Budżet na 2025 r. uchwalony. Opozycja: "Byle do wyborów, potem ratuj się kto może"

Sejm w piątek uchwalił ustawę budżetową na rok 2025. Zakłada ona, że dochody budżetu wyniosą 632,6 mld zł, wydatki nie przekroczą 921,6 mld zł, a deficyt sięgnie maksymalnie 289 mld zł. Opozycja zwraca uwagę, że budżetu z tak dużym deficytem względem wydatków nie było od 1989.

Za przyjęciem ustawy budżetowej na przyszły rok było 232 posłów, przeciw głosowało 207, wstrzymało się 3 posłów. Teraz ustawa trafi pod obrady Senatu. Ustawa budżetowa została przygotowana przy założeniu, że w 2025 r. wzrost PKB wyniesie 3,9 proc., a inflacja średnioroczna - 5 proc. Zgodnie z ustawą dochody budżetu wyniosą 632,6 mld zł, wydatki 921,6 mld zł, a deficyt sięgnie 289 mld zł, czyli 7,3 proc. PKB.

„Po rządach PiS odziedziczyliśmy zerowy wzrost gospodarczy, inflację, która sięgała w szczycie 18 proc., deficyt, za który nałożono na Polskę procedurę nadmiernego deficytu. Dzisiaj gospodarka przyspiesza, inflacja spada, a my krok po kroku naprawiamy finanse publiczne. W przyszłym roku z budżetu będziemy spłacać wasze długi” – przekonywał podczas wystąpienia przed głosowaniem minister finansów Andrzej Domański.

Kuźmiuk: Budżet wyborczy

Opozycja ma jednak bardzo dużo zastrzeżeń do kształtu budżetu.

Poseł PiS, Zbigniew Kuźmiuk, podkreśla, że budżet na rok 2025 "oparty jest na kreatywnej księgowości" i "pozwala koalicji rządowej przetrwać do czerwca tego roku, czyli wyborów prezydenckich, a następnie >>ratuj się kto może<<".

- To pierwszy po roku 1989 budżet, w którym żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków trzeba pożyczyć. Według projektu budżetu, dochody mają wynieść ponad 632 mld zł, wydatki blisko 922 mld zł, co oznacza, że deficyt budżetowy wyniesie prawie 289 mld zł, a więc jak już wspomniałem, żeby pokryć zaplanowane wydatki, aż 1/3 środków finansowych, trzeba będzie pożyczyć. Drugim swoistym „osiągnięciem” rządu Tuska, zawartym w projekcie budżetu jest fakt, że wspomniany deficyt, stanowi blisko 50% zaplanowanych dochodów budżetowych - zwraca uwagę Kuźmiuk we wpisie na portalu salon24.pl.

Wskazuje również, że dochody budżetowe w 2025 r. mają być o 50 mld zł niższe niż w 2024, mimo planowanego wzrostu gospodarczego w 2025 na poziomie 3,9 proc. PKB. Ponadto budżet jest obłożony dużym finansowaniem pożyczkowym z zagranicy - na ponad 120 mld zł (w 2024 było to jedynie 15 mld zł).

Ekonomista: Duże ryzyko, że dochody nie zostaną wykonane

Główny ekonomista Konfederacji Lewiatan Mariusz Zielonka zwrócił uwagę, że w czasie sejmowej dyskusji nad przyszłorocznym budżetem przewijał się temat rosnącego deficytu i zadłużenia państwa.

"Deficyt ma wynieść aż 289 mld zł. Finanse publiczne wyglądają coraz gorzej. Polska została objęta unijną procedurą nadmiernego deficytu. W nadchodzących latach zarządzanie finansami publicznymi będzie więc stanowiło nie lada wyzwanie" - ocenił ekspert.

"Tym bardziej że rząd zapewnia, że kwota wolna od podatku w wysokości 60 tys. zł zostanie wprowadzona w tej kadencji" - dodał.

Wskazał, że rząd zobowiązał się do redukcji deficytu poniżej 3 proc. do 2028 r., ale - jak zaznaczył - obrał dużo mniej realną ścieżkę realizacji tego celu, tj. zwiększania dochodów, a utrzymywania wydatków na zbliżonym poziomie

"Liczyliśmy, że rząd zdecyduje się mimo wszystko zredukować wydatki. Wybrał jednak zwiększenie dochodów poprzez m.in. podniesienie podatków" - stwierdził ekspert.

Zaznaczył, że w dyskusji o przyszłorocznym budżecie nie można zapomnieć o nowelizacji tegorocznego budżetu.

"Jego ostatnia aktualizacja pokazuje możliwą skalę >>przestrzelenia<< założeń dla budżetu na 2025 r. Istnieje duże ryzyko, że dochody nie zostaną wykonane i na nic się wtedy zda kreatywna księgowość ministra finansów" 

- ocenił Zielonka.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: