Imigranci nie rozwiążą problemów na rynku pracy w Polsce [WYWIAD]

Nasze państwo powinno powalczyć o zmianę negatywnych tendencji w zakresie zmniejszania się u nas przyrostu naturalnego, a także o to, by dotąd bierni zawodowo mogli więcej pracować niż im obecnie wolno. Ale powinno także dbać o właściwą politykę migracyjną – w mądry sposób, by przyjeżdżali do nas ludzie, którzy zadowoleni, że do nas przyjechali, chcą się u nas asymilować, chcą na trwałe wpisać się w naszą społeczność, a niekoniecznie zaprowadzać u nas swoje „porządki”. Chodzi więc o realizację miksu wszystkich tych spraw, bo żadna z nich z osobna nie jest w stanie zabezpieczyć rosnących potrzeb naszego rynku pracy - powiedział w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Maciej Pawlak: Według ostatnich danych GUS wartość produkcji sprzedanej wyrobów własnych producentów w 2023 r. łącznie spadła w stosunku do roku 2022 o 5,6% i wyniosła 1 775,5 mld zł. W 2023 r., w stosunku do roku poprzedniego, wartość produkcji sprzedanej wyrobów spadła w 12 działach, najbardziej znacząco w dziale Chemikalia i wyroby chemiczne (o 24,6%). Z kolei w sekcji Produkty górnictwa i wydobywania wzrost wartości produkcji sprzedanej wystąpił dla dwóch z czterech działów, w tym działu Węgiel kamienny i brunatny (o 29,1%). Czy w tym roku wartość produkcji przemysłowej osiągnie lepsze wyniki?

Piotr Soroczyński: Trzeba przede wszystkim pamiętać, że te dane są wyrażane w wartościach nominalnych, a więc bez uwzględniania inflacji. Zatem gdyby ocenić wartość sprzedaży realnej w ub. roku, to spadła ona o ok. 1,5%. W ub. roku odnotowywane były faktycznie spadki cen wyrobów przemysłowych – to był skutek odreagowania ich dużych zwrotów we wcześniejszych okresach. Ale przede wszystkim działo się tak w segmencie paliw, surowców energetycznych, które po wybuchu wojny na Ukrainie stały się makabrycznie drogie. Następnie jednak ceny te wróciły do bardziej przystępnych wartości. Ponadto daje się zaznaczyć wzrost wyceny złotego, która postępowała począwszy od wiosny ub. roku. Stopniowo okazywało się wówczas, że złoty zaczyna się umacniać, aż w końcu stał się mocniejszy niż rok wcześniej.

Dlaczego to ma znaczenie?

Jeżeli bardzo duża część polskiej produkcji przemysłowej jest skierowana na eksport, to skoro sprzedaż wyceniana jest np. w euro, to następnie wyrażana w złotych - jest mniejsza niż rok wcześniej. Jest to jeden z powodów, dla których ceny w złotych spadały, choć może wyrażone w euro – nie.

A jak to będzie wyglądało w całym br.?

Myślę, że wartość naszej produkcji przemysłowej w ujęciu realnym w złotych będzie już większa niż rok wcześniej. Na razie, po pierwszych pięciu miesiącach br., wyniosła o 0,3% realnie więcej niż przed rokiem, nominalnie – wciąż była na minusie. Ale nawet w ujęciu nominalnym wartość wyrobów przemysłowych spada coraz wolniej. Jednak nie można niestety wykluczyć scenariusza, że w całym br. nominalna wartość produkcji sprzedanej wciąż nie przebije jeszcze poziomu z 2023 r., a więc będzie jeszcze gorzej niż w 2022 r.

Udział cudzoziemców wykonujących pracę w Polsce w styczniu br. w ogólnej liczbie wykonujących pracę w Polsce wzrósł w stosunku do stycznia 2023 r. o 1,3 p. proc. do poziomu 6,5%, a w liczbach bezwzględnych wyniósł 1 mln. Czy mimo odpływu Ukraińców, którzy stanowią z Białorusinami 80 proc. wszystkich obcokrajowców pracujących u nas, z naszego rynku pracy, do krajów zachodnich, w tym roku udział na nim cudzoziemców ma szanse się zwiększyć?

Może się tak zdarzyć, bo jednak mimo tego odpływu pozostaje wciąż duża liczba pracujących u nas osób z Ukrainy, a także i z Białorusi. Zresztą w tym ostatnim kraju panuje trudna sytuacja polityczna. Ci ludzi uciekają ze swego kraju, by móc gdziekolwiek żyć, bo są po prostu prześladowani. W ich przypadku możemy wręcz mówić, że w większości oni uciekają ze względu na prześladowania i potencjalne prześladowania. W przypadku Ukraińców miała miejsce dodatkowa fala ich przyjazdów po wybuchu u nich wojny, choć duża część osób z tej grupy to kobiety, które początkowo nie pracowały, z dziećmi. Ale chcąc sobie jakoś ustabilizować swoje życie duża część z tych kobiet podjęła u nas pracę. Z drugiej strony obecnie mimo fali uchodźców, która przemieszcza się z Polski dalej, do innych krajów Europy czy do Kanady, uważam, że nie jest to jeszcze duży ruch. Gdy Ukraińcy znaleźli sobie u nas stałą pracę i ustabilizowali sobie życie, to już raczej nie jadą dalej. Prawdopodobnie to głównie w grupach dotąd biernych zawodowo wśród przebywających u nas Ukraińców zdarzają się najczęściej wyjazdy z Polski, dalej na Zachód.

Jakie to przynosi rezultaty na naszym rynku pracy?

