Nowe praktyki ubezpieczycieli. Polacy dostaną po kieszeni

Eksperci rynkowi informują, że po wprowadzeniu przez PZU zmian w sposobie likwidacji szkód OC komunikacyjnych inni ubezpieczyciele idą w ich ślady. Ostrzegają też, że nowy trend zagraża interesom konsumentów, bo naprawa pojazdu według tak sporządzonego kosztorysu może nie doprowadzić go do stanu sprzed kolizji czy wypadku. Może być też wykonywana np. na słabej jakości częściach. A to obniży wartość pojazdu. Chcąc tego uniknąć, poszkodowani będą musieli sami dopłacać do wykonywanych usług. Może również dojść do tego, że autoryzowane warsztaty zaczną odmawiać napraw bezgotówkowych.

W lipcu br. PZU zaczął informować poszkodowanych w kolizjach i wypadkach o nowym sposobie likwidacji szkód komunikacyjnych, polegającym na kierowaniu napraw do warsztatów należących do tzw. sieci preferowanej. W reakcji na nowe praktyki ubezpieczyciela takie organizacje, jak Związek Dealerów Samochodów, Automobilklub Polski, Organizacja Pracodawców Ziemi Lubuskiej, Polska Izba Motoryzacji, Polska Izba Doradców i Pośredników Odszkodowawczych oraz Związek Rzemiosła Polskiego, wydały komunikat, w którym wezwały PZU do zaprzestania działań określonych jako „niezgodnych z prawem”. Ponadto ZDS wystosował pismo do Rzecznika Finansowego, który zapowiedział, że zbada sprawę.

Z prezentowanego przez PZU stanowiska wynika, że poszkodowany ma możliwość dokonania wyboru optymalnego z jego punktu widzenia oraz uzyskania adekwatnego do poniesionej szkody odszkodowania. Oferowane mu są trzy sposoby wyrównania szkody powstałej w wyniku wypadku, a każdy przypadek będzie podlegał indywidualnej ocenie

opisuje Adam Rafalski z Biura Rzecznika Finansowego.

Jak tłumaczy Łukasz Szarama, ekspert m.in. Polskiej Izby Motoryzacji i Ogólnopolskiej Motoryzacyjnej Rady Technicznej, poszkodowany, korzystając z obsługi narodowego ubezpieczyciela, może oddać auto do naprawy podmiotowi z tzw. sieci partnerskiej. Wówczas płatnik odszkodowania sam ze swoim partnerem w interesach wyznacza jego wysokość. Ewentualnie klient może zwrócić się do niezależnego serwisu czy ASO. Jednak wtedy musi liczyć się z istotną dopłatą do naprawy z własnej kieszeni, co podkreśla ekspert. I dodaje, że trzecią opcją jest przyjęcie propozycji przeważnie zaniżonego, kosztorysowego rozliczenia, które często oznacza naprawę bez faktur, a więc w szarej strefie i wątpliwej jakości.

Tożsamą optymalizację zaczęli stosować już także inni ubezpieczyciele, m.in. Ergo Hestia, WARTA oraz Link 4, co zdecydowanie uderza w interesy zwykłych konsumentów. Naprawa zgodna z kosztorysem ubezpieczyciela nie doprowadzi pojazdu do stanu sprzed szkody. Będzie wykonana na częściach nieoryginalnych, bez certyfikacji producenta, najtańszymi materiałami lakierniczymi i z pominięciem pełnej technologii naprawy

stwierdza adwokat Magdalena Rok-Konopa z Polskiej Izby Pośredników i Doradców Odszkodowawczych.

Natomiast Maciej Kamiński, ekspert rynku ubezpieczeniowego, prezes HELPER CPP, uważa, że w praktyce mało który poszkodowany będzie gotowy dopłacić do naprawy, żeby mieć w samochodzie oryginalne części. Nie każdy weźmie pod uwagę to, że tzw. zamiennik, czyli np. nieoryginalną lampę, będzie trzeba szybko znowu wymienić. Ekspert przewiduje, że tego typu straty finansowe, odsunięte w czasie, będą rosły. I szybko zacznie przybywać napraw, a czas ich realizacji będzie się wydłużał. Ale to tylko jedna z wielu konsekwencji, jakie czekają konsumentów, jeśli ww. praktyki ubezpieczycieli nie zostaną zmienione.

Trzeba też dodać, że każda kolejna szkoda na pojeździe będzie likwidowana w taki sam, czyli możliwie najtańszy, sposób. W konsekwencji wartość samochodu będzie coraz bardziej spadać. To istotnie zaniży jego cenę w przypadku sprzedaży i będzie ewidentną stratą na majątku właściciela

alarmuje mec. Rok-Konopa.

