To budzi w firmach największy strach

Nad firmami zbierają się czarne chmury. 35 proc. przedsiębiorców obawia się pogorszenia sytuacji w 2024 roku, 29 proc. liczy, że nic się nie zmieni, a tylko co piąty jest optymistą. Największy strach budzą wyższe koszty prowadzenia działalności, inflacja i presja płacowa. Pracownicy mogą jednak spać spokojnie. 

Zatrudnienie czy zwolnienie?

Czytaj więcej w tym temacie

Ponadto firmy częściej będą zatrudniać niż zwalniać – 27 proc. vs. 21 proc. – wynika z najnowszego „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service. Co więcej, co czwarty przedsiębiorca planuje w przyszłym roku podwyżki. Niemal połowa pracowników może liczyć na wzrost wynagrodzenia na poziomie dzisiejszej inflacji.

Z przytoczonego źródła wynika, że 35 proc. przedsiębiorców obawia się pogorszenia sytuacji ich firmy w 2024 roku. To co prawda o 13 pp. mniej niż w poprzedniej edycji badania (marzec 2023), ale wciąż trudno mówić o optymizmie. Najbardziej o swoją sytuację w przyszłym roku obawiają się firmy z sektora handlu (52 proc.), przedstawiciele administracji publicznej (45 proc.) oraz HoReCa (43 proc.). Najbezpieczniej czują się przedsiębiorcy z sektorów budownictwa (23 proc. obawia się o swoją przyszłość), produkcji (26 proc.) oraz nowoczesnych technologii (30 proc.).

– Strach przed recesją zagląda w oczy przedsiębiorców. Największą obawę wśród niemal co drugiego przedsiębiorcy (45 proc.) budzą rosnące koszty prowadzenia działalności. Na drugim miejscu jest inflacja (42 proc.), a podium domyka presja płacowa (28 proc.), która ma jednak zdecydowanie mniej wskazań niż dwa pierwsze czynniki. Dalej w kolejności pojawiają się: spadająca liczba zamówień, zmiany prawno-podatkowe, deficyt i rotacja pracowników. Lista obaw jest zatem bardzo długa. Widać dużą ostrożność firm w deklarowaniu tego, czy przyszły rok będzie dla nich sprzyjający. Natomiast nie oznacza to stagnacji. Właściciele firm cały czas prą do przodu, stąd plany rekrutacyjne i dotyczące podwyżek

mówi Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service i ekspert rynku pracy

Jak zaznacza: - Podwyżki to koronny argument dla zatrudnionych, żeby trzymać się danego pracodawcy, o czym firmy doskonale wiedzą. W aktualnych warunkach gospodarczych, gdy inflacja wynosi ponad 8 proc., pracownicy czują, że tylko podnoszenie wynagrodzeń sprawi, że będą mniej tracili i będą w stanie utrzymać dotychczasowy standard życia. Dlatego pomimo obaw i symptomów recesji pracodawcy znajdują w budżetach przestrzeń na podwyżki. A im większa trudność w dostępie do pracowników, tym większa skłonność do obietnic dużych wzrostów wynagrodzeń od przyszłego roku.

Firmy będą oferowały podwyżki, ale raczej skromne. Co piąty pracodawca nie podniesie wynagrodzeń o więcej niż 5 proc., a co czwarty pokusi się o podwyżki w przedziale od 5 do 10 proc. 15 proc. pracowników może liczyć na wzrost pensji między 11 a 15 proc. Jeszcze mniej, bo 12 proc. otrzyma od 16 do nawet 20 proc. więcej. Nieliczni, bo zaledwie 4 proc. zatrudnionych będzie się cieszyło z podwyżki wynagrodzenia, która przekracza 20 proc. aktualnej pensji.

Źródło

Skomentuj artykuł: