Chcą gwarancji zatrudnienia do emerytury

Rząd przyjął projekt ustawy ws. powołania spółki Fundusz Transformacji Śląska, którego utworzenia od dawna domagała się śląsko-dąbrowska Solidarność. To szansa na rozwój całego Śląska, a jednocześnie rządowa odpowiedź na kolejny – obok likwidacji obowiązku sprzedaży energii poprzez giełdę - postulat śląskich związkowców.

Na funkcjonowanie Funduszu rząd planuje przeznaczyć 800 mln zł, w ciągu 10 lat budżetowych, począwszy od 2024 r. - czytamy w weekendowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie". - Utworzenie Funduszu było od dawna oczekiwane. To szansa na rozwój całego Śląska. Pomoże on w budowaniu nowych i innowacyjnych sektorów gospodarki. Wesprze też utrzymanie i tworzenie miejsc pracy. Fundusz będzie miał wpływ zarówno na małe jak i na duże firmy, a pośrednio także na życie wielu mieszkańców regionu - stwierdził Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii, w którego resorcie przygotowano projekt ustawy o Funduszu. Dodał, że celem działania Funduszu będzie wspieranie procesu transformacji województwa śląskiego tak, aby przeciwdziałać negatywnym skutkom wygaszania działalności gospodarczej, w tym działalności wydobywczej węgla kamiennego. 
Obliga nie ma, ale niezadowolenie ciągle jest
Utworzenia Funduszu domagała się m.in. śląsko-dąbrowska Solidarność. - Program dla Śląska, czy umowa społeczna dotycząca transformacji górnictwa i naszego regionu to sztandarowe przykłady porozumień społecznych z obecnym rządem, które zostały na papierze – uważa Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”. - Gdyby chociaż część zapisów tych umów został zrealizowana, sytuacja gospodarcza naszego kraju w obecnej kryzysowej sytuacji byłaby o niebo lepsza – zaznacza. Przypomnijmy, że śląsko-dąbrowska Solidarność miesiąc temu ogłosiła pogotowie protestacyjne w całym województwie śląskim. Domagała się m.in. zniesienia obowiązku sprzedaży całej energii poprzez giełdę – czyli tzw. obliga giełdowego – który to postulat rząd też już zrealizował. Mimo to śląscy związkowcy nie zamierzają rezygnować z protestów i planują liczny udział w dużej demonstracji całego związku Solidarność 17 listopada br. w Warszawie. - Związkowi liderzy też chcą zaistnieć, też chcą pokazać, że są twardzi i nieustępliwi w obronie interesów pracowniczych – tłumaczy w rozmowie z „Codzienną” śląski poseł Grzegorz Matusiak. 
O czyje interesy dbają górnicze związki?
Bardziej zdecydowanie o roli związkowców w górniczych spółkach wypowiada się dziennikarka od lat zajmująca się branżą Karolina Baca-Pogorzelska. - Powiedzmy sobie szczerze – związki zawodowe przynoszą tej branży więcej szkody niż pożytku. Dbają głównie o swoje własne interesy, np. o firmy, które są powiązane z kopalniami - mówi  w rozmowie z Agatą Pyką z Klubu Jagiellońskiego. Komentatorzy zauważają też, że nasz rząd nie żałuje górnikom pieniędzy: otrzymują osłony socjalne i wysokie odprawy, kiedy odchodzą z kopalń, mają płace i dodatki inflacyjne należące do najwyższych w Polsce. Według informacji portalu wynagrodzenia.pl górnicy zarabiają od 5430 do 8510 złotych brutto. Najwięcej pieniędzy górnicy otrzymują pod koniec roku, kiedy dostają tzw. trzynastkę górniczą - z danych GUS wynika, że wtedy średnie zarobki górników skaczą nawet do 15.834,26 zł brutto. Mimo wysokich płac organizacje związkowe co roku walczą o liczne dodatki dla górników. Oto najnowszy przykład: działające przy KGHM ZANAM związki chcą wypłaty tzw. karpiowego na Święta Bożego Narodzenia w wysokości 2100 zł brutto na etat. Internetowe komentarze pod  informacjami o kolejnych dodatkach dla górników są często bardzo krytyczne, a dziennikarze górniczego portalu nettg.pl zauważają, że na górników wylewa się prawdziwa fala hejtu przy okazji wypłaty kolejnych dodatków inflacyjnych.
