Co jest powodem słabości polskiego eksportu? [WYWIAD]

Funkcjonuje wiele unijnych rynków, które znajdują się w stagnacji i to jest to, co sprawia, że wielkość polskiego eksportu się obniżyła. Przy tym złoty, umacniający się wobec dolara i euro, nie pomaga. Aczkolwiek jest to w tym momencie drugorzędny czynnik, bo istnieje jakaś elastyczność cenowa eksportowanych dóbr. Natomiast to ostatecznie eksporterzy muszą zdecydować, na ile opłacalny jest dla nich eksport i odpowiedzieć na pytanie, jaki kurs złotego byłby dla nich opłacalny. Przy mocniejszym złotym znajdują oszczędności kosztowe i to pozwala w skrajnych przypadkach utrzymywać się na powierzchni i być może ograniczać problemy ze spadkiem zysków. Kurs złotego to więc jednak czynnik drugorzędny. Podstawowy - to stagnacja popytu wewnętrznego u naszych głównych partnerów handlowych, w tym zwłaszcza Niemiec, Czech i Wielkiej Brytanii - powiedział w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Bartkiewicz, ekonomista z zespołu analiz makroekonomicznych Banku Pekao SA.

Maciej Pawlak: Według wstępnych danych GUS w styczniu 2025 r. inflacja CPI wyniosła 5,3%. W stosunku do grudnia 2024 r. ceny towarów i usług wzrosły o 1,0%. Najbardziej zdrożały ceny żywności i napojów bezalkoholowych (o 105,5%), a zwłaszcza mieszkaniowe (108,8%) w tym nośników energii (o 13,2%). Poziom 5,3% inflacji okazał się przy tym najwyższy od grudnia 2023 r. Co stało się impulsem do powrotu inflacji w styczniu powyżej 5%? Kiedy inflacja osiągnie najwyższy dopuszczalny poziom w tzw. celu inflacyjnym RPP NBP, tj. 3,5%?

Piotr Bartkiewicz: 3,5% osiągniemy pewnie dopiero w 2026 r., aczkolwiek w II połowie obecnego roku powinniśmy się zbliżyć do tych okolic. Generalnie 2025 będzie dwudzielny, jego pierwsza połowa upłynie pod znakiem inflacji, z cyfrą 5 z przodu. Zaś II połowa - w okolicy 3,7 -4%, średnio będzie to według naszych szacunków 4,6%. Tak w tym momencie wygląda nasza prognoza na 2025 r.

Co jednak stało się impulsem do powrotu inflacji w styczniu powyżej 5%?

Powodów dla wzrostu inflacji na przełomie roku jest kilka. Z jednej strony mamy do czynienia z dość wyraźnym dalszym szokiem na rynku żywności. Te wzrosty cen widzimy także w wielu krajach, na innych kontynentach, dotyczy to głównie żywności przetworzonej. Taka jest więc prawdopodobnie przyczyna podbicia dynamiki cen żywności – z 4,8% jeszcze w grudniu ub.r. do 5,5% w styczniu. Kolejny czynnik to kwestia corocznej aktualizacji cenników w sklepach i sieciach sklepów. Przełom roku jest bowiem czasem, kiedy prywatni i publiczni usługodawcy układają na nowo swoje cenniki. W ostatnich latach skala zmian cenników była zdecydowanie większa, niż przed pandemią i prawdopodobnie w tym roku zobaczyliśmy to samo.

Układanie nowych cenników nie wyczerpuje chyba wszystkich przyczyn wzrostu inflacji?

Jest jeszcze jedna rzecz. To kwestia cen napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych, które podrożały o 1,5% na początku roku. To jest więcej, niż oczekiwano i nie wynika to tylko i wyłącznie ze wzrostu akcyzy na te wyroby. Bowiem w takiej skali wygląda na to, że musiały być jakieś dostosowania do zapowiadanego przyszłego wzrostu akcyzy. Nie zapominajmy, że od marca będziemy mieli do czynienia ze znacznym jej wzrostem. Być może więc producenci, sprzedawcy zaczęli już na początku br. dostosowywać w tym zakresie cenniki. I wszystko to spowodowało taki wzrost inflacji w styczniu.

W porównaniu z 2023 rokiem eksport liczony w złotych w ub.r. spadł o 6,3%, z kolei liczony w euro – spadł o 0,8% a w dolarach – o 0,4%. Z czego wynikają kiepskie wyniki ubiegłorocznego eksportu. Czy w tym roku mają szansę się poprawić, skoro nasz główny partner w eksporcie – Niemcy, na które przypada 27% naszego całego eksportu wciąż odnotowuje spadki we wzroście gospodarczym i nie zanosi się, że w br. odnotowywane będą wzrosty PKB tego kraju?

Mamy do czynienia ze słabym popytem na głównych rynkach zagranicznych. Można to różnie liczyć i różnie oceniać winowajców tego stanu rzeczy. Ale same tylko Niemcy i Czechy odpowiadają obecnie za kilkanaście miliardów euro utraconego popytu na polskie towary i usługi. Generalnie funkcjonuje wiele unijnych rynków, które znajdują się w stagnacji i to jest to co sprawia, że wielkość polskiego eksportu się obniżyła. Przy tym złoty, umacniający się wobec dolara i euro, nie pomaga. Aczkolwiek jest to w tym momencie drugorzędny czynnik, bo istnieje jakaś elastyczność cenowa eksportowanych dóbr. Natomiast to ostatecznie eksporterzy muszą zdecydować, na ile opłacalny jest dla nich eksport i odpowiedzieć na pytanie, jaki kurs złotego byłby dla nich opłacalny. Przy mocniejszym złotym znajdują oszczędności kosztowe i to pozwala w skrajnych przypadkach utrzymywać się na powierzchni i być może ograniczać problemy ze spadkiem zysków. Kurs złotego to więc jednak czynnik drugorzędny. Podstawowy - to stagnacja popytu wewnętrznego u naszych głównych partnerów handlowych, w tym zwłaszcza Niemiec, Czech i Wielkiej Brytanii.

Realny, tj. z uwzględnieniem inflacji, wzrost przeciętnego wynagrodzenia w 2024 r. w stosunku do 2023 r. wyniósł według GUS 9,5%. Jakie są szanse, aby w tym roku wskaźnik ten był podobnie wysoki?

Moim zdaniem zerowe, albo prawie zerowe. Wynika to z prognozowanego wzrostu płac nominalnych, który w br. będzie niższy, i widać w jakim kierunku to idzie. W poprzednim roku wzrosły one w stosunku do 2023 r. średnio 14%, a w tym roku trzeba myśleć o ok. 9- proc. wzroście tych wynagrodzeń. Ponadto inflacja w ub. roku wyniosła ok. 4%, a w tym roku to będzie trochę więcej - pewnie 4,6%. Zatem płace realne będą rosły w obecnym roku w niższym tempie niż w 2024.

Według szacunków Eurostatu dotyczących rocznego wzrostu w 2024 r., PKB krajów UE wzrósł w porównaniu z poprzednim rokiem o 0,7% w strefie euro i o 0,9% w UE. Z kolei PKB USA wzrosło w tym czasie o 2,5%. Dlaczego większa od gospodarek krajów unijnych gospodarka amerykańska rozwija się znacznie lepiej?

Powodów jest parę. Po pierwsze, trzeba pamiętać, że to jest wzrost ogółem, więc jeżeli dany kraj ma rosnącą populację, już to podbija wzrost. W USA wzrost liczby pracujących oraz wzrost populacji był szybszy w ostatnich latach, niż w krajach unijnych, głównie dzięki większej imigracji. Po drugie Stany Zjednoczone miały bardziej sprzyjający policy mix - wypadkową decyzji władz odpowiedzialnych za politykę monetarną i władz odpowiedzialnych za politykę podatkową. Chodzi więc o politykę pieniężną USA, która nie była aż tak restrykcyjna, jak unijna, która stała się zbyt restrykcyjna. Bowiem stopy procentowe za bardzo wzrosły w UE. Po trzecie od lat obserwujemy większy dynamizm rozwojowy gospodarki w USA, co się przekłada na szybszy wzrost jej produktywności, szybszą absorpcję nowych technologii. Ale to jest czynnik, który się przecenia, jest on pewnie wart pół punktu procentowego wzrostu amerykańskiego PKB w skali rocznej, coś co się nawarstwia w perspektywie dekad, ale z roku na rok nie jest aż tak ważne.

Jaki wpływ na wzrost PKB USA ma wspomniany policy mix?

W USA prowadzi się rozrzutną politykę fiskalną i to pewnie się dołożyło do lepszych wyników amerykańskiej gospodarki. Jest przy tym ostatni czynnik, sprawiający, że PKB USA rośnie szybciej niż w krajach UE - to kwestia wpływu kryzysu energetycznego w Europie. Stany Zjednoczone są nawet eksporterem netto nośników energii, zaś Europa jest generalnie ich importerem. Zatem obserwujemy, że przy wyższych cenach energii kraje unijne siłą rzeczy musiały dużo bardziej oberwać, niż USA. Stało się to wskutek wyższej inflacji egzogenicznej, która brała się z czynników niezależnych od Europy. Bowiem wyższa inflacja nie ratowała realne dochodów i wydatków konsumentów. To też mocno się przyczyniło do różnic między krajami UE, a USA w szybkości rozwoju gospodarczego. Pewnie do listy przyczyn tego zjawiska trzeba dorzucić, że Europa jest bardziej otwartą gospodarką.

Co to znaczy?

Eksport stanowi większy procent PKB krajów unijnych, niż Stanów Zjednoczonych. W konsekwencji sytuacja, którą obserwowaliśmy w ostatnich paru latach, czyli relatywnej słabości przemysłu na świecie, co widać było po wynikach koniunktury, Europa ucierpiała trochę bardziej. Bowiem to Europa jest eksportowym, przemysłowym centrum, a USA są po pierwsze importerem dóbr przemysłowych, a po drugie nie są aż taką potęgą przemysłową.

 

Źródło