Czy zaostrzenie sankcji na rosyjską ropę i współpraca USA z OPEC mogą doprowadzić Rosję do finansowego chaosu, a Władimira Putina do stołu negocjacyjnego? Christof Ruehl, uznany ekonomista, twierdzi, że tak. W jego opinii, obecne sankcje są nieskuteczne, bo Zachód nie zdecydował się na wystarczająco bolesne kroki. Nowa administracja Donalda Trumpa może to zmienić.
Administracja Joe Bidena, kończąc kadencję, nałożyła najostrzejsze dotąd sankcje na rosyjską ropę. Tymczasem nowa administracja Donalda Trumpa zapowiada zmianę strategii – negocjacje i potencjalne ustępstwa terytorialne w celu zakończenia konfliktu w Ukrainie. Jednak zdaniem Christofa Ruehla, starszego badacza naukowego z Centre on Global Energy Policy przy Uniwersytecie Columbia, istnieje alternatywa, która mogłaby przynieść zupełnie inne efekty.
„Rosyjska gospodarka stoi na glinianych nogach. Mniejsza od włoskiej, opiera się na produkcji wojskowej, zamówieniach państwowych i sterowanych kredytach. Inflacja wynosi 9,5%, a stopa procentowa banku centralnego przekracza 20%, podczas gdy rubel balansuje blisko historycznych minimów. Co trzyma ten system w całości? Kompetencja Ministerstwa Finansów i banku centralnego, ale przede wszystkim przychody w walutach obcych”
– tłumaczy Ruehl w komentarzu dla portalu intellinews.com.
Sankcje: „Chcą mieć ciastko i zjeść ciastko”
Ruehl wskazuje, że dotychczasowe zachodnie sankcje gospodarcze nie odniosły sukcesu, ponieważ celowo pozostawiono w nich luki, by uniknąć gwałtownych wzrostów cen ropy na światowych rynkach.
„Każdy krok w budowie reżimu sankcji – zakaz bezpośredniego importu ropy, ograniczenia w transporcie morskim i usługach finansowych, a nawet wprowadzenie limitu cenowego – był obarczony szeroko otwartymi furtkami” – mówi Ruehl. Jego zdaniem, Zachód chciał „mieć ciastko i zjeść ciastko”, co nie pozwoliło na skuteczne osłabienie rosyjskiej gospodarki wojennej.
Ekspert podkreśla, że skuteczne sankcje wymagałyby większych poświęceń ze strony Zachodu. Jak argumentuje, „to nie tak, że rygorystyczne sankcje zawiodły, lecz że nie były wystarczająco rygorystyczne, by zaszkodzić rosyjskiej gospodarce wojennej”.
Współpraca z OPEC kluczem do sukcesu?
Nowa administracja Trumpa może wprowadzić strategię, która nie tylko zaostrzy sankcje na Rosję, ale także wywrze presję na kraje OPEC. Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC), która od 2022 roku wielokrotnie obniżała produkcję, aby utrzymać wysokie ceny, zmaga się z problemem utraty udziału w rynku. Organizacja dysponuje obecnie około 5,5 miliona baryłek dziennie niewykorzystanych mocy produkcyjnych. Ruehl sugeruje, że Trump mógłby zaproponować OPEC współpracę, obiecując dalsze zaostrzenie sankcji na rosyjską ropę, co zmusiłoby organizację do zwiększenia produkcji, aby przejąć rosyjską część rynku.
„Nowy prezydent USA mógłby zwrócić się do OPEC z taką propozycją. Mógłby obiecać nasilenie sankcji na Rosję do poziomu, w którym ich skutki staną się bardziej dotkliwe: sankcje te dotyczyłyby nie tylko producentów, ale także rafinerii, portów, ubezpieczycieli i floty cieni”
– tłumaczy Ruehl. USA mogłyby również wywrzeć większą presję polityczną na Chiny, Indie i Turcję, aby wspierały reżim sankcyjny.
Tankowce cienie i chaos w rosyjskim budżecie
Jednym z przykładów skuteczniejszego działania są sankcje Bidena na tzw. flotę cieni – tankowce transportujące rosyjską ropę. Na liście objętej sankcjami znalazło się 183 z około 400 takich statków, co już spowodowało zakłócenia. Ruehl wskazuje, że ograniczenie liczby tankowców jeszcze bardziej mogłoby „mieć druzgocący wpływ na rosyjski budżet”.
Obecnie Rosja eksportuje około 5 milionów baryłek ropy dziennie, z czego 3,5 miliona to surowa ropa transportowana drogą morską, a kolejne 2 miliony to produkty rafinowane. Ruehl podkreśla, że OPEC byłoby w stanie całkowicie pokryć tę lukę, szczególnie gdyby Trump zdecydował się uruchomić dodatkowe wydobycie w USA zgodnie z hasłem „drill, baby, drill”.
Czy ten plan może zadziałać?
Ruehl jest zdania, że taka strategia mogłaby się powieść. „Czy to mogłoby zadziałać? Z całą pewnością tak” – uważa ekonomista. Choć OPEC+ (rozszerzony sojusz producentów ropy, w tym Rosji) mógłby sprzeciwić się takiemu planowi, OPEC jako główny gracz dysponujący 90% globalnych rezerw produkcyjnych mógłby zmienić swoje stanowisko. Wspieranie ambitnych planów gospodarczych państw Zatoki Perskiej mogłoby być wystarczającą zachętą.
Bliski Wschód i koniec peak oil
Choć współpraca Rosji z Bliskim Wschodem w ostatnich latach się zacieśniła, Muhammad ibn Salman (MbS) – książę koronny Arabii Saudyjskiej – stawia przede wszystkim na zdrowie własnej gospodarki. MbS, choć jego kraj jest częścią sojuszu BRICS+, nadal utrzymuje dobre relacje z Zachodem i nie wyklucza wsparcia dla surowszych ograniczeń eksportu rosyjskiej ropy, jeśli oznaczałoby to wzrost eksportu saudyjskiego bez spadku cen.
Bliski Wschód zdaje sobie sprawę, że era szczytowego wydobycia ropy (peak oil) zbliża się wielkimi krokami, dlatego zależy mu na utrzymaniu cen bliskich 100 dolarów za baryłkę. Ruehl zauważa, że zwiększenie produkcji przez OPEC mogłoby być remedium na impas, w jakim jest obecnie ta organizacja, jednocześnie wywierając presję na rosyjską gospodarkę, która balansowałaby na krawędzi chaosu finansowego.