Spór o nowe wiercenia na Morzu Północnym. Ekolodzy przeciwko projektowi Cambo

Władze Wielkiej Brytanii zostały ostrzeżone, aby wstrzymały ogromny projekt naftowy na Morzu Północnym. W przeciwnym przypadku jej nadzieje na zostanie liderem klimatycznym prysną i nie pomogą przygotowania do zorganizowania kluczowego szczytu środowiskowego w tym roku

W nadchodzących tygodniach brytyjski regulator naftowy może zdecydować, czy zapalić zielone światło dla rozwoju projektu Cambo w pobliżu Szetlandów, którego współwłaścicielem jest Shell (RDSA) i Siccar Point Energy wspierany przez Blackstone.  

Jednak grupy ekologiczne i inni aktywiści są wściekli. Twierdzą, że zatwierdzenie inwestycji zaszkodzi środowisku i podważy twierdzenia rządu Wielkiej Brytanii, że podejmuje odważne działania przed 26. listopadową konferencją ONZ w sprawie zmian klimatu (COP26) w Glasgow.

Będziemy wiedzieć, czy politycy słuchają, jeśli rząd Wielkiej Brytanii, jako gospodarz COP, który dąży do przewodzenia w sprawie klimatu, zadzwonią do nas i poinformują, że położą kres Cambo

powiedziała Tessa Khan, prawniczka zajmująca się klimatem, która kieruje grupą poparcia Uplift.

Walka polityczna podkreśla wyzwania stojące przed rządami i przedsiębiorstwami, które dążą do osiągnięcia celów zerowych emisji netto, mających na celu ograniczenie ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza, co jest niezbędne, jak twierdzą, do utrzymania zdatnej do życia planety.
Jednak świat pozostaje uzależniony od ropy naftowej i gazu, a firmy takie jak Shell starają się je zapewnić. Aby osiągnąć zerową emisję netto do 2050 r., żadne nowe pola naftowe lub gazowe nie mogą zostać zatwierdzone do zagospodarowania, ostrzegała na początku tego roku Międzynarodowa Agencja Energetyczna.

Pole naftowe Cambo jest kluczowym projektem dla Shella, który posiada 30% udziałów, oraz Siccar Point, który kontroluje 70% udziałów w przedsięwzięciu.

Odkryte w 2002 roku pole może zawierać ponad 800 milionów baryłek ropy naftowej. Oczekuje się, że odwierty głębinowe rozpoczną się w 2022 r., a wydobycie ropy rozpocznie się w 2025 r. i potrwa do 2050 r..

Jednak projekt podsycił gniew koalicji zwolenników ochrony środowiska, którzy zwiększają presję polityczną, podkreślając optykę zatwierdzenia rozwoju tak bliskiego COP26. Wyprodukowana ropa pozostawi taki sam ślad klimatyczny, jak eksploatacja około 18 elektrowni węglowych przez rok.

Oczekuje się, że brytyjski Urząd ds. Nafty i Gazu (OGA) wkrótce podejmie decyzję, czy zezwolić na kontynuację rozwoju. Premier Boris Johnson powiedział pod koniec ubiegłego tygodnia lokalnym mediom, że wybór należy do regulatora i „żadne umowy nie powinny być zrywane”. Greenpeace oznajmił, że jeśli OGA pójdzie naprzód, może je pozwać.

Są jednak powody, by sądzić, że OGA posunie się naprzód z projektem, nawet jeśli wywoła to reakcję. Agencja podkreśliła, że nawet przy planach zerowych netto ropa i gaz pozostaną kluczowymi źródłami energii dla kraju i że ściśle monitoruje emisje dla wszystkich projektów, aby upewnić się, że są one zgodne z celem na 2050 r.

Ropa i gaz nadal stanowią około trzech czwartych zużycia energii w Wielkiej Brytanii. Przewiduje się, że będą potrzebne teraz i w przyszłości; nie tylko do ogrzewania, transportu i wytwarzania energii, ale także jako surowiec do produkcji innych materiałów, takich jak chemikalia, leki i inne

napisał przewodniczący Tim Eggar w najnowszym raporcie rocznym agencji.

Stanowisko to powtarzają przedstawiciele przemysłu naftowego, którzy uważają, że biorąc pod uwagę bieżące zapotrzebowanie Wielkiej Brytanii na energię, koncentracja na Cambo jest przesadzona.

Pola takie jak Cambo zaspokajają potrzeby energetyczne Wielkiej Brytanii, a ich produkcja tutaj oznacza, że możemy maksymalnie ograniczyć emisje związane z produkcją. Przedwczesne zakończenie produkcji krajowej oznaczałoby, że po prostu musielibyśmy importować jej więcej z innych krajów wielkim kosztem, jednocześnie tracąc wszelką kontrolę nad normami środowiskowymi dotyczącymi sposobu produkcji

powiedział Deirdre Michie, dyrektor generalny grupy przemysłowej Oil & Gas UK.

W maju holenderski sędzia nakazał Shellowi zmniejszenie emisji CO2 o 45% do 2030 r. w stosunku do poziomów z 2019 r. w przełomowej decyzji klimatycznej. Wymagałoby to od firmy, która obecnie dąży do zmniejszenia intensywności emisji o 45% do 2035 r., przyspieszenia planu przejścia. Shell odwołuje się od orzeczenia, które, jak mówi, grozi przeniesieniem popytu na dostawców, którzy są mniej zaniepokojeni zmniejszeniem swojego wpływu na emisje.

Jednak debata w sprawie Cambo ujawnia trudną drogę która jest przed firmą. Z jednej strony Shell chce wzbudzić zaufanie w planach uczynienia swojego biznesu bardziej ekologicznym. A jednak w swej istocie jest to nadal korporacja produkująca ropę i gaz. I to się w najbliższym czasie nie zmieni.

Źródło

Skomentuj artykuł: