Zatrudnianie obcokrajowców nie ma zbyt dużego przełożenia na poziom bezrobocia. Stanowi bowiem dodatkowy kanał, na którym zasypujemy luki na naszym rynku pracy. Nie mamy do czynienia z konkurencją o miejsca pracy, ale raczej z zatrudnianiem obcokrajowców, których gdyby nie było, wakujące miejsca pracy pozostawałyby nie obsadzone, biorąc pod uwagę, z jak niskim poziomem bezrobocia mamy obecnie do czynienia – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Rozmawia Maciej Pawlak
Inflacja w grudniu 2021 r. w porównaniu z grudniem 2020 r. wzrosła wg GUS o 8,6%, a w stosunku do listopada - o 0,9 pkt. proc. i jest tym samym najwyższa od 21. lat. W porównaniu z grudniem 2020 r. najbardziej wzrosły ceny paliw do prywatnych środków transportu (o 32,9%) oraz nośników energii (o 14,3%). Czy inflacja osiągnęła już swój szczyt? Jak bardzo może ją obniżyć Tarcza antyinflacyjna w miesiącach zimowych?
Wszystko wskazuje na to, że to jest szczytowy poziom inflacji. Przy czym, o ile można było zakładać jeszcze pewien czas temu, zanim zostały ogłoszone pierwsze Tarcze antyinflacyjne, że osiągniemy pewien stromy szczyt, a następnie - bardzo stromy spadek z tego punktu, który wystąpi w I kwartale br., kontekst Tarczy antyinflacyjnej powoduje, że zdejmuje ona szczyt inflacji i go wygładza. Wiele przy tym wskazuje na to, że już wkrótce będziemy mieli do czynienia ze szczytowym punktem inflacji, ale też nie będzie tak, że zacznie ona gwałtownie spadać w kolejnych miesiącach. Raczej wydaje się, że będzie przez pewien czas utrzymywała się na podwyższonym poziomie co najmniej w perspektywie I kwartału. Zaś w kolejnych miesiącach zachowa się w taki sposób, że będzie co prawda hamować, ale tempo hamowania nie będzie gwałtowne. Zwłaszcza, że o ile głównym motorem inflacji są rosnące ceny paliw, to inflacja bazowa, pomijająca paliwa, także rośnie - jest na wysokim poziomie.
Dlaczego się tak dzieje?
Składają się na to różne czynniki. Oprócz wzrastających cen surowców - ograniczenia po stronie podażowej. A ponadto inflacja ma charakter popytowy: popyt w gospodarce jest silny, podaż - niestety nie na tyle duża, by temu sprostać. Odnotowujemy przy tym wysoką dynamikę wzrostu wynagrodzeń, niskie bezrobocie i rozgrzany rynek pracy. To także napędza obserwowany wciąż wzrost cen. Wobec tego bariery, które istniały dla tego wzrostu w poprzednich latach, w zasadzie nie istnieją. Rynek już dostosował się do takich warunków, kiedy istnieje wysoka dynamika inflacji i to przekłada się na ceny towarów i usług dla konsumentów. Jest to przy tym mechanizm, który się utrwala poprzez występujące oczekiwania inflacyjne - na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. W związku z tym musimy się liczyć z tym, że inflacja będzie spadać w stosunkowo wolnym tempie w 2022 i 2023 roku.
A kiedy może nastąpić osiągnięcie spadku inflacji do tzw. celu inflacyjnego wyznaczonego przez Radę Polityki Pieniężnej (2,5% z możliwością odchylenia o 1%)?
Wygląda na to, że do tego poziomu może dojść dopiero w okolicach końcówki 2023 roku.
Według ministerstwa rodziny i polityki społecznej stopa bezrobocia rejestrowanego w końcu 2021 r. wyniosła 5,4 proc., tj. o 0,9 pkt. proc. mniej niż w grudniu 2020 r. (wówczas 6,3 proc.). Czy w polskich warunkach to optymalny poziom bezrobocia? Czy powinno jeszcze ono dalej spadać?
Biorąc pod uwagę, że wciąż mamy do czynienia z silnym popytem na pracę, to stopa bezrobocia nadal będzie się obniżać, choć w bardzo umiarkowanym tempie. Zakładam, że w stosunku do obecnego poziomu o 0,3-04 pkt. procentowego jeszcze w przyszłym roku. Rzecz jasna nakładają się na to czynniki sezonowe. W I kwartale br. nastąpi jeszcze wzrost stopy bezrobocia wynikający właśnie z czynników sezonowych, następnie na wiosnę ponownie dojdzie do spadków. Wydaje się generalnie, że wszystko zmierza do tego, że zostanie osiągnięty poziom ok. 5 proc. bezrobocia. I nawet atmosfera niepewności, z którą mamy do czynienia w gospodarce, nie powinna tu nic zmienić. Niezależnie od tego deficyty na rynku pracy (i ich świadomość) wciąż są na tyle istotne, że nawet w warunkach niepewności firmy są skłonne do zwiększania podaży zatrudnienia, oczekując większego popytu już w kolejnych latach. Nie zważają zbyt mocno na covidowe zawirowania w gospodarce ostatnich miesięcy.
