Ceny nowych aut będą rosnąć

Prawdopodobieństwo spadku cen nowych samochodów wynosi 5 proc., natomiast prawdopodobieństwo podwyżki wynosi 60 proc. - wskazała w raporcie firma wynajmu samochodów Carsmile. Podwyżka ma pokryć rosnące koszty produkcji aut, a także koszty przestojów w fabrykach z powodu epidemii - oceniła.

Jak wskazała firma Carsmile za Instytutem Samar, w marcu średnia cena nowego samochodu osobowego sprzedanego w Polsce wyniosła 124,7 tys. zł. W skali roku nowe samochody zdrożały średnio o 11,3 proc., a w stosunku do grudnia 2019 r. - o 3,8 proc.- czytamy w raporcie.

"Gdyby w kolejnych miesiącach tego roku ceny rosły w takim samym tempie, jak w pierwszym kwartale, w całym 2020 roku mielibyśmy podwyżkę średnio o 15,4 proc."

oceniła firma.

Jak przypomniano w raporcie rejestracje nowych aut w UE spadły w I kw. o 1/4, a w samym marcu zmniejszyły się ponad 50 proc.

"W Polsce dane Samaru za dwie pierwsze dekady kwietnia wskazują na spadek rejestracji nowych samochodów osobowych aż o 71 proc. względem analogicznego okresu przed rokiem"

podano.

Według Carsmile hamująca sprzedaż nowych samochodów, będąca skutkiem epidemii koronawirusa (obniżenie popytu, ale też problemy z rejestracją pojazdów w urzędach), czysto teoretycznie powinna powstrzymać producentów od podnoszenia cen, a nawet spowodować, że ceny zaczną maleć, aby zachęcić klientów do zakupu.

Według Michała Knittera wiceprezesa Carsmile, jest wiele czynników ryzyka, wiele niewiadomych, jeśli chodzi zarówno o skalę epidemii, jak i o decyzje polityczne, które będą skutkować określonymi reakcjami zarówno ze strony producentów samochodów, jak i nabywców.

"Dlatego tym razem zamiast konkretnej prognozy liczbowej przedstawiamy trzy możliwe scenariusze dla rynku"

zaznaczył Knitter.

Dodał, że swoje przewidywania firma opiera na informacjach płynących od dilerów oraz importerów, na przykład ich skłonności do udzielania rabatów, a także "obserwacji rynku".

Według analityków Carsmile, najbardziej prawdopodobny (60 proc.) jest wzrost cen samochodów pomimo spadku sprzedaży.

"Opiera się on na założeniu, że producenci podniosą ceny, aby pokryć rosnące koszty produkcji aut, a także koszty przestojów w fabrykach, do jakich doszło z powodu koronawirusa. Pomimo spadku sprzedaży będą więc dążyli do tego, aby w miarę możliwości obronić swoje marże"

ocenili.

Przypomnieli, że od 2020 roku 95 proc. samochodów sprzedawanych na terenie UE powinno spełniać nowy limit średniej emisji CO2, wynoszący 95 g CO2/km. Producentom niespełniającym nowej normy grożą ogromne kary, wynoszące 95 euro za każdy gram dwutlenku węgla ponad limit. Kary są naliczane od każdego sprzedanego samochodu.

Wskazali przy tym, że średnia emisja CO2/km w pojazdach zarejestrowanych w 2018 r. w Unii Europejskiej wyniosła 120,5 g. To o 25,5 g więcej od nowego limitu. Utrzymanie tych poziomów emisji, oznaczałoby konieczność zapłaty przez producenta 2,4 tys. euro kary od jednego pojazdu (dokładnie w 2020 roku od 95 proc. sprzedanych aut, a od 2021 r. już od wszystkich).

"Przyjmując, że producent doliczyłby karę w całości do ceny samochodu, dawałoby to średnią podwyżkę w Polsce o 13,5 tys. zł brutto przy obecnym kursie euro. Podwyżka o taką kwotę względem średniej ceny z grudnia ub. r., wynoszącej według Samaru 120 tys. zł, prowadziłaby do wzrostu cen średnio o ok. 11 proc. w skali roku"

podali.

Tymczasem prawdopodobieństwo stabilizacji cen samochodów Carsmile szacuje na 35 proc.

"Stabilizacja cen w drugim kwartale jest teoretycznie możliwa dzięki zapasom samochodów, jakie znajdują się na stockach dilerskich. Z informacji podawanych przez importerów i producentów wynika, że dysponują oni obecnie zapasami pozwalającymi pokryć zapotrzebowanie na ok. 1,5 miesiąca średniej miesięcznej sprzedaży z 2019 roku. Przyjmując, że obecnie sprzedaż spadła do ok. 40 proc. tej z 2019 r., mamy zabezpieczoną podaż samochodów na ok. 5-6 miesięcy"

czytamy.

Według autorów raportu, szanse na obniżkę cen samochodów wynosi 5 proc.

"Ten scenariusz zakłada, że koncerny motoryzacyjne będą za wszelką cenę walczyć o utrzymanie produkcji na poziomach niewiele niższych od tych z 2019 roku, aby nie zwalniać pracowników"

wskazali.

Taki scenariusz mógłby mieć większe szanse powodzenia, na przykład 10 proc., gdyby producenci uzyskali bardzo silne wsparcie rządowe. Chodzi m.in. o dopłaty do sprzedaży nowych samochodów - czytamy.

Źródło

Skomentuj artykuł: