Kurczy się czarny rynek usług opiekuńczych w Niemczech

- Zapotrzebowanie w branży opiekuńczej w Niemczech jest nadal duże. To szansa dla polskich pracowników w tym sektorze na dobre zarobki w euro, którego kurs jest w tej chwili bardzo korzystny - mówi Krzysztof Jakubowski, wiceprezes działającej w ramach  Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia (SAZ), Sekcji Agencji Opieki (SAO) i agencji InterKadra. 

Jego zdaniem Polacy mogą dodatkowo zapełnić lukę, jaka powstała na tym rynku po pracownikach ze wschodu, którzy funkcjonowali w Niemczech legalnie, ale też w dużej skali na zasadach pseudo-delegowania i na czarno. Uszczelnienie granic UE i poszczególnych krajów członkowskich z powodu epidemii koronawirusa spowodowało, że ludzie ci w dużej części wrócili za wschodnią granicę Polski, a nowi potencjalni opiekunowie mają bardzo utrudniony wjazd do UE i najprawdopodobniej nie pojawią się na tym rynku jeszcze przez kilka miesięcy, bo na Ukrainie dopiero rozpoczyna się walka z wirusem. 

Sekcja Agencji Opieki SAZ, która zrzesza firmy specjalizujące się w usługach opiekuńczych zbadała też niedawno nastroje wśród swoich członków. Wnioski? Choć pandemia wywołała na tym rynku wiele zmian, to z pewnością nie wszystkie są negatywne. 

Aż 67% agencji, które wzięły udział w ankiecie dotyczącej wpływu koronawirusa na rynek usług opiekuńczych deklaruje, że liczba zatrudnianych przez nie osób pozostała bez zmian, 33% uważa, że rynek zmieni się „na lepsze”, 33% - że „na lepsze i na gorsze”, a tylko po 17% że rynek będzie gorszy lub nie zmieni się.
 

- Zauważalne jest rosnące zainteresowanie pracą w charakterze opiekunki młodszych Polek, które w ostatnim czasie straciły pracę, np. w gastronomii. Nasze firmy mają też dużo telefonów od pań, które do tej pory pracowały za granicą na czarno. Chcą podjąć legalną pracę z kilku powodów: w dobie COVID-19 boją się pracować bez ubezpieczenia zdrowotnego, trudności związanych z przekraczaniem granicy bez potwierdzonego zatrudnienia, bez zaświadczenia o wykonywaniu czynności zawodowych za granicą powrót do Polski wiązałby się każdorazowo z obowiązkową kwarantanną 

mówi Marta Bitner koordynatorka SAO. 

Natomiast rośnie też zainteresowanie po stronie niemieckiej. Osoby pracujące zawodowo nie chcąc narażać starszych bliskich na zarażenie, rezygnują z ich odwiedzania, ale chcą zapewnić im stałą opiekę. Część Niemców nie chce także oddać bliskich do domów opieki, ponieważ w Niemczech zarażonych jest znacznie więcej. Najlepszym rozwiązaniem, minimalizującym ryzyko, wydaje się więc zapewnienie stałej opieki z zamieszkaniem.

Anna Pustelnik, prezes wrocławskiej firmy Medipe zrzeszonej w SAO komentuje: - Mamy sporo telefonów od pań, które pracowały w Niemczech „prywatnie”. W poprzednim miesiącu pojawiały się też kandydatury z raczej nietypowych w naszej branży zawodów, jak fryzjerzy czy kelnerki. Na większą skalę pracę w opiece podejmowali fizjoterapeuci, którzy mają swoje gabinety, ale nie mogli w nich przyjmować pacjentów.

Dodaje, że duże znaczenie zaczęło mieć ubezpieczenie zdrowotne, które w przypadku zachorowania pozwala na korzystanie ze świetnej niemieckiej opieki zdrowotnej, a także legalne pozwolenie na pracę, bez którego w czasie pandemii po prostu nie da się przekroczyć granicy. 
 

- Wiele osób zdało sobie dobitnie sprawę z tego, że praca na czarno to niebyt w systemie opieki zdrowotnej w Niemczech. I nie mówię tylko o pracownikach, ale też o tych, którzy taką pracę oferują. To często pomijany aspekt. Wiemy na pewno, że część rodzin niemieckich unormowała teraz status prawny swoich opiekunek 

dodaje Grzegorz Kalla, właściciel agencji Care Work. 

Maciej Kopaczyński, prezes SAO i szef agencji Laxo Care, dodaje, że jego zdaniem początkowa reakcja na pandemię, kiedy część Niemców zaopiekowała się swoimi rodzicami samodzielnie i zrezygnowała z profesjonalnej opieki już mija. – Teraz pojawia się raczej zainteresowanie opieką osób, które wcześniej o tym nie myślały. Pytanie czy ten trend się utrzyma – mówi Kopaczyński.

Szefowie agencji dodają, że praca w charakterze opiekuna / opiekunki może być remedium dla osób, które straciły lub stracą w najbliższym czasie pracę w Polsce. Początkujący opiekunowie są delegowani do mniej wymagających osób, więc często, żeby wyjechać wystarczy przejść podstawowy kurs językowy i szkolenie z opieki.  

Dużym wyzwaniem od początku kryzysu koronawirusowego była kwestia przekraczania granicy przez opiekunki, które zgodnie z przepisami mieściły się w grupie do tego uprawnionej (jako personel opiekuńczy, a więc okołomedyczny). W praktyce jednak było różnie.  
 

– Teoretycznie opiekunki mogły przekraczać granicę, ale w praktyce polskie służby celne zachowywały się nieprzewidywalnie. Na jednych przejściach przepuszczali opiekunki, na innych zatrzymywali mimo posiadania wszystkich niezbędnych dokumentów 

mówi Jakubowski. 

Po całych tygodniach niepewności, organizowania pracy w trybie home office, częstych zmianach prawnych zarówno po stronie polskiej, jak niemieckiej, wyzwaniem są dziś m.in. ceny przejazdu, podniesione przez przewoźników zobligowanych nowymi zasadami wymagającymi wprowadzenia wielu ograniczeń. Wyjazd do Niemiec jest dziś droższy o około 300 euro. Koszt ten przekłada się z kolei na stawki usług opiekuńczych.  

Zdaniem Grzegorza Kalli zmieniła się jeszcze jedna ważna rzecz, którą teraz udaje się dostrzec: – Nie jest tajemnicą, że firmy zajmujące się organizacją pracy w opiece w Niemczech bywają mocno krytykowane przez opiekunki i opiekunów osób starszych. Jestem pozytywnie zaskoczony niesamowicie dobrą współpracą jaka teraz, w warunkach pandemii nawiązała się na linii opiekun - firma - klient. Nawet jeżeli trzeba było podjąć ciężkie decyzje to zarówno opiekunowie, jak i klienci i pracownicy firmy zachowali się w najtrudniejszych momentach po prostu wspaniale. I taka atmosfera nadal trwa. To duża i pozytywna zmiana – mówi szef Care Work.
 

Skomentuj artykuł: