ETS to zbrodnia na polskiej energetyce 

- Należy bezzwłocznie zawiesić funkcjonowanie europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji EU ETS – apeluje „Solidarność” w liście do przewodniczącej Komisji Europejskiej (KE) Ursuli von der Leyen. Pozwoliłoby to na natychmiastowe obniżenie cen energii o 20-50 proc. 

- Ostatnie lata to wręcz drastyczny wzrost cen pozwoleń na emisję CO2 - w ciągu ostatnich 4 lat ceny te wzrosły 10-krotnie, a w ciągu ostatniego roku 3-krotnie  - podkreśla eurodeputowany Zbigniew Kuźmiuk (PiS). - W 2008 roku Donald Tusk zgodził się na powstanie ETS i co więcej zgodził się, żeby podstawą redukcji był rok 2005, a nie 1989. Polska w okresie transformacji wykonała ogromny wysiłek, za który zapłaciliśmy utratą sporej części naszej wytwórczości i ogromnym bezrobociem. W tym czasie zredukowaliśmy CO2 o 32 proc. Ta decyzja z 2008 roku zepchnęła te 32 proc. do rowu. Zaczynamy od 2005 roku. To jest po prostu bezspornie zbrodnia na polskiej energetyce - zaznaczył. 
 

Teraz płacimy rachunki za decyzje premierów Tuska i Kopacz

Z wyliczeń europosła wynika, że polski przemysł potrzebuje około 170 mln ton pozwoleń na emisję rocznie. - Otrzymujemy około 105 mln ton  - około 40 mln ton z nich rząd rozdziela wśród przedsiębiorstw bezpłatnie, a pozostałe 65 mln ton sprzedaje, przy czym dochody z tego tytułu wpływają do budżetu państwa i te środki muszą być przeznaczone na transformację energetyczną - zaznacza Zbigniew Kuźmiuk. - To oznacza, że pozostałą część pozwoleń przedsiębiorstwa muszą kupić w ramach tego systemu handlu. Są to wydatki wynoszące przynajmniej 25 mld zł i takie środki corocznie wypływają z polskiej gospodarki i osłabiają jej możliwości transformacji energetycznej - alarmuje. Kolejne niekorzystne decyzje dla Polski zapadły pod koniec października 2014 roku. - Na posiedzenie Rady Europejskiej, kierowanej już wtedy przez nowego przewodniczącego Donalda Tuska, pojechała nowa premier Ewa Kopacz i zupełnie nieprzygotowana zgodziła na kolejne restrykcje - między innymi ograniczenie emisji CO2 o 43 proc. do 2030 r., ale przede wszystkim na wprowadzenie tzw. Rezerwy Stabilizacyjnej - wyjaśnia Zbigniew Kuźmiuk. Rezerwa to zdjęcie z rynku 900 mln ton pozwoleń na emisję. - To już wówczas zostało nazwane przez polski Senat para-podatkiem dla polskich wytwórców energii elektrycznej i jest poważnym powodem gwałtownego wzrostu ich cen - zaznacza poseł. Jego zdaniem drugim powodem gwałtownego wzrostu cen uprawnień do emisji jest fakt, że pozwolenia te od stycznia 2018 roku stały się instrumentem finansowym. - W handlu nimi bierze udział szeroko rozumiany sektor finansowy, a pozwolenia na emisję stały się przedmiotem powszechnej spekulacji - zaznacza Zbigniew Kuźmiuk. - Ponadto także wtedy w roku 2014 wprowadzono zmianę w handlu emisjami ETS na lata 2021-2030, polegającą na corocznej redukcji puli uprawnień na rynku o 2,2 proc., co oznacza w każdym roku zmniejszenie ich ilości, a tym samym kolejny powód do windowania ich cen - dodaje. 
 

Jak zielona rewolucja wpływa na rachunki za prąd?

Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) wyliczyli, że ceny certyfikatów za emisję CO2 “przekładało się w br. na wartości od 21 proc. (w sierpniu) do 56 proc. (w lutym) udziału w średnioważonych cenach miesięcznych sprzedaży energii elektrycznej na rynkach hurtowych w UE".   PIE zauważa, że w 2021 r. nastąpił bezprecedensowy wzrost uprawnień do emisji CO2 w EU ETS - z ok. 33 euro/t 4 stycznia 2021 r. do ponad 80 euro/t 31.12.2022 r. "W ostatnich miesiącach 2021 r. spowodowany był on w dużej części wzrostem cen gazu i spadkiem jego dostępności, co wymusiło na operatorach konieczność użycia tańszych i bardziej emisyjnych paliw, takich jak węgiel" - podkreślono. W 2022 r. ceny EU ETS "w bardzo istotny sposób pozostawały uzależnione od wojny w Ukrainie, sankcji wobec Rosji i polityki gazowej UE". W opinii analityków poza czynnikami zewnętrznymi, do wzrostów cen na rynku EU ETS przyczyniły się m.in.: zapowiedź zaostrzenia celów klimatycznych w pakiecie Fit for 55; zwiększenie liniowego współczynnika redukcji emisji z 1,74 proc. do 2,2 proc.; stworzenie wspomnianej rezerwy stabilizacji (Market Stability Reserve – MSR) celem zmniejszenia puli dostępnych na rynku uprawnień. Zdaniem ekspertów wpłynęło to na decyzje inwestorów o dokonaniu zapasowych zakupów certyfikatów do emisji CO2 i zachowania już zakupionych w obawie przed dalszym wzrostem cen. Według ekspertów, unijny parapodatek obecnie dusi gospodarkę, a szczególnie przemysł energochłonny i przyczynia się do zwiększania ubóstwa energetycznego w UE. - Do zapaści w sferze ochrony zdrowia i bezpieczeństwa obywateli, doszedł bezprecedensowy kryzys energetyczny, którego skutkiem będzie dalsza zapaść gospodarcza i pogłębiające się ubóstwo energetyczne społeczeństwa. Na to wszystko nakłada się nieodpowiedzialna polityka klimatyczna Komisji Europejskiej, w tym przede wszystkim spekulacyjny system handlu emisjami ETS – czytamy w liście NSZZ „Solidarność”. Dlatego też zdaniem związku konieczna i pilna jest głęboka rewizja dotychczasowej polityki klimatyczno-energetycznej UE. 

Polityka klimatyczna się nie sprawdza 

Jednak KE nie chce ani na milimetr odstąpić od zielonej rewolucji. Europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski właśnie uzyskał stanowisko szefowej KE Ursuli von der Leyen, które dowodzi, że KE nie zgodzi się na żadne ustępstwa w tym zakresie. W swoim piśmie von der Leyen podkreśla, że od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę Komisja pozostaje w ścisłym kontakcie z państwami członkowskimi. Wskazuje, że przyjęty został pakiet REPowerEU, którego celem jest uniezależnienie Europy od rosyjskich paliw kopalnych. - Pakiet Europejskiego Zielonego Ładu i Fit for 55 prowadzi nas w tym kierunku. Musimy jednak przyspieszyć przejście na czystą energię. Istniejący unijny system handlu uprawnieniami do emisji (ETS) skutecznie motywuje do ograniczenia emitowanych ilości - pisze von der Leyen. Von der Leyen jednoznacznie zapowiedziała też kontynuację dotychczasowej polityki klimatycznej. Komisja proponuje, aby energia odnawialna była kluczowym elementem odpowiedzi UE na agresję Rosji wobec Ukrainy. Działanie to opiera się o prace prowadzone w ramach Europejskiego Zielonego Ładu i pakietu wniosków legislacyjnych przyjętych w lipcu 2021 r. Na tej podstawie Komisja proponuje podniesienie celu dotyczącego udziału energii odnawialnej do 2030 r. do poziomu 45 proc. - Komisja Europejska bardzo konsekwentnie prowadzi politykę klimatyczną, która niestety nie sprawdziła się - co widzimy po obecnym kryzysie energetycznym. Przewodnicząca łączy ten kryzys z rosyjską agresją na Ukrainie, ale przecież ten kryzys zaczął się kilka miesięcy wcześniej, kiedy pojawiły się problemy z dostawami gazu, a ceny uprawnień do emisji CO2 poszybowały znacznie podnosząc ceny energii. Widać wyraźnie, że dla Komisji podstawowym celem jest obniżenie emisji. To naszym zdaniem dzieje się kosztem gospodarki i naszego bezpieczeństwa energetycznego - uważa europoseł Grzegorz Tobiszowski. - System handlu ETS, wbrew opinii Komisarz von der Leyen, zamiast motywować do prośrodowiskowych inwestycji, wypchnął z Unii przemysł energochłonny i znacznie podnosi ceny energii. Komisja uparcie dąży do dekarbonizacji, tymczasem wiele krajów - w tym Niemcy, Holandia, Austria czy Włochy - w obliczu blackoutów uruchamiają odstawione elektrownie węglowe. To właśnie znaczne zmniejszenie roli energetyki konwencjonalnej dziś skutkuje niedoborami energii w wielu europejskich krajach - tłumaczy Tobiszowski. Jego zdaniem, Komisja Europejska uporczywie odrzuca argumenty, że energetyka węglowa nie jest „wrogiem” źródeł odnawialnych, a wręcz przeciwnie - może wspierać ich rozwój zapewniając stabilność systemu energetycznego, a tym samym bezpieczeństwo energetyczne. 