Z kolei Matusz Szymaniak z grupy dealerskiej Audi Krotoski ostrzega, że sieci partnerskie towarzystw ubezpieczeniowych mogą realizować naprawy na częściach alternatywnych, które mogą obniżać wartość pojazdu nawet do o 70%. Najwięcej stracą przez to właściciele samochodów premium. Natomiast radca prawny Paweł Tuzinek ze Związku Dealerów Samochodów wyjaśnia, że gdyby rozebrać na części auto, kupione np. za 100 tys. zł, to ich suma wyniesie ok. 120-125% wartości pojazdu. To obrazuje rozmiar możliwej straty. Zdaniem eksperta, niektóre serwisy, jeżeli nie będą otrzymywać świadczeń od ubezpieczyciela w prawidłowej wysokości, mogą robić naprawy po niższych kosztach, stosując materiały słabszej jakości, a klienci nawet nie będą o tym wiedzieli.

Innym realnym zagrożeniem może być to, że już niedługo część warsztatów zacznie odmawiać poszkodowanym wykonywania usług. Powodem tego będzie pewność, że nie odzyskają pełnego wynagrodzenia od ubezpieczycieli, a poszkodowani nie zechcą dopłacać z własnych kieszeni. Renomowane serwisy nie będą też chciały brać na siebie ryzyka oferowania usług o zaniżonej jakości, dostosowanej do nierealnie niskich stawek towarzystw ubezpieczeniowych. Coraz trudniej będzie więc naprawiać samochody w systemie bezgotówkowym

prognozuje Maciej Kamiński.

Zadaniem Mariusza Szymaniaka najbardziej niebezpieczne w całej tej sytuacji jest to, że naprawy wykonywane w nieautoryzowanych serwisach BL, w większości nieposiadających dostępu do technologii naprawy producenta, nie gwarantują tego, co dla klienta jest najważniejsze, czyli odbudowania pojazdu do stanu sprzed szkody. Technologia naprawy w autoryzowanych jednostkach danej marki jest droższa nie dlatego, że dealerzy chcą więcej zarabiać, ale dlatego, że odbudowa zgodnie z technologią kosztuje więcej. Oryginalne części gwarantujące bezpieczeństwo, ale są droższe od zamienników i części naprawianych. Na bezpieczeństwie klientów nie wolno oszczędzać.

Sytuacja wyglądałaby znacznie lepiej dla konsumentów, gdyby tylko PZU stosowało ww. sposób. Ale jeżeli już po trzech miesiącach od wprowadzania nowych zasad przez lidera rynku, są sygnały, że inne firmy ubezpieczeniowe idą w ślad za nim, to bardzo szybko mogą spełnić się takie scenariusze, jak wzrost cen napraw czy brak możliwości ich realizacji

dodaje ekspert z HELPER CPP.

Według Łukasza Szarama, obecnie coraz częściej dochodzi do dyktatu cenowego i jakościowego ubezpieczycieli. Dlatego należy wzmocnić ochronę konsumentów, wprowadzając m.in. niezależnych rzeczoznawców do wyliczania szkód. Trzeba uregulować zasady funkcjonowania napraw i serwisów, na wzór innych krajów europejskich oraz wzmocnić dla równowagi ich reprezentatywność. W ocenie eksperta, brakuje też konkretnego działania, które realnie odczułyby firmy ubezpieczeniowe, np. ze strony UOKiK, KNF i Rzecznika Finansowego.

Trudno na chwilę obecną przesądzać w sposób jednoznaczny, jakie konsekwencje mogą nieść za sobą wprowadzone przez PZU zmiany dot. likwidacji szkód OC komunikacyjnych. Dotychczas Rzecznik Finansowy nie odnotował, aby inne zakłady ubezpieczeń wprowadziły analogiczną praktykę. Jednak na bieżąco przygląda się napływającym do biura skargom. W razie zauważenia naruszeń po stronie ubezpieczycieli, będzie podejmować działania w ramach ustawowych kompetencji

zapewnia Adam Rafalski.

Biuro prasowe UOKiK informuje, że do Urzędu wpływają skargi w związku ze zmianami procedur rozliczania kosztów napraw szkód zgłaszanych w ramach ubezpieczeń OC, wprowadzonych przez PZU. Są one na bieżąco analizowane pod kątem potencjalnego naruszenia praw konsumentów i działań ograniczających konkurencję. Na razie nie ma jednak doniesień w sprawie innych podmiotów powielających tego typu działania. Biuro prasowe UOKiK zachęca konsumentów do powiadamiania o możliwych nieprawidłowościach w działaniach ubezpieczycieli, co ułatwi lepsze monitorowanie rynku ubezpieczeń. Z kolei Polska Izba Ubezpieczeń nie komentuje działań swoich członków.

Działania PZU odbiły się szerokim echem, bo ma największy udział w rynku. Jednak wkrótce będzie głośno też o podobnych praktykach innych ubezpieczycieli, których klienci nie zdążyli jeszcze złożyć skarg odpowiednim instytucjom. Związek Dealerów Samochodowych, Polska Izba Motoryzacji, Cech Rzemiosł Motoryzacyjnych w Warszawie, Automobil Klub Polska oraz Polska Izba Izby Pośredników i Doradców Odszkodowawczych kierują zawiadomienie do UOKiK w sprawie kilku ww. towarzystw ubezpieczeniowych. Zwracamy w nim uwagę na potrzebę ochrony interesów konsumentów

podsumowuje mec. Magdalena Rok-Konopa.
Źródło

Skomentuj artykuł: