- Patrząc na kontrakty, a więc na to, jak inwestorzy wyceniają przyszłe ceny ropy naftowej, to rysuje się trend spadkowy. To znaczy zakładają, że te zaburzenia mają jednak charakter przejściowy i że powrócimy do dłuższego trendu spadkowego, docelowo widząc ceny ropy w granicach 70 dol./baryłkę. (...) Przy bardziej pozytywnym otoczeniu geopolitycznym także nasz złoty powróci do trendu, który obserwowaliśmy przez większość tego roku, tj. umocnienia polskiej waluty. W efekcie ceny paliw miałyby wszelkie przesłanki do tego, by powrócić do spadków i być tańszymi niż w analogicznych miesiącach ubiegłego roku - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka PKO Banku Polskiego.
Maciej Pawlak: W tym roku do Polski wpłynie łącznie 67 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy – powiedziała podczas piątkowej konferencji prasowej minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. W tym 25,27 mld euro w postaci dotacji i 34,54 mld euro w formie pożyczek. Jak dodała, 27 mld zł już wpłynęło, a 40 mld planowane jest do końca roku. Czy na zagospodarowanie i rozliczenie się z tych środków wystarczy czasu, skoro obecna finansowa perspektywa unijna trwa do 2027 r.?
Marta Petka-Zagajewska: Krótki horyzont czasowy do końca tego programu stanowi ryzyko spiętrzeń. M.in. tego, że pojawią się wąskie gardła. A więc podaż potrzebnych towarów, fachowców, specjalistów, może się w tak krótkim czasie okazać niewystarczająca. Natomiast formuła celów, które miały być osiągane dzięki KPO, była w różny sposób definiowana. I nie zawsze jest tak, że wykorzystanie tych środków jest tożsame z całkowitym zakończeniem danego projektu inwestycyjnego. Więc tak, jak zawsze „diabeł tkwi w szczegółach”. Wobec tego rząd renegocjując KPO w wakacje br. zdawał sobie sprawę z tego napięcia czasowego. I jednym z założeń tych negocjacji miało być zmienianie tych zasad, tak, by nie trzeba było mieć w 100-procentach ukończonych projektów, by móc rozliczyć te środki. Więc myślę, że szanse na rozliczenie otrzymanych środków rosną. Mamy przy tym do czynienia z pewną warunkowością kolejnych wypłat.
To znaczy?
Nie dostalibyśmy kolejnych płatności, gdyby Komisja Europejska nie uznawała, że są postępy w realizacji KPO. Wobec tego odczytywałabym te informacje o spodziewanym wpłynięciu łącznie 67 mld euro z KPO dla Polski do końca br. jako pozytywny sygnał, że jednak dużo się dzieje.
Z danych z danych BM Reflex wynika, że ceny paliw na stacjach benzynowych – po raz pierwszy od pół roku - idą w górę. w mijającym tygodniu litr benzyny Pb95 kosztował średnio 5,96 zł/l i był o 5 groszy na litrze droższy niż tydzień temu, olej napędowy poszedł w górę o 10 groszy/l i wynosi 6,03 zł/l; podrożał też o 6 groszy/l autogaz - do poziomu 2,91 zł/1. Skąd wynikają podwyżki cen paliw? Czy dalej będą drożeć w kolejnych tygodniach?
Te wzrosty cen wynikają przede wszystkim z tego, co się wydarzyło na światowej arenie geopolitycznej. A więc z narastającego napięcia na Bliskim Wschodzie – obaw, że lokalne konflikty zbrojne przeistoczą się w rozlaną wojnę, w którą być może zostanie zaangażowany także Iran. I to z jednej strony powoduje, że na światowym rynku paliwowym ostatnie tygodnie stanowią okres ponownego wzrostu cen ropy naftowej, która wcześniej przebijała się poniżej poziomu 70 dol./baryłkę. A teraz poziom ten dochodzi do 80 dolarów, a więc 10 dol. więcej. Zaś z drugiej strony wzrost awersji do ryzyka sprawił, że osłabił się złoty w stosunku do światowych walut. Na polskich stacjach paliw widać to podwójnie: nie tylko poprzez przełożenie na droższą ropę naftową. Ale także poprzez przełożenie na tańszego złotego, który sprawia, że ceny paliw w perspektywie najbliższych tygodni mogą być podwyższone. Natomiast warto przy tym wspomnieć, że patrząc na kontrakty, a więc na to, jak inwestorzy wyceniają przyszłe ceny ropy naftowej, to rysuje się trend spadkowy. To znaczy zakładają, że te zaburzenia mają jednak charakter przejściowy i że powrócimy do dłuższego trendu spadkowego, docelowo widząc ceny ropy w granicach 70 dol./baryłkę.
Co to by oznaczało?
A więc, że przy bardziej pozytywnym otoczeniu geopolitycznym także nasz złoty powróci do trendu, który obserwowaliśmy przez większość tego roku, tj. umocnienia polskiej waluty. W efekcie ceny paliw miałyby wszelkie przesłanki do tego, by powrócić do spadków i być tańszymi niż w analogicznych miesiącach ubiegłego roku.
Rozumiem, że na to uspokojenie sytuacji na światowcy rynkach paliwowych przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać?
Tak.
Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego najwięcej cudzoziemców zatrudnionych jest u nas w przetwórstwie przemysłowym (20%) oraz w transporcie i gospodarce magazynowej (18%). Z kolei w branży IT co 10. pracujący to cudzoziemiec. Zaś wg GUS co piąty obcokrajowiec pracuje u nas w woj. mazowieckim. Z czego to wynika? Czy kolejne lata mogą zmienić branże, jak i miejscowości, w których pracować będzie ich najwięcej?
Struktura branżowa w odniesieniu do zatrudniania w Polsce cudzoziemców przede wszystkim odzwierciedla relatywnie niski poziom wymaganych kompetencji językowych. Podejmowane u nas przez cudzoziemców prace często nie wymagają płynnego komunikowania się w naszym języku na wysokim poziomie. W innych gospodarkach struktura zatrudnienia cudzoziemców jest zbliżona. Gdyż w krajach, które mają dosyć krótką historię istotnych napływów migracyjnych jest tak, że im dłużej imigranci zostają – ich kompetencje językowe rosną. Rośnie też prawdopodobieństwo, że będą wykonywać ostatecznie prace zgodne z ich wykształceniem. Bo też trzeba pamiętać o tym, że często imigranci pracują poniżej poziomu swoich kompetencji niż w swoim kraju macierzystym. Natomiast często jest też tak, że przebywając długo w danych kraju przestają oni być tam traktowani jako imigranci. Stają się po prostu częścią miejscowej populacji. Zatem ta struktura z branżami, gdzie pracuje ich najwięcej, jest naturalna. Struktura geograficzna odnosząca się do rejonów kraju, gdzie pracuje ich najwięcej, odzwierciedla z kolei napięcia na lokalnych rynkach pracy. Obszary Warszawy i okolic należą akurat do obszarów z najniższą stopą bezrobocia w naszym całym kraju (chociaż paradoksalnie najniższe bezrobocie jest u nas w Katowicach, a nie w Warszawie).
Co z tego wynika?
Sprawia to, że konieczność po stronie firm sięgania po pracowników zagranicznych jest dużo większa. Z drugiej strony zaś rejony, gdzie są najczęściej zatrudniani, odznaczają się najwyższymi zarobkami w kraju. Wobec tego migranci, decydując się, w których miejscach konkretnie podjąć pracę, zapewne naturalnie wybierają te miejsca, gdzie relatywnie jest dużo wolnych miejsc pracy, a więc można stosunkowo łatwo znaleźć pracę, za którą będą w stanie się utrzymać i jeszcze część zarobków wysłać swoim rodzinom, pozostałych w krajach, skąd przybyli. Ponadto patrząc na to, że poziom bezrobocia u nas sukcesywnie się obniża, a także patrząc na mapę Polski, lista „czarnych punktów” z dwucyfrowym bezrobociem jest coraz krótsza. Wobec tego można się spodziewać, że ten proceder rozlewania się imigrantów, także po innych regionach kraju, będzie trwał. Natomiast pewnie wciąż tymi ośrodkami przyciągającymi największy odsetek imigrantów, będą nasze największe aglomeracje miejskie.
Z ostatnich danych GUS wynika, że w 1 półroczu 2024 r. z turystycznych obiektów noclegowych skorzystało w naszym kraju 16,9 mln turystów, którym udzielono 41,3 mln noclegów. Z kolei w I półroczu 2019 r. z turystycznych obiektów noclegowych skorzystało u nas 16,1 mln turystów, którym udzielono 40,0 mln noclegów. Tegoroczny wynik jest więc nieco lepszy od ostatniego roku sprzed pandemii. Czy polska branża turystyczna jest w stanie osiągać znacząco lepsze wyniki w przyszłości?
Myślę, że jest szansa na to, że branża turystyczna będzie jeszcze rosła. Bo obserwujemy, że to właśnie usługi stanowią cel, na który w ostatnim czasie konsumenci dużo chętniej zwiększają swoje wydatki niż np. zakupy towarów czy dóbr trwałych. Wydatki na pobyty w hotelach nie stanowią zresztą jakiegoś wyjątku. Równie wyraźnie widać wzrost obrotów w restauracjach. Skoro wiec nasze preferencje przesunęły się w stronę doświadczania, przeżywania, spędzania czasu - z koncentracji na gromadzeniu dóbr, to jak najbardziej sugeruje, że kolejne kwartały również będą przynosiły wymierne wzrosty. Bo wszystko wskazuje na to, że sytuacja finansowa Polaków będzie się poprawiać. A więc będą warunki do tego, by wydawać jeszcze więcej.