Istotnych sygnałów poprawy w gospodarce Niemiec nie widać. Właśnie m.in. niemiecki bank centralny przedstawił nowe, zrewidowane i po raz kolejny złe prognozy dla niemieckiej gospodarki, w których zakłada, że w przyszłym roku wielkość PKB w tym kraju wzrośnie o zaledwie 0,2%. Oznacza to, że będziemy mieli kolejny rok, w którym Niemcy balansują na granicy recesji, co pokazuje, że przestrzeń dla wzrostu eksportu na naszych tradycyjnych rynkach jest jednak ograniczona - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Marta Petka-Zagajewska, kierownik Zespołu Analiz Makroekonomicznych w PKO Banku Polskim.
Maciej Pawlak: Według GUS inflacja CPI listopadzie br. wyniosła ostatecznie 4,7% (przy wzroście cen usług – o 7,2% i towarów – o 3,8%), a więc nieco mniej niż w październiku (5,0%). Przy czym czynniki, które wpłynęły na jej wysokość najbardziej to „użytkowanie mieszkania, lub domu i nośniki energii” (w skali roku wzrost o 9,9%), edukacja (9,3%) oraz restauracje i hotele (7,0%). Czy całkowite odmrożenie cen nośników energii dla firm od 1 stycznia 2025 r., i od 1 kwietnia 2025 dla instytucji finansowanych przez samorządy) będzie oznaczać wzrost inflacji i jej utrzymywanie się w I połowie przyszłego roku?
Marta Petka-Zagajewska: Pierwsza rzecz, która łączy te elementy, wpływające na podwyższanie inflacji, to fakt, że na ich wielkość wpływają w bardzo dużej części koszty pracy. A te dynamicznie rosną wraz z tym, jak kolejny rok z rzędu w dwucyfrowym tempie rosną wynagrodzenia. Po drugie chodzi o stronę popytową. Otóż wraz z odbudową popytu przede wszystkim koncentruje się on w segmentach usługowych, a także m.in. w wynikach czy danych o płatnościach. Obserwujemy ponadto bardzo duży popyt na usługi restauracyjne i hotelarskie. Zaś znaczący wzrost wydatków w tych kategoriach sprawia, że przedsiębiorcy mają przestrzeń do tego, by w dalszym stopniu podnosić ceny. Natomiast warto zauważyć, że na wysokość inflacji istotny wpływ mają równocześnie segmenty gospodarki, w których ceny wciąż rosną ponad proporcjonalnie mocno: ponad 9% rok do roku w edukacji, a 7% w restauracjach i hotelach. Z drugiej strony rok temu ich ceny rosły po 14-15%. Wobec tego tutaj widzimy też pewne hamowanie, ale i tak tempo, dynamika ich cen jest ponad proporcjonalnie wysoka.
A co z inflacją w I połowie przyszłego roku?
Zakładamy że zwłaszcza jeszcze w I kwartale zobaczymy trend wzrostowy w inflacji, ona wg nas w szczycie, który przypadnie na marzec, wyniesie ok. 5,5%. Natomiast II kwartał widzimy bliżej 5%, a od drugiej połowy roku już oczekujemy, że inflacja będzie się obniżać i na koniec roku będzie lekko poniżej 3,5%, dokładnie w grudniu 2025 - 3,3%.
Jakoś mocno na inflację w IV kwartale 2025 r. nie wpłynie całkowite odmrożenie nośników energii dla gospodarstw domowych?
Tak, my zakładamy, że wraz z tymi ostatnimi decyzjami rządu, Urząd Regulacji Energetyki ma możliwość zmiany taryf w ciągu roku. Zaś biorąc pod uwagę, jak kształtują się obecnie ceny na rynku hurtowym, to istnieje w naszej ocenie przestrzeń do tego, by taryfy zostały obniżone do poziomów, które by oznaczały, że pomimo uwolnienia cen energii elektrycznej, rachunki gospodarstw domowych istotnie nie wzrosną.
Wielkość eksportu i importu w samym październiku, jak i w styczniu-październiku br. okazała się wciąż niższa niż w ub. roku. W porównaniu ze styczniem-październikiem 2023 r. eksport spadł o 7,3%, a import o 4,9%. Nieco lepsze okazały się analogiczne wyniki wyrażone w euro i dolarach. Eksport w dolarach wyniósł 318,5 mld USD (spadek w porównaniu z ub.r. 0,7%, a import wzrósł o 1,9%). Z kolei eksport w euro spadł o 1,2%, a import wzrósł o 1,4%. Co może stanowić impuls do zwiększenia obrotów w naszym handlu zagranicznym - przede wszystkim w eksporcie?
Musimy poczekać na poprawę popytu na naszych głównych rynkach zbytu, przede wszystkim na rynku niemieckim, natomiast jakichś istotnych sygnałów poprawy w gospodarce Niemiec nie widać. Właśnie m.in. niemiecki bank centralny przedstawił nowe, zrewidowane i po raz kolejny złe prognozy dla niemieckiej gospodarki, w których zakłada, że w przyszłym roku wielkość PKB w tym kraju wzrośnie o zaledwie 0,2%. Oznacza to, że będziemy mieli kolejny rok, w którym Niemcy balansują na granicy recesji, co pokazuje, że przestrzeń dla wzrostu eksportu na naszych tradycyjnych rynkach jest jednak ograniczona. Z drugiej strony w pewnym stopniu 2025 powinien być rokiem lepszym, bo m.in. oczekuje się, że obniżki stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego zaczną stymulować konsumpcję. Mamy dosyć dużą ekspozycję na trwałe dobra konsumpcyjne, które eksportujemy do Niemiec, więc to może trochę pchnąć życie w polskie wyniki eksportowe pchnąć. Natomiast generalnie w 2025 r., to nie eksport będzie grał pierwsze skrzypce w polskiej gospodarce i to ożywienie gospodarcze, którego się spodziewamy, będzie wynikało tylko i wyłącznie z kształtowania się naszego wewnętrznego popytu krajowego.
Według danych portalu Bankier.pl na rynku mieszkaniowym w III kw. br. po dwóch latach nieustających wzrostów coraz więcej symptomów wskazuje na to, że w najbliższym czasie możemy mieć do czynienia „rynkiem kupującego”. Przede wszystkim spada popyt i rośnie oferta mieszkań na rynku wtórnym. Z czego wynika ta zmiana? Czy jest krótkotrwała?
Myślę, że jest to przede wszystkim sprzężenie dwóch efektów – po pierwsze zupełnie wygasły skutki programów stymulujących popyt na rynku mieszkaniowym, zaś po drugie oddala się ponownie perspektywa obniżek stóp procentowych. Przy tym stopy procentowe są obecnie wciąż zarówno w ujęciu nominalnym i realnym bardzo wysokie, co ostatecznie zniechęca do zaciągania kredytów. Te dwie obniżki w 2023 r. mogły wygenerować pewne nadzieje, że za nimi przyjdą następne. Tak się nie stało, a w ostatnich komunikatach prezesa Adama Glapińskiego, słyszymy o perspektywie 2026 roku. Myślę, że do momentu jakiegoś zwrotu w polityce pieniężnej, tych kupujących na rynku mieszkaniowym rzeczywiście może być mało i transakcyjność na rynku będzie obniżona.
Także według Bankier.pl od 2025 r. przedsiębiorcy objęci standardowymi składkami na ubezpieczenia społeczne, tzw. dużym ZUS-em, zapłacą o 173,64 zł miesięcznie więcej niż w tym roku. Składki ZUS wyniosą łącznie 1773,96 zł miesięcznie z uwzględnieniem dobrowolnej składki na ubezpieczenie chorobowe. Dla porównania obecnie przedsiębiorcy płacą 1600,32 zł. Jak bardzo podwyżki te wpłyną na kondycję finansową przedsiębiorców, zwłaszcza z sektora MŚP?
Myślę, że trudno tu generalizować. W ocenie przedsiębiorców każdy wzrost składek jest oczywiście bolesny, to są dla nich koszty. Natomiast patrząc generalnie na sposób funkcjonowania składek, czy też opodatkowania, jest to jakiś procent przychodów czy też dochodów, które co roku rosną w sposób naturalny, bo zwiększa się m.in. inflacja. Wobec tego każdy pracujący, który odprowadza składki, podatki i płaci je w zależności od wysokości swojego wynagrodzenia, wraz z tym jak to wynagrodzenie rośnie, kwotowo jego składka też rośnie. Więc przy całym zrozumieniu bólu związanego z podwyżką składek, z punktu widzenia przedsiębiorców, ich sytuacja niczym się nie różni od wszystkich innych uczestników życia gospodarczego. Myślę, że z punktu widzenia wyników finansowych przedsiębiorstw osłodą powinno być to, że kolejne miesiące 2025 roku jawią się w oczekiwaniach jako okres, w którym presja kosztowa nie będzie już narastała tak szybko, jak wcześniej. I to zarówno ze strony rynku pracy, jak i ze strony nośników energii. To były dwa główne wyzwania ostatnich dwóch lat po stronie kosztowej. A z drugiej strony liczymy na dosyć solidny i całkiem stabilny wzrost gospodarczy w przyszłym roku, co dla firm oznacza także wzrost przychodów. A zatem dynamika ich przychodów powinna przewyższać wyraźnie dynamikę kosztów, co sprawi, że wyniki finansowe firm, nawet przy tych wyższych składkach powinny się poprawiać.