Jak bardzo na aktualny poziom bezrobocia na polskim rynku pracy wpływa zatrudnianie obcokrajowców, zwłaszcza z Ukrainy?
Zatrudnianie obcokrajowców nie ma zbyt dużego przełożenia na poziom bezrobocia. Stanowi bowiem dodatkowy kanał, na którym zasypujemy luki na naszym rynku pracy. Nie mamy do czynienia z konkurencją o miejsca pracy, ale raczej z zatrudnianiem obcokrajowców, których gdyby nie było, wakujące miejsca pracy pozostawałyby nie obsadzone, biorąc pod uwagę, z jak niskim poziomem bezrobocia mamy obecnie do czynienia.
Ceny lokali mieszkalnych w 3 kwartale 2021 r. wg GUS wzrosły o 2,6% w stosunku do 2 kwartału 2021 r. W porównaniu z analogicznym okresem 2020 r. ceny lokali mieszkalnych wzrosły o 8,9%. Z drożejącymi mieszkaniami przyjdzie nam żyć zapewne także w br. Jak bardzo mogą one drożeć w najbliższych miesiącach?
Warunki, przynajmniej po stronie kosztów pieniądza, będą mniej sprzyjające do tego, by popyt na rynku mieszkaniowym w dalszym ciągu wzrastał. Przy tym trochę czasu potrzeba jeszcze, by obecny poziom popytu wyhamował. Możliwe, że z pewnym opóźnieniem zobaczymy te efekty. Jednak wydaje się, że źródła finansowania inwestycji na tym rynku będą mniejsze. I to będzie w jakimś stopniu go studzić. Z drugiej strony dynamika wzrostu dochodów gospodarstw domowych była w ostatnim czasie stosunkowo wysoka. Pewne rezerwy oszczędności zostały zgromadzone i będą wykorzystywane. Przy tym mamy obecnie do czynienia z trochę innym otoczeniem. Być może skoro stopy procentowe zaczęły iść w górę, to zbliża się moment, w którym realne stopy procentowe przestaną być ujemne (choć wciąż takie pozostają, mimo ich wzrostu w ostatnim czasie). A to też spowoduje, że inne będzie podejście do nieruchomości jako lokaty kapitału. Wydaje się więc, że możemy spodziewać się pewnego złagodzenia trendów wzrostowych cen na rynku mieszkaniowym, które były bardzo dynamiczne w 2021 r. Nie jestem mimo to przekonany, że nastąpi w tym zakresie jakiś gwałtowny zwrot. Myślę, że wszystko będzie zmierzać w kierunku wzrostu złagodzenia tendencji wzrostowych, które dotąd miały miejsce. A więc wzrost cen nadal będzie występował, ale na poziomie raczej umiarkowanym.
Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję o podwyższeniu stopy referencyjnej NBP o 0,50 pkt proc., tj. do poziomu 2,25%. Prawdopodobnie można się spodziewać następnych podwyżek w kolejnych miesiącach. Na jakim pułapie mogą się zatrzymać: 3, 4 czy więcej procent? Od czego to zależy? Jakie to będzie wywoływać reperkusje w gospodarce?
Nie ma wciąż pewności do co tego, jaki będzie docelowy poziom stóp procentowych. Natomiast biorąc pod uwagę wysoki wzrost cen energii, z jednej strony poza zasięgiem wpływu RPP, ale, który z drugiej strony oddziałuje na oczekiwania inflacyjne i możliwość ich utrwalenia się, powoduje to, że konsensus rynkowy co do docelowej wysokości stóp w tym przesuwa się do poziomu 4, a nie 3%. Istotny jest również fakt, że zmienia się wkrótce skład RPP - dojdzie do wymiany dwóch jej obecnych członków. Ci nowi mogą mieć inne nastawienie niż obecni do optymalnego poziomu stóp. Natomiast biorąc pod uwagę obecne tendencje rynkowe i że inflacja będzie się utrzymywać na poziomie powyżej celu inflacyjnego jeszcze przez długi okres - może dwuletni, a także to, co NBP ogłosi w marcowej projekcji inflacyjnej - to raczej spodziewałbym się, że cykl tzw. zacieśnienia polityki pieniężnej (podwyższania stóp) będzie kontynuowany. Wobec tego poziom wysokości stóp zapewne w tym roku dojdzie do 4%.
Jak się to przełoży na wysokość rat spłacanych kredytów bankowych?
Spowoduje to dosyć istotny wzrost tych rat. Weszliśmy już obecnie powyżej poziomu stóp niż obowiązującego jeszcze przed obniżkami wprowadzonymi na początku pandemii koronawirusa. Zatem wielu kredytobiorców dostrzeże wzrost swoich rat, ponieważ obecnie doszło do pierwszej od prawie 10 lat podwyżki stóp procentowych. Będzie to zmniejszać popyt na kupno mieszkań i zdolność kredytową ich potencjalnych nabywców. A także będzie wpływać na skłonność do konsumpcji osób, które już są kredytobiorcami. Bo przecież będą one musiały uwzględniać w swoich budżetach domowych ryzyko faktycznego wzrostu rat kredytów.