie wpływa na nastroje. Mniej istotne więc w tym przypadku są te zmiany nastrojów z miesiąca na miesiąc. Tak czy inaczej w odniesieniu do nastrojów konsumenckich trend będzie raczej negatywny.