We wrześniu w Polsce upadły tylko 34 firmy. To najmniej od 6 miesięcy, kiedy to zaczynała się pandemia, a instytucje państwowe były zamykane. Co spowodowało, że czarny scenariusz analityków o masowych upadłościach po wakacjach wciąż się nie spełnia?
W sierpniu tego roku odnotowano 46 postępowań upadłościowych. W lipcu było ich 62. I miał to być początek wielkiej fali upadłości. Ku zaskoczeniu wszystkich tak się jednak nie dzieje. Dlaczego?
Powodów jest kilka. Przede wszystkim przedsiębiorcy zwrócili się w kierunku postępowań restrukturyzacyjnych, a co za tym idzie układów z wierzycielami. Pokazują to wyraźnie statystyki postępowań restrukturyzacyjnych za wrzesień
W sierpniu br. wszczęto w Polsce 66 postępowań restrukturyzacyjnych. We wrześniu było ich już 95. Największy wzrost zanotowało nowe "rządowe" uproszczone postępowanie o zatwierdzenie układu (tzw. uproszczone postępowanie restrukturyzacyjne) - sierpień: 70, wrzesień: 134 oraz przyspieszone postępowanie układowe - sierpień: 164, wrzesień: 180.
Przyczyną niskiego poziomu upadłości są z pewnością także zatory w rozpatrywaniu wniosków w sądach upadłościowych. Winne są tutaj wakacje i oczywiście pandemia. Trzeba też wspomnieć o „moratorium” na składanie wniosków o upadłość na skutek pandemii
„Moratorium” wynika z ustawy o COVID-19: "jeżeli podstawa do ogłoszenia upadłości dłużnika powstała w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19, a stan niewypłacalności powstał z powodu COVID-19, bieg terminu do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega przerwaniu."
Dobre tempo odbicia się koniunktury gospodarczej po lockdownie, stosunkowo wolno rosnące bezrobocie i wciąż działające tarcze, mają bardzo realny wpływ na niską skalę upadłości firm.