Zdaniem komisarza ds. gospodarczych Paolo Gentiloni'ego UE weszła w największą recesję w swej historii. Według unijnych ekspertów Polskę czeka w tym roku najpłytsza recesja na tle całej Unii, a Niemcy „najgłębsza od II wojny światowej”.
Komisja Europejska ogłosiła w tym tygodniu wiosenne prognozy gospodarcze, które po raz pierwszy uwzględniają skutki koronakryzysu. Gospodarka całej Unii ma skurczyć się w tym roku o 7,4 proc. PKB, a w przyszłym roku wrócić do wzrostu na poziomie plus 6,3 proc. PKB.
Jednak komisarz Paolo Gentiloni ostrzegał, że dzisiejsze przewidywania są obciążone szczególnie dużym ryzykiem, gdyż być może zarazy nie uda się zwalczyć w prognozowanym teraz tempie. Eksperci Komisji Europejskiej twierdzą, że powrót pandemii w Europie obniżyłby unijne PKB o kolejne trzy punkty procentowe.
Dlaczego Polska ma najmniejszy przewidywany spadek?
– Podstawowa przesłanka w naszych prognozach to skala zarazy i związanych z nią blokad. Gdzie jest mniejsza, tam mniej uderza w gospodarkę
Jednocześnie wskazał na duży wzrost bezrobocia w Polsce, bo z 3,3 proc. w zeszłym roku (wedle metodologii unijnej) do 7,5 proc. w 2020 r. Duży wzrost bezrobocia w porównaniu do całej Unii dotyczy też innych krajów wschodniej części UE.
Wedle scenariusza Komisji Europejskiej najgłębsza recesja w tym roku czeka Grecję (minus 9,7 proc. PKB), a najpłytsza Polskę (minus 4,3 proc. PKB). Jednak w naszym kraju Bruksela przewiduje „nagły i duży odwrót od wzrostowego trendu w płacach z ostatnich lat”. Eksperci Komisji Europejskiej w sprawie Polski przewidują odbicie gospodarcze w przyszłym roku na poziomie plus 4,1 proc. PKB.
Zdaniem unijnych ekspertów polski deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w tym roku 9,5 proc. PKB (polski dług publiczny wzrośnie do 58,5 proc. wedle metodologii unijnej). A Bruksela podkreśla, że fundusze unijne współfinansują odpowiedź władz na pandemię m.in. w ramach „polskich tarcz antykryzysowych”.
Tymczasem Komisja Europejska prognozuje dla Niemiec „najgłębszą od wojny” recesję na poziomie minus 6,5 proc. PKB w tym roku (odbicie plus 5,9 proc. PKB w 2021 r.), ale dla Francji to minus 8,2 proc. (plus 7,4 proc. w 2021), dla Hiszpanii to minus 9,4 proc. (plus 7,0 proc. w 2021 r.) i dla Włoch to aż minus 9,5 proc. (i tylko plus 6,5 proc. w 2021 r.) przy włoskim długu publicznym szybującym do 159 proc. PKB z 135 proc. z zeszłego roku.
Kraje całej Unii udzieliły dotąd koronakryzysowej pomocy publicznej dla swych przedsiębiorstw (m.in. dotacji, tanich pożyczek) na około 1,9 biliona euro, z czego około połowa przypada na - mające duże zasoby budżetowe - Niemcy, czyli ponad dwa razy więcej niż wynosi udział Niemiec (około 21 proc.) w PKB całej Unii. Hiszpanie czy Włosi już coraz mocniej podnoszą w Brukseli obawy, że taka dysproporcja może doprowadzić do bardzo nierównej czy też „asymetrycznej” odbudowy gospodarczej w UE.
Wedle informacji Deutsche Welle obecne prace w Komisji Europejskiej nadal opierają się na założeniu, by nie zmieniać wstępnego - znanego od miesięcy - podziału pieniędzy z polityki spójności (to dobra wiadomość dla Polski). Ale wewnętrzny dokument dyskusyjny Komisji Europejskiej z tego tygodnia - wbrew stanowisku promowanemu przez Polskę w Brukseli - sugeruje wielką syntezę budżetu UE, pieniędzy na koronaodbudowę oraz na Zielony Ład, czyli na transformację ku gospodarce neutralnej klimatycznie w 2050 r.
Zamiast spowolnienia czy też odłożenia tej transformacji na trochę później (czego chciałaby Polska), Komisja Europejska rozważa, by Zielony Ład uczynić wręcz motorem odbudowy po koronakryzysie.