Machina do zarabiania pieniędzy

Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i poseł Solidarnej Polski uważa, że problem z ETS leży również w tym, że wiceszef KE Frans Timmermans usiłuje stworzyć w UE „machinę do zarabiania pieniędzy”, a ceny emisji rosną przez działalność spekulantów, którzy zabierają uprawnienia z rynku, „mrożą” je w ramach swoich aktywów, co prowadzi finalnie do nieuzasadnionego, nierynkowego wzrostu cen. – Chodzi o to, by ceny węgla były jak najwyższe i by było to nieopłacalne - twierdzi Ozdoba. - Widzimy wprost jawną korupcję – politycy europejscy przechodzą do spółek zależnych od Gazpromu, być może ktoś ma powiązania z tymi środowiskami, które zarabiają gigantyczne pieniądze na handlu emisjami – mówi Ozdoba.
Kilkudziesięciu europosłów reprezentujących trzy ugrupowania polityczne Parlamentu Europejskiego podpisało się pod interpelacją eurodeputowanego Prawa i Sprawiedliwości Witolda Waszczykowskiego na temat domniemanego wpływu finansowanych przez Rosję organizacji ekologicznych na politykę energetyczną UE. Posłowie do PE domagają się od Komisji Europejskiej wymienienia wszystkich lobbujących organizacji, które brały udział w tworzeniu Zielonego Ładu oraz pakietu Fit for 55. Europosłowie chcą ponadto wiedzieć, które z nich otrzymywały finansowanie z Rosji, rosyjskich firm energetycznych lub powiązanych z nimi podmiotów. – Podobne zapytanie złożyłem pod koniec marca i przez 22 kolejnych tygodni nie otrzymałem z Komisji żadnej odpowiedzi, pomimo trzytygodniowego terminu i moich interwencji w tej sprawie – komentuje Witold Waszczykowski. – Dziwnym zbiegiem okoliczności wymijająca odpowiedź przyszła na moje konto poselskie jeden dzień po rozesłaniu mojej interpelacji do moich kolegów i koleżanek z PE z prośbą o poparcie – dodaje były minister spraw zagranicznych. Zdaniem Waszczykowskiego „w obliczu trwającej na Ukrainie wojny i wywołanego przez Rosję kryzysu energetycznego dla każdego powinno być jasne, że pseudoekologiczne eksperymenty komisarza Fransa Timmermansa to tak naprawdę recepta na »eutanazję « europejskiego przemysłu”. 
  
– Sterowana przez Niemcy Komisja Europejska przynajmniej od czasów Schroedera konsekwentnie coraz bardziej uzależniała gospodarki krajów europejskich od rosyjskich surowców i jednocześnie osłabia nasz przemysł, narzucając absurdalne limity emisyjne. Pytanie, ile było w tym nieudolności i myślenia życzeniowego, a na ile było to wynikiem lobbingu sponsorowanych przez Moskwę lobbystów pod płaszczykiem aktywistów ekologicznych – zastanawia się europoseł PiS. 

Skomentuj artykuł: