Z posłem Tadeuszem Cymańskim, wiceprzewodniczącym sejmowej komisji finansów publicznych, rozmawia Maciej Pawlak.
RPP po raz kolejnych w ostatnich tygodniach dokonała obniżki stóp procentowych. Jakie mogą być przyczyny tego posunięcia? Jakie skutki ono wywoła?
Obniżka przez Radę Polityki Pieniężnej stóp procentowych, w tym referencyjnej - do poziomu 0,1 proc. - może być zaskoczeniem tylko dla niektórych. Można tu mówić raczej o pewnej konsekwencji i o współdziałaniu. RPP to organ niezależny od władz, wysoko umiejscowiony również w konstytucji. Dlatego jej każde decyzje są szeroko komentowane i mają ogromne znaczenie dla naszej rzeczywistości gospodarczej. Ale też dla notowań i oceny zewnętrznej naszego państwa i jego sytuacji gospodarczo-finansowej. Od samego początku objęcia władzy przez rządy PiS bardzo mocno postawiliśmy na ożywienie gospodarcze – w odróżnieniu od poprzedników. Mieli oni bowiem pewną słabość: kult polityki trudnego pieniądza. Myśmy poluzowali tę politykę i skierowaliśmy ogromny strumień pieniędzy, również z budżetu, na rynek, ale w sposób bardzo rozważny i przemyślany: do rodzin. Na politykę prorodzinną przekazaliśmy 80 mld zł. To ożywiło konsumpcję...
Wróćmy do pytania o skutki ostatniej obniżki stóp procentowych przez RPP...
Ta decyzja Rady ma wpływ na cenę pieniądza. A jego brak jest jedną z najważniejszych bolączek szczególnie małych firm w obecnym okresie pandemii koronawirusa. Chodzi szerzej o ich dostęp do kapitału. Ostatnio w Sejmie analizowaliśmy kolejny program pożyczek płynnościowych. Zostanie w tym celu utworzony fundusz celowy o wielkości ponad 500 mln zł. Pieniądze te mają stanowić dopłatę dla banków udzielających kredytów przedsiębiorcom. Bank, który ustala wysokość oprocentowania takich kredytów na 7 proc. rocznie otrzyma z tego funduszu środki, pozwalające obniżyć oprocentowanie tych kredytów do poziomu 5 proc. Taka też być może jedna z dróg ułatwienia przedsiębiorcom przez państwo dostępu do pieniądza. Bo pieniądz w gospodarce jest jak krew w organizmie. Niedobrze, gdy jest go zarówno za mało, jak i zbyt dużo. Zatem ostatnia decyzja RPP, która obniża stopy do niemal zerowego poziomu, oznacza kolejne wsparcie dla przedsiębiorców ze strony państwa. A więc jest to realne dopłacanie do ceny pieniądza, dzięki czemu jest on dla nich tańszy. Choć to nie jest może z drugiej strony najlepsza wiadomość dla oszczędzających, bo obecne stopy są na bardzo niskim poziomie, poniżej inflacji. Ale też nie jest to niczym nowym pod słońcem. Poza tym polityka ma to do siebie, że nie można przecież wszystkim stworzyć idealnego świata. W Polsce obecnie co drugie gospodarstwo domowe nie ma żadnych oszczędności.
...Do średniego poziomu zamożności w państwach unijnych jeszcze nam brakuje...
Tak. W związku z tym „bohaterem naszej bajki” nie jest tzw. Wilanów. Nie dlatego, byśmy mieli coś przeciwko naszym zamożniejszym grupom ludności. Tyle, że one - nawet w obecnej trudnej sytuacji - sobie świetnie poradzą. Ale my musimy myśleć przede wszystkim o tych, których koronawirus uderzył ze szczególnie dużą mocą. I ta obniżka stóp dokonana przez RPP to świetna wiadomość, która jest komplementarna wobec działań parlamentu. A przy tym wszystkim warto pamiętać, że w obecnej sytuacji pandemii Polska swój wzrost gospodarczy przede wszystkim oparła na konsumpcji wewnętrznej. I na tle innych krajów ta polityka wydaje się bardzo rozsądna. Obserwowaliśmy ostatnio na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych bardzo ostre ataki ze strony opozycji na rząd Zjednoczonej Prawicy, że nie ma obecnie odpowiedniej polityki inwestycyjnej państwa, że nie udało się zrównoważyć budżetu. Tyle, że musimy zdawać sobie sprawę, że przecież nie nastąpi jakieś cudowne rozmnożenie pieniędzy budżetowych. Nie jesteśmy cudotwórcami. Jeszcze raz podkreślę, że ostatnia, kolejna obniżka stóp procentowych przez RPP to naprawdę dobra wiadomość dla rynku i finansów państwa. Jest to bowiem sygnał, że skutkować to będzie tańszym pieniądzem.
W nawiązaniu do głosów opozycji o braku polityki inwestycyjnej państwa, jak według Pana pomoże w wyjściu z koronawirusa program inwestycji krajowych ogłoszonych jeszcze w pierwszej z Tarcz antykryzysowych? Przedsięwzięcia te mają realizować przede wszystkim GDDKiA i PKP PLK, ale przecież przy okazji powinno to być okazją dla zdobywania kontraktów wykonawczych przez polskie firmy budowlane.
Oczywiście. Najcenniejsze jest dokonanie takiego zastrzyku dla gospodarki, aby nastąpiło jej faktyczne ożywienie. Największe inwestycje niosą z sobą potężny impuls dla gospodarki. W sposób szczególny odnosi się to do inwestycji infrastrukturalnych. Autostrada, droga krajowa czy nowy szlak kolejowy nie produkuje wyrobów. Tworzy jednak system, wspierający rozwój gospodarczy. A w samej realizacji takich inwestycji tysiące ludzi ma pracę. Wymagają one bowiem ogromnej ilości firm kooperujących. Wobec tego program inwestycji krajowych to faktycznie krok w dobrym kierunku. Natomiast bardzo agresywne ataki opozycji na ten program określiłbym mianem krytykanctwa, a nie krytyki.
W jakiej mierze Fundusz Pomocy Gospodarczej UE (łącznie ok. 750 mld euro, z czego dla Polski – prawie 64 mld euro) pomoże państwom członkowskim Unii, jak i Polsce pokonać koronakryzys?
Myślę, że zewnętrzne środki na ten cel są podwójnie cenne. Jednocześnie utworzenie tego Funduszu stanowi pokłosie pewnej refleksji w UE, jak i wśród ekonomistów. Nie jest prawdą, i tak uważamy przez cały czas, to, co w praktyce głosiła nieboszczka Unia Wolności i jej następczyni Platforma Obywatelska, że wszystko jest dla ludzi, wszystko dla dzieci, wszystko dla rodzin - oprócz pieniędzy. Także kompletnie niezrozumiały jest kult wskaźników tak hołubiony przez te formacje polityczne bez oglądania się na realne potrzeby społeczne. Bowiem rozsądna polityka w postaci dostarczania impulsów - pojawiania się pieniędzy na rynku, pochodzących z rozmaitych transferów społecznych, łączy się z rozsądną polityką finansową. Taka polityka prospołeczna nie tylko nie jest zła, ale często lepsza od doktrynalnie liberalnego podejścia do gospodarki. W każdym razie ogłoszenie powstania Funduszu Pomocy Gospodarczej UE, w ramach którego Polska ma być jednym z największych beneficjentów, to dobra wiadomość. Tyle, że jak zwykle „diabeł tkwi w szczegółach”. Żeby móc konkretnie ocenić znaczenie tego unijnego Funduszu musimy poznać szczegóły jego działania. Część Funduszu mają stanowić granty, ale część to pożyczki. Jeszcze nie wiemy na jakich zasadach mają być przyznawane, na jakie konkretnie cele i na jakich warunkach finansowych mają być one spłacane. Mowa jest o setkach miliardów euro, ale czy umarzalnego pieniądza? To ważne, bo jesteśmy przecież wciąż krajem nie najbogatszym, na dorobku.