To też walka o związkowe przywileje?
W opinii wielu obserwatorów, postawa śląskiej Solidarności to również efekt ostrej konkurencji o „związkowy rząd dusz” w regionie. Funkcjonują tu bowiem bardzo bardzo bojowe organizacje przyciągające wiele osób. - Od liczby członków związku zależy m.in. to, ilu jego działaczy jest chronionych przez prawo pracy – tłumaczy Marianna Polak, ekspert prawa pracy. - Wynikają z tego pewne przywileje – między innymi ten, że działacza związkowego można zwolnić pod warunkiem uzyskania zgody organizacji, do której należy. Od liczby członków związku zależy też to, ilu działaczy w zarządzie zakładowej organizacji związkowej uzyska zwolnienie z obowiązku pracy na czas swojej kadencji – dodaje. W górnictwie tzw. uzwiązkowienie jest rzeczywiście wysokie, a na związkowych etatach w spółkach jest nawet po 100 osób, co kosztuje miliony. Górniczy związkowcy zwracają jednak uwagę, że etatowych pracowników zatrudnia tylko 4 proc. związków zawodowych, co w porównaniu z organizacjami pracodawców wygląda skromnie – tu etatowych pracowników ma aż 72,5 proc. organizacji. Związkowcy ze Śląska przekonują też, że nie walczą o przywileje dla siebie, ale wspólne dobro. - Jednym z głównych postulatów naszej warszawskiej manifestacji jest podwyżka płac w szeroko pojętej sferze finansów publicznych - zaznacz Kolorz. W ocenie Bogusława Hutka, przewodniczącego górniczej Solidarności i jednocześnie Solidarności w Polskiej Grupie Górniczej chodzi też o jak najszybszą notyfikację umowy społecznej dla górnictwa. - Powinniśmy o to bardzo mocno zawalczyć, a jeśli będzie trzeba to ogłosić nawet pogotowie strajkowe w górnictwie - twierdzi Hutek. - Umowa społeczna daje nam bezpieczeństwo i gwarancje, że kopalnie nie zostaną zlikwidowane w sposób nagły, a górnikom dają gwarancje, że będą mogli spokojnie dopracować do emerytury – wskazał szef górniczej S w rozmoiwe z portalem nettg.pl. Jego zdaniem, nie ma żadnej woli rządu, żeby węgiel wrócił do łask. - Ostatnie działania jasno pokazują, że politycy partii rządzącej stawiają na atom i morskie farmy wiatrowe. To wszystko są inwestycje idące w setki miliardy złotych natomiast, kiedy mowa o budowie instalacji węglowych, o których mowa w umowie społecznej, to rząd nie chce na to przeznaczyć 12-15 mld zł. - zauważa Hutek.
Natomiast zdaniem KK NSZZ "Solidarność" propozycje rządu nie chronią też społeczeństwa przed ubóstwem energetycznym, a firm energochłonnych przed upadłością. Dlatego związek 17 listopada br. organizuje manifestację pod hasłem "Marsz Godności". - Rząd na wniosek Solidarności planuje rekordową podwyżkę płacy minimalnej, podwyżkę dla pracowników sfery budżetowej i liczne świadczenia osłonowe dla osób dotkniętych kryzysem. Związkowi liderzy powinni brać to pod uwagę – argumentuje poseł Matusiak. - Szkoda marnować energię na awanturę, która nic konkretnego nie przyniesie oprócz szumu w mediach - dodaje.

Skomentuj artykuł: