Cyfrowy Paszport Produktu - kolejna zmora branży budowlanej czy lepszy nadzór nad rynkiem?

Unijną dyrektywę regulującą wprowadzanie do obrotu wyrobów budowlanych, w skrócie zwaną CPR (Construction Products Regulation), czekają od listopada zasadnicze zmiany. Mimo zapewnień ze strony brukselskich urzędników, iż nowe regulacje mają rozwiązać wiele problemów trapiących budownictwo, branża jest sceptyczna i z obawą spogląda na te zapowiedzi.

Uproszczenie przepisów przez ich… rozbudowę

W teorii nowe przepisy mają pomóc m.in. w ograniczeniu biurokracji i zmniejszeniu obciążeń administracyjnych. Przedstawiciele UE zapowiadają, że poprzez uproszczenie procedur i cyfryzację chcą zapewnić lepszy nadzór nad rynkiem i ujednolicić przepisy, które dziś niejednokrotnie kolidują i nakładają się na siebie. Wprowadzane zmiany mają również rys ekologiczny, ponieważ zakładają zwiększenie bezpieczeństwa wyrobów budowlanych przy jednoczesnym zmniejszeniu ich negatywnego oddziaływania na środowisko.

- Pomimo teoretycznie słusznych zapowiedzi, wśród których do branży z całą pewnością przemawia uproszczenie procedur i rozjaśnienie przepisów, przyszłość pod nową dyrektywą nie rysuje się aż tak kolorowo. Już dziś eksperci branżowi podkreślają, że trudno, aby dokument, który do tej pory liczył 40 stron, został „uproszczony” przez taki, który liczy tych stron ponad 300. Dołożenie nowych definicji, wymagań czy instytucji może raczej utrudnić prowadzenie biznesu produkcji budowlanej niż zadziałać ożywczo na branżę 

– mówi Magdalena Martynowska-Brewczak, członek zarządu eFaktor, firmy zajmującej się faktoringiem dla MŚP.

Na szczęście przepisy przewidują roczny okres przejściowy, a także wieloletni okres adaptacyjny. Jak oceniają unijni urzędnicy, wdrożenie nowych norm dla większości grup wyrobów nastąpi najprawdopodobniej na przestrzeni 3 – 5 lat od jego wejścia w życie. Bezwzględne zakończenie możliwości stosowania obecnych przepisów zaplanowano dopiero na 2039 rok. Biorąc jednak pod uwagę to, jak bardzo rozbudowane jest zapowiedziane „upraszczanie” procedur, ten duży bufor czasowy będzie dla branży niezbędny. Producenci materiałów budowlanych powinni już się przygotowywać.

Czemu ma służyć cyfrowy paszport?

Spore wątpliwości wobec zawartych w nowej dyrektywie rozporządzeń już dziś budzi tzw. Cyfrowy Paszport Produktu (DPP). Chodzi o stworzenie elektronicznego dokumentu, który będzie zawierał informacje takie jak skład, źródła pochodzenia, wpływ na środowisko, a także informacje o „życiu produktu” – czyli możliwości recyklingu i utylizacji. Te pomysły wypływają bezpośrednio z proekologicznej polityki prowadzonej przez Brukselę.

 I o ile z potrzebą ochrony środowiska nikt rozsądny się dziś nie spiera, o tyle wiadomo, że najczęściej wiąże się to z dodatkowymi kosztami. Zgodnie z założeniami UE cyfrowy paszport będzie miał „maksymalnie szeroki zakres danych i informacji o wyrobie”. Szczegółowe wymagania i jego zawartość ma jednak określić osobny akt delegowany, nad którym prace dopiero trwają.

- Obowiązkiem wystawienia elektronicznego paszportu będą obarczeni wszyscy producenci – zarówno duże firmy, jak i jednoosobowe działalności rzemieślnicze. Przygotowanie dokumentu obfitującego w tak szeroki zakres danych, w naturalny sposób będzie wiązało się z dodatkową pracą administracyjną, a tym samym wzrostem kosztów ogólnych. Ostatecznie będzie to musiało przełożyć się na cenę produktów. Choć ze względu na zapowiedziany okres przejściowy, ceny nie wzrosną z dnia na dzień, to jednak warto brać pod uwagę taki scenariusz i przygotowywać firmę na przejście na nowe
wymagania 

– mówi Jerzy Dąbrowski, członek zarządu Finea, podmiotu specjalizującego się w mikrofaktoringu.

Mnogość wymagań doprowadzi do wzrostu cen

Negatywnie na cenach artykułów budowlanych może odbić się jednak nie tylko sam paszport DPP. Nowe regulacje zakładają bowiem także zwiększenie trwałości wprowadzanych na rynek artykułów przy jednoczesnym zmniejszaniu ich negatywnego oddziaływania na środowisko naturalne. Mówią również m.in. o przemodelowaniu i dostosowaniu zakładowych kontroli produkcji do szerszych, środowiskowych wymagań stawianych wyrobom.

- Takie wymagania wobec materiałów spowodują, że ich projektowanie i wytwarzanie stanie się bardziej kosztowne. Wdrożenie ich z całą pewnością nie pozostanie bez wpływu na kondycję finansową poszczególnych podmiotów w branży. Będą potrzebni specjaliści, którzy pomogą w adaptacji nowych przepisów. Producenci będą potrzebowali inwestycji, na które warto już gromadzić środki i poprawiać płynność 

– mówi ekspert Magdalena Martynowska-Brewczak z eFaktor.

– Warto wspomnieć, że długi czas oczekiwania na płatności w budownictwie od dawna jest problemem. Skracanie czasu obiegu pieniądza w związku z nowymi wyzwaniami może być jeszcze ważniejsze niż do tej pory. Należy więc wcześniej zabezpieczać narzędzia, które w tym pomogą 

– dodaje Jerzy Dąbrowski z Finea.

Płynność finansowa jest dla branży budowlanej – zarówno dla producentów jak i przedsiębiorstw realizujących budowy czy remonty - bardzo ważna także z powodu rosnącej inflacji. Najnowszy odczyt GUS za wrzesień pokazuje, że inflacja rośnie, obecnie jest na poziomie 4,9%. Budowlańcy jeszcze nie zapomnieli o sytuacji sprzed dwóch lat, kiedy materiały budowlane czy instalacyjne drożały z dnia na dzień, a klienci nie akceptowali tak szybkiego wzrostu cen. Być może znowu trzeba będzie kupować materiały na zapas, na to jednak potrzebne są wolne środki.

Skomentuj artykuł: