Agresywne zamykanie w UE własnych źródeł energii, kopalń węgla w całej Europie w tak szybkim nieskoordynowanym tempie było po prostu głupotą. Płacą za to absolutnie wszyscy Europejczycy – mówi prezes Polskiej Grupy Górniczej SA Tomasz Rogala.
W zagłębiach górnośląskim i lubelskim działało pod koniec ubiegłego roku łącznie 20 kopalń i 71 ścian wydobywczych, czyli o 6 mniej niż rok wcześniej. Jednocześnie trwa odchodzenie pracowników z kopalń, wspomagane sowitymi odprawami i innymi zachętami. Dlatego też w górnictwie pracowało na koniec 2021 r. o 2,5 tys. mniej osób niż rok wcześniej. Jaki sens ma zwijanie polskiego górnictwa w sytuacji, gdy brakuje węgla, a Europa boryka się z ogromnym kryzysem energetycznym?
Polityka Komisji Europejskiej prowadzi do eliminacji węgla i zamykania kopalń w Europie. W to miejsce jako paliwo przejściowe, do momentu uzyskania pełnego przejścia na OZE, do wytwarzania energii miał służyć gaz ziemny, w głównej mierze ten z Rosji. Jako dogmat przyjęto, że zawsze będzie dostępny i tani. Ostrzeżenia, że takie uzależnienie jest niebezpieczne, były powszechnie lekceważone, czego dowodem są gazociągi Nord Stream 1 i 2. Obecny kryzys obnażył wielką słabość systemu energetycznego Unii Europejskiej, a przede wszystkim brak racjonalnych podstaw do prowadzenia w tak szybkim tempie zielonej rewolucji w energetyce. Okazało się, że nie ma w Europie wariantu B, czyli co zrobić, jeśli nagle dojdzie do zatrzymania dostaw gazu ziemnego i innych węglowodorów z Federacji Rosyjskiej. Obecnie każde państwo członkowskie musi sobie przede wszystkim radzić samo z dostępem do energii i jej ceną. Tu od razu pragnę zastrzec, że nie jestem wrogiem ekologów czy zmian technologicznych; przeciwnie, kreatywność i jej następstwo, jakim jest rozwój, powinny być stale wspierane. Jednakże agresywne zamykanie własnych źródeł energii, kopalń węgla w całej Europie w tak szybkim nieskoordynowanym tempie, z tworzeniem innych źródeł energii, było po prostu głupotą. Płacą za to absolutnie wszyscy Europejczycy, może poza Skandynawią.
Unijni politycy przekonują jednak, że energia z odnawialnych źródeł jest nie tylko czysta, ale i tańsza. Czy Pan się zgadza z taką opinią?
Problem w tym, że zielonej energii jest za mało, to przede wszystkim. Nie jest dostępna ciągle, bo zależy od pogody, a nikt nie chce obywatelom wyłączać prądu, bo np. jest bezwietrznie. A gaz ziemny jest ekstremalnie drogi. System sprzedaży węgla został tak skonstruowany, że takie państwa jak Austria (81 proc. energii z OZE) mają dużo wyższą cenę energii niż Polska, gdzie jest jej w miksie 18 proc. Musimy zrozumieć, że niskoemisyjne, wysokosprawne bloki węglowe mogą wspierać rozwój źródeł odnawialnych. Trzeba wykorzystać możliwości 40 polskich bloków węglowych o mocy 200 MW do współpracy z nowymi turbinami wiatrowymi, bo gdy wiatru nie ma, to tylko bezpieczna energia z węgla daje pewność dostaw. Elektrownie jądrowe, które też dają gwarancję bezpieczeństwa energetycznego, tak szybko nie powstaną. Tymczasem Komisja Europejska nawet teraz, w dobie niespotykanego kryzysu energetycznego, uparcie obstaje przy przyspieszaniu zielonej rewolucji, choć prowadzi nas to do niemal 100-proc. od uzależnienia od metali rzadkich i ich produkcji, których w Europie nie ma.
Cały wywiad ukazał się w Gazecie Polskiej Codziennie