Te wyjazdy Ukraińców z Polski są sukcesywnie uzupełniane napływem osób do nas z innych krajów. Do Polski przyjeżdżają m.in. Gruzini, obywatele z byłych republik Związku Sowieckiego, przybysze z Azji centralnej, a także z innych stron świata – pracują oni w usługach - głównie w naszych dużych miastach, w gastronomii, firmach kurierskich itd.

Zgodnie z danymi Eurostatu ludności Polski liczyła na początku 2024 r. 36,6 mln osób. Oznacza to spadek – największy w UE - o aż 132,8 tys. w ciągu jednego roku. To będzie miało wpływ na całą gospodarkę. Zaś liczba obcokrajowców podlegających ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowemu wzrosła z 184,2 tys. w grudniu 2015 r. do 1 127,7 tys. w grudniu 2023 r. Oznacza to ponad 6-krotny wzrost. Czy w kolejnych latach rosnąca liczba imigrantów będzie w stanie zabezpieczyć potrzeby naszego rynku pracy, na którym pojawia się coraz mniej naszych obywateli?

Moim zdaniem nie będzie w stanie tego dokonać. Dla rozwiązania tego problemu nasze władze powinny opracować miks potrzebnych działań – przede wszystkim podjąć walkę o istotną poprawę w zakresie przyrostu naturalnego i dzietności polskich rodzin. A także zachęcać osoby dotąd bierne zawodowo do podejmowania przez nie pracy. Jest zresztą bardzo wiele przyczyn bierności zawodowej. Najczęściej są to osoby sprawujące opiekę nad członkami swoich rodzin. Czasami mogłyby podjąć pracę, ale musiałaby być ona w niepełnym wymiarze czasu. Poza tym musiałyby zostać zniesione istniejące bariery, które zabraniają takim osobom, które otrzymują zasiłek z tytułu opieki nad członkami swoich rodzin, podejmowania jakiejkolwiek pracy zawodowej.

Co państwo powinno zrobić w takiej sytuacji?

Po prostu powinny zostać takie zakazy zniesione, bo zasiłek otrzymywany przez te osoby, jest po to, by poprawić ich sytuację, ale gdyby jednocześnie mogły podejmować oficjalną pracę, to ich sytuacja byłaby jeszcze lepsza, a jednocześnie zyskałaby na tym nasza gospodarka. Ten stan rzeczy stanowi relikt czasów, gdy panowało u nas bardzo wysokie bezrobocie – gdy już ktoś otrzymał jakieś wsparcie finansowe od państwa, to trzeba było taką osobę wyautować z rynku pracy, by dać na nim miejsce innym osobom. A teraz sytuacja jest inna, więc można byłoby zmienić ten „relikt przeszłości” i dać takim osobom szanse na zarabianie. Nasze państwo powinno więc powalczyć o zmianę negatywnych tendencji w zakresie zmniejszania się u nas przyrostu naturalnego, a także o to, by dotąd bierni zawodowo mogli więcej pracować niż im obecnie wolno. Ale powinno także dbać o właściwą politykę migracyjną – w mądry sposób, by przyjeżdżali do nas ludzie, którzy zadowoleni, że do nas przyjechali, chcą się u nas asymilować, chcą na trwałe wpisać się w naszą społeczność, a niekoniecznie zaprowadzać u nas swoje „porządki”. Chodzi więc o realizację miksu wszystkich tych spraw, bo żadna z nich z osobna nie jest w stanie zabezpieczyć rosnących potrzeb naszego rynku pracy.

Wg danych firmy Allianz Trade na całym świecie wskaźniki obłożenia hoteli wyniosły średnio 61% w I kwartale 2024 r., 64% od początku roku i 68% w maju, co jest najwyższym poziomem od czasu pandemii. Z kolei, jak wynika z badania „Urlopowe zwyczaje Polaków 2024” serwisu Prezentmarzeń, aż 92% Polaków wyjedzie w tym roku na urlop, przy czym 45% z nich za granicę. Dlaczego ludzie coraz więcej środków wolą wydawać na wyjazdy urlopowe niż na zaspokajanie innych potrzeb?

Moim zdaniem mamy tu do czynienia z połączeniem dwóch spraw. Po pierwsze na świecie, ale też u nas, stopniowo zarysowuje się średniookresowa tendencja do poprawy stopy życiowej. W związku z tym możemy sobie pozwolić na dodatkowe wydatki, w większym stopniu niż kiedyś. Dawniej chodziło o zabezpieczenie sobie przede wszystkim pożywienia i mieszkania. Gdy jednak dochody społeczeństwa dalej rosły, to można było sobie pozwolić na wydatki związane z kulturą, czy wyjazdami, sfinansowanie rozmaitych własnych hobby. Zatem w sposób naturalny powiększa się grupa osób, które chcą i mogą sobie pozwolić sobie na podróżowanie, czy inne formy wypoczynku, a nie tylko na urlopy spędzane w domu. Ponadto, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, widoczne jest odetchnięcie po całkiem nie tak dawnym okresie pandemicznym. A przecież wtedy, jeszcze nie tak dawno temu, wskutek lockdownów wstrzymane zostały możliwości wyjazdów urlopowych czy choćby odwiedzania rodzin. Wobec tego obecnie stale zwiększająca się grupa osób traktuje chęć spędzania urlopów, w tym za granicą, jako oznakę „powrotu do normalności”. Dodajmy do tego fakt, że w wielu gospodarkach pojawiły się w związku z walką ze skutkami COVID-19 dodatkowe środki finansowe, stymulujące sektor turystyczny do funkcjonowania. Obecnie resztki tych środków dodatkowo wspomagają popyt na korzystanie z wyjazdów urlopowych.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: