Niemiecki przemysł motoryzacyjny, przez dekady symbol solidności i technologicznego prymatu, znalazł się w obliczu poważnego kryzysu. W czasie, gdy światowa gospodarka przechodzi dynamiczne zmiany, niemieccy producenci samochodów zmagają się z wyzwaniami, które mogą znacząco wpłynąć na przyszłość tej kluczowej branży.
Niepewność co do przyszłości napędów samochodowych paraliżuje zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorstwa. Klienci nie wiedzą, czy inwestować w samochody spalinowe, które w perspektywie lat mogą zostać wycofane, czy stawiać na elektryki, których infrastruktura i koszty wciąż budzą wątpliwości. W efekcie wiele osób decyduje się na przedłużanie umów leasingowych lub odkłada zakup na później. Na niemieckich drogach królują pojazdy mające średnio 10 lat – to wynik, który jeszcze dekadę temu byłby nie do pomyślenia.
Również warsztaty samochodowe przeżywają oblężenie. W Berlinie na naprawę trzeba czekać nawet kilka tygodni, a mieszkańcy coraz częściej udają się do mniejszych, tańszych warsztatów w Brandenburgii. Pojawiają się też pomysły, by – jak kiedyś do fryzjera czy po papierosy – jeździć na naprawy do Polski.
Volkswagen, symbol niemieckiej motoryzacji, stoi przed koniecznością zamknięcia trzech zakładów w Niemczech, a niemiecki oddział Forda zapowiedział zwolnienie 3 tys. pracowników. Dostawcy, tacy jak Bosch czy FZ Friedrichshafen, planują redukcję odpowiednio 5 tys. i 14 tys. miejsc pracy. Niektóre firmy, jak Johann Vitz GmbH & Co. KG, które przez ponad sto lat działały na rynku, ogłaszają bankructwo. To sygnał, że kryzys jest nie tylko przejściowym załamaniem, ale może przybrać charakter strukturalny.
Przyczyny obecnych problemów mają swoje korzenie w przekonaniu, że niemiecki przemysł motoryzacyjny jest niezniszczalny. Tymczasem światowe trendy, zwłaszcza rozwój elektromobilności i pojazdów z zaawansowanym oprogramowaniem, pokazały, że stagnacja oznacza pozostanie w tyle. Chińscy producenci, tacy jak BYD, oferują pojazdy równie innowacyjne jak niemieckie, lecz znacznie tańsze. W efekcie niemieckie marki, które od lat opierały swój sukces na wysokiej jakości i prestiżu, tracą rynek.
Problemy niemieckiej motoryzacji odbijają się także na Polsce, której gospodarka jest silnie powiązana z niemieckim przemysłem. W 2023 roku eksport polskich produktów motoryzacyjnych do Niemiec osiągnął wartość 55 miliardów złotych. Spadek produkcji u naszych zachodnich sąsiadów oznacza zmniejszenie zapotrzebowania na polskie części i podzespoły. Już teraz Grupa Boryszew, największy polski producent w branży motoryzacyjnej, ogłosiła upadłość swoich niemieckich spółek, wskazując na problemy z zamówieniami i wysokie koszty produkcji.
Niemiecka gospodarka, która w 2023 i 2024 roku oficjalnie weszła w recesję, stoi na rozdrożu. Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie do 2025 roku, będzie to najdłuższy kryzys od II wojny światowej. Ratunkiem mogą być jedynie głębokie reformy polityczne i gospodarcze, które przywrócą konkurencyjność niemieckiego przemysłu.
Pozostaje pytanie, czy na niemieckich drogach wciąż będą dominować volkswageny i mercedesy, czy może zastąpią je chińskie auta, które już teraz podbijają rynek.