Pomimo brutalnej wojny przeciwko Ukrainie, Rosja nadal ma klientów na swój gaz w UE. Część gazu jest również przesyłana przez Ukrainę - na przykład do Austrii.
Unia Europejska zgadza się co do potrzeby sankcji wobec Rosji i wsparcia Ukrainy, jednak podejście poszczególnych krajów różni się. Niemcy i Polska uniezależniły się od rosyjskiego gazu, szybko budując terminale LNG. W przeciwieństwie do nich Belgia zwiększyła import gazu z Rosji o 50% w porównaniu do okresu sprzed wojny, a Francja i Hiszpania także odnotowały wzrosty. Część tych dostaw wynika z kontraktów podpisanych jeszcze przed wojną, których zerwanie wiązałoby się z karami. Zdaniem analityków rynkowych dopóki UE nie wprowadzi pełnego embarga, ten import będzie trwał.
Jednocześnie Rosja cały czas kusi Europę niższymi cenami gazu i zwiększonym eksportem LNG. Jak zauważa Georg Zachmann z think tanku Bruegel, bez pełnego bojkotu wiele krajów – także europejskich – wciąż kupuje rosyjski gaz. Gaz nadal płynie przez Ukrainę do Austrii, Słowacji i Węgier. Austria ma umowę z Gazpromem do 2040 roku, a OMV musiałaby płacić, nawet gdyby zrezygnowała z zakupów. Węgry wiosną zawarły nowe kontrakty z Rosją. Rurociągi przez Ukrainę pozostają sprawne, ale ten kontrakt wygasa w przyszłym roku, a prezydent Zełenski zapowiedział, że nie będzie przedłużony.
Szacuje się, że obecnie 5% gazu zużywanego w UE płynie przez Ukrainę, ale tę ilość można by zastąpić dostawami LNG z Kataru lub USA w ciągu kilku miesięcy, co wiązałoby się z umiarkowanym wzrostem kosztów. Problemem byłby jednak transport gazu z portów do krajów śródlądowych. Dokładne ceny kontraktów na gaz z Rosją nie są znane, ale UE zapłaciła jej za gaz co najmniej 12,5 miliarda euro tylko w zeszłym roku, co zasiliło budżet wojenny Putina. Zdaniem ekspertów szanse na pełne embargo pozostają jednak niskie.