Pączka: Rosnące zarobki mają silny wpływ na finanse przedsiębiorstw

Perspektywy rozwoju gospodarczego, mimo pewnych trudności w otoczeniu prawnym, są na tyle dobre, że nie powinno dojść do jakiejś większej liczby upadłości w drugim półroczu br. w porównaniu z latami poprzednimi. Co więcej, według mnie trend mniejszej liczby upadłości powinien się utrzymać - mówi w wywiadzie z Maciejem Pawlakiem dla filarybiznesu.pl Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Maciej Pawlak, filarybiznesu.pl: W I półroczu br., jak poinformował GUS, odnotowano 210 upadłości firm w Polsce, podczas gdy w 2020 r. - 299, a w przedpandemicznym 2019 r - 286. Z czego wynika dużo niższa liczba upadłości w br.? Czy w miarę odchodzenia od Tarcz finansowych w kolejnych kwartałach upadłości może być więcej?

Arkadiusz Pączka: To wszystko uzależnione jest od rozwoju pandemii. Bo wprowadzenie kolejnego lockdownu może się przełożyć na falę upadłości przedsiębiorstw - a pamiętajmy, że na zmniejszenie tego zjawiska wpłynęło wsparcie dla przedsiębiorców ze strony państwa w postaci wspomnianych Tarcz finansowych PFR. Ponadto duża część przedsiębiorców miała skumulowane oszczędności, które z pewnością przełożyły się na utrzymanie płynności finansowej firm, a nie - ich upadłości. Mam wrażenie, że dziś przedsiębiorcy - rzecz jasna ci, którzy sobie mogą na to pozwolić - inaczej i baczniej analizują płynność finansową swoich firm, tak, by utrzymać działalność gospodarczą i nie dochodziło do upadłości. Pamiętajmy też, iż nie tak dawno temu dochodziło do sporej liczby upadłości np. w branży budowlanej - a zatem w sektorze, który, pomimo pandemii, pozostaje w dobrej sytuacji, nie mówiąc o sektorze deweloperskim. Otóż w budownictwie i infrastrukturze praktycznie nie było fali upadłości, znanej jeszcze sprzed kilku lat. 

A co z upadłościami w II półroczu?

Myślę, że perspektywy rozwoju gospodarczego, mimo pewnych trudności w otoczeniu prawnym, są na tyle dobre, że nie powinno dojść do jakiejś większej liczby upadłości w drugim półroczu br. w porównaniu z latami poprzednimi. Co więcej, według mnie trend mniejszej liczby upadłości powinien się utrzymać. Chyba, że doszłoby do dużego lockdownu przy jednoczesnym braku wsparcia finansowego ze strony państwa na zasadzie Tarcz PFR. Wówczas do upadłości mogłoby dojść np. w sektorze hotelarskim czy gastronomicznym. Ale jestem mimo wszystko dobrej myśli, a więc, że uda się uniknąć kolejnego lockdownu. Tym bardziej, że przedsiębiorcy, mając doświadczenie z minionych, pandemicznych miesięcy, obecnie mocniej monitorują swój standing finansowy i płynność finansową. 

Przeciętny poziom zarobków na koniec II kwartału br. wynosił 5504,52 zł (rok wcześniej było to 5024,48 zł). Jak bardzo rosnące koszty pracy wskutek wzrostu płac wpływają na stan finansowy polskich firm?

Faktycznie rosnące zarobki mają silny wpływ na finanse przedsiębiorstw. A pamiętajmy, że łączne koszty pracy są u nas stosunkowo duże. Wobec tego przedsiębiorcy bardzo mocno analizują wszelkie zmiany w tym zakresie. Pamiętajmy przy tym o wprowadzanym systemie dodatkowych emerytur (PPK) czy o podwyżkach płacy minimalnej. Bierzmy też pod uwagę zróżnicowaną sytuację pod względem płac w poszczególnych sektorach. Bo w niektórych średnia płaca na poziomie 5,5 tys. zł jest nadal stosunkowo wysoka, a w innych wydaje się relatywnie niska, jak np. w dużych sieciach handlowych, które szybko zmierzają ku tej kwocie. Dzisiaj jednak większym problemem - od zapewniania odpowiednich zarobków - wydaje się znalezienie rąk do pracy w niektórych branżach. Stąd biorą się duże naciski na możliwość zatrudniania cudzoziemców. Dotyczy to szczególnie firm produkcyjnych, czy branż, które lockdown szczególnie dotknął, choćby gastronomicznej, która szczególnie odczuwa brak rąk do pracy, bowiem w czasie lockdownu wielu kelnerów czy kucharzy zmieniło miejsce pracy i nie chce wracać do gastronomii. Rzecz jasna płace rosną i będą rosły. Stanowią przy tym one dla przedsiębiorców istotny element w analizie standingu finansowego swoich firm. Dlatego też zresztą istotne są wszelkie zmiany w zakresie kosztów pracy m.in. z uwzględnieniem zmian w wysokości składki zdrowotnej proponowanych w Polskim Ładzie. Bo przecież firmy muszą planować swoje budżety już na przyszły rok. 

12 sierpnia przypadał Dzień Młodzieży. GUS z tej okazji ogłosił m.in , że liczba młodych osób w wieku 15-24 lata spadła z poziomu 5,7 mln w 2020 r. do 3,8 mln w 2020. Jaki wpływ na gospodarkę przyniesie ta negatywna tendencja?

Ona się niestety utrzyma. Obecna struktura demograficzna nie jest korzystna w zakresie wchodzenia młodych roczników na rynek pracy i edukacyjny. Jest to przy tym bardzo istotny problem z punktu widzenia poszukiwania pracowników. Stąd tak silny popyt na zatrudnianie także cudzoziemców, w tym tych, którzy u nas studiują i zamierzają w Polsce zostać. Tendencja zmniejszania się liczby młodych ludzi w Polsce ma także przełożenie na kwestie zatrudniania seniorów. Musimy się także skupić na wypełnieniu powiększającej się luki na rynku pracy. Rzecz jasna część pracodawców skupia swoją uwagę na zatrudnianiu seniorów. Jednak analizując przy tym znaczenie programu 500+, który miał m.in. stymulować zwiększenie dzietności, widzimy, że problem ten stanowi duże wyzwanie. Musimy więc skupić się bardzo nie tylko na rozwoju polityki demograficznej, ale i na polityce zatrudniania cudzoziemców. Bo polska gospodarka będzie mocno odczuwała skutki dalszego zmniejszania się liczby młodzieży. Będzie to przecież rzutowało m.in. na wielkość zasobów pracowników na rynku pracy, co odbije się negatywnie na sytuacji polskich przedsiębiorców.

Według ostatniego raportu firmy Cushman & Wakefield w tym i przyszłym roku będą finalizowane wcześniej rozpoczęte realizacje budynków biurowych, przy tym w kolejnych latach: 2023 i 2024 liczba takich inwestycji oddawanych do użytku będzie wyraźnie niższa z powodu zmniejszenia się popytu na powierzchnie biurowe wskutek ograniczeń pandemicznych. Czy oznacza to, że praca zdalna („tzw. Home office”) zamiast w biurze pozostanie już na dłuższe lata?

Uważam, że nie pozostanie. Home office ma wpływ na jakość pracy osób zatrudnionych, na ich wzajemną współpracę. Myślę, że część z nich sama będzie chciała powrócić do pracy w biurach - nie tylko do miejsca pracy, ale i do zespołów, kolegów. Sam jestem zwolennikiem tego, że o ile nie dojdzie do ostrego lockdownu, powrócimy w większości do biur. Natomiast będą zawody, a także osoby, które wciąż będą ceniły pracę zdalną, a z drugiej strony część pracodawców będzie patrzeć na tę kwestię pod kątem kosztów wynajmowanych powierzchni, przełożenia tego na wydajność i na zamierzone cele. Wobec tego pozostanie przy pracy zdalnej pozostanie kuszącą perspektywą. Ale nie wiem czy w perspektywie dłuższej: 5-10 lat. Być może tylko w kontekście tego i przyszłego roku. Mam więc wrażenie, że pracodawcy będą przeprowadzać takie kalkulacje w odniesieniu nie dłużej niż roku. Zobaczymy, jak to się przełoży na rekrutację pracowników, na osiągane cele, na budowanie zespołów pracowniczych itd. Tak więc uważam, że za pięć lat nie będzie przeważała praktyka zatrudniania na zasadzie pracy zdalnej. Ona pozostanie, ale nie w takim zakresie, jak mogłoby się to dziś wydawać. 

Według danych przytoczonych przez premiera Mateusza Morawieckiego w ub.r. w Polsce udzielono 120 tys. pozwoleń na budowę domów, a więc o 50% więcej niż w 2015 r. Jaki może być realny wpływ na wzrost liczby budowanych domów programu realizacji takich domów zaproponowanego w Polskim Ładzie?

Znajdujemy się w ciekawym okresie. Bo z jednej strony istnieje bardzo rozgrzany rynek mieszkań deweloperskich, rząd planuje wprowadzenie kolejnych instrumentów zwiększających na nim popyt. Takie jak gwarancje dla wkładu własnego (do 100 tys. zł), umorzenia i inne elementy, które według mnie jeszcze bardziej pobudzą ten rynek. Mamy jednocześnie wyzwania w polityce mieszkaniowej, które zawsze stanowią piętę achillesową - budowa mieszkań socjalnych i budownictwa dla osób z niskimi dochodami, które nie stać na zakup własnego „M”. 

A domy jednorodzinne?

Takie budownictwo także pozostaje bardzo dużym wyzwaniem. Jestem w tym kontekście sceptyczny co do tego, jak w praktyce będą funkcjonowały przepisy np. dotyczące zapowiedzi budowy bez pozwoleń domów do 70 mkw. (do 90 mkw. z użytkowym poddaszem). Boję się o ewentualne przypadki samowoli w obszarze architektury budynków i zbyt dużej dowolności ich kształtu, choć mam nadzieję, że tego typu budowy będą przeprowadzane pod realnym nadzorem inspektorów budowlanych. Z jednej strony taka możliwość stanowi dość duże uproszczenie wobec obecnego stanu. Jednak przy realizacji takich inwestycji trzeba brać pod uwagę prawidłowe wykonawstwo, zakup materiałów - a z tym już dziś jest problem. Natomiast czas pokaże, czy ten program „zaskoczy” aż tak bardzo, że część Polaków zrezygnuje z mieszkań budowanych przez deweloperów i wybierze budowanie we własnym zakresie 70-90-metrowych domów jednorodzinnych. Wiele tu zależy od rejonu kraju, cen i dostępności działek budowlanych itd. 
 

Źródło

Skomentuj artykuł: