Fundusz mający jeden cel - aby klienci deweloperów spali spokojniej

Deweloperzy mogą pomóc spełnić marzenia o posiadaniu własnego lokum. Niestety, niektórzy potrafią też narobić ogromnych problemów, gdy po ich bankructwie klienci zostają bez mieszkań, bez pieniędzy, a nierzadko z gigantycznymi długami. Ponieważ w przeszłości co rusz dochodziło do takich afer, debatowano jak im zaradzić. I wkrótce zacznie działać Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Co się nie podoba firmom z branży.

„Małe, ciasne, ale własne” – to powiedzonko zna chyba każdy, kto rozmyślał jak zostać właścicielem mieszkania. Jeśli nie odziedziczył nieruchomości po krewnych, to z reguły musiał się starać o bankowy kredyt. Zdobycie środków to jednak dopiero wstęp do realizacji planu o pozyskaniu  wymarzonego „rodzinnego gniazdka”. 

Kolejnym etapem jest znalezienie wiarygodnego dewelopera, który – po otrzymaniu zapłaty lub co najmniej pokaźnej zaliczki - nie tylko postawi proste ściany, czy zadba o plac zabaw dla dzieci, ale przede wszystkim doprowadzi inwestycję do końca. Czyli przekazania klientom aktu własności i symbolicznych kluczy. A wbrew pozorom, to nie jest tak oczywiste, jak by się mogło wydawać.

Niestety, afery z upadłością deweloperów, przerwanymi budowami - i wynikającymi z tego konsekwencjami dla przyszłych (niedoszłych) lokatorów - wybuchają bardzo często w rozmaitych regionach Polski. W takich sprawach zazwyczaj są dziesiątki, a nawet setki pokrzywdzonych, nierzadko młodych rodzin z małymi dziećmi, które nie z własnej winy znalazły się w dramatycznej sytuacji. Bo tracą szansę na mieszkanie, a wzięty kredyt muszą spłacać. Co z tego, że mogą na drodze sądowej dochodzić swego, jeśli do wyroku miną lata, a później i tak szanse na odzyskanie pieniędzy są mizerne.

O skali problemu łatwo można się przekonać przeglądając komunikaty prokuratury – tylko w ostatnich miesiącach takich zdarzeń było wiele, a trzeba pamiętać, iż w tle zawsze są gigantyczne pieniądze.

Pod koniec roku zatrzymano szefów spółki z Warszawy, którzy przyjmowali pieniądze od klientów, choć wiedzieli, że firma jest w fatalnej kondycji finansowej. W marcu prokuratura w Radomiu wszczęła śledztwo w sprawie niedokończonego osiedla, lokalny przedsiębiorca przyjmował zaliczki, a po kilku miesiącach przerwał prace. We wrześniu do sądu trafił akt oskarżenia dotyczący niezrealizowanej budowy osiedla domów jednorodzinnych w Ostrowie Wielkopolskim.

Takich przykładów można mnożyć…   

Dlatego pojawił się pomysł powołania Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego, który chroniłby interesy klienta. Będzie to pewnym uproszczeniem, ale ideę można porównać z ochroną klientów banków, czy biur podróży, który okazały się niewypłacalne.

Nowelizacja ustawy deweloperskiej została przez Sejm przyjęta w połowie zeszłego roku, a prezydent Andrzej Duda podpisał ją w czerwcu 2021 r. 

Zmian jest więcej, ale skoncentrujemy się na utworzeniu Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego będącego elementem komplementarnego systemu ochrony środków wpłacanych przez nabywców nieruchomości.

„DFG stanowić będzie wyodrębniony rachunek w Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym, który będzie zapewniał jego obsługę; jego celem będzie gwarantowanie zwrotu środków wpłaconych przez nabywcę w określonych w ustawie przypadkach związanych z wszczętym wobec dewelopera postępowania upadłościowego, odstąpienia od umowy deweloperskiej przez nabywcę czy w razie upadłości banku prowadzącego mieszkaniowy rachunek powierniczy – w tym ostatnim przypadku gwarancja DFG będzie obejmować kwoty odpowiadające udziałowi nabywcy w kwocie zgromadzonej na MRP w związku z realizacją umowy w części nieobjętej limitem gwarancyjnym Bankowego Funduszu Gwarancyjnego”

– czytamy w informacji zamieszczonej na stronie Kancelarii Prezydenta. 

Dodano, iż DGF będzie finansowany przede wszystkim ze składek uiszczanych przez deweloperów na zasadach i w wysokości określonych w ustawie. I tego ostatniego, czyli pieniędzy, dotyczy opór branży, której dotyczą zmiany.

DFG ma zacząć działać od 1 lipca, czyli za niespełna dwa tygodnie. Kluczowa zasada: klienci deweloperów otrzymają zwrot wpłaconych środków, jeśli doszłoby do upadłości dewelopera, a także banku prowadzącego mieszkaniowy rachunek powierniczy. Środki zdeponowane w funduszu będą także uruchamiane np. w przypadku, gdy osoba nabywająca mieszkanie lub dom odstąpi od umowy z deweloperem w skutek niedopełnienia obowiązku przez tego drugiego. 

„Ustawa będzie niemalże rewolucją i ogromnym wyzwaniem dla branży deweloperskiej”

– stwierdził Przemysław Dziąg, radca prawny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Równocześnie jednak potwierdził, że nowe przepisy dadzą dodatkową ochronę klientom deweloperów. 

Pomimo to powołanie DFG wywołało ogromne niezadowolenie w branży. Oczywiście, chodzi o pieniądze. Zgodnie z założeniem, to deweloperzy mają zasilać fundusz. Określono precyzyjne warunki: 0,45 proc. od każdej wpłaty nabywcy dokonanej na otwarty rachunek powierniczy i 0,1 proc. od wpłaty na zamknięty rachunek powierniczy.

Sugerowano, że powołanie funduszu wpłynie na wzrost cen mieszkań (jakby w tej chwili nie były horrendalnie wysokie), bo dodatkowymi kosztami finalnie obciążeni zostaną nabywcy nieruchomości. Niezadowoleni są również z większych uprawnień nadanych klientom w przypadku sporu z deweloperem. Albo z obowiązku raportowania informacji o stanie inwestycji i rozliczeń finansowych. Pojawiał się nawet postulat, aby przesunąć termin uruchomienia DFG, choć deweloperzy mieli rok na przygotowania. 

Dlatego Ministerstwo Rozwoju i Technologii jednoznacznie postawiło sprawę. 

„Wysokość stawek nie wpłynie na ceny nieruchomości. Czynników, które bardziej wpływają na zmiany cen na rynku nieruchomości jest dużo więcej. Deweloperski Fundusz Gwarancyjny ma chronić zwykłych ludzi. Nie chcemy się z niego wycofywać ani przesuwać w czasie"

– stwierdził w maju wiceminister Piotr Uściński.
Źródło

Skomentuj artykuł: