- Miejmy nadzieję, że Unia Europejska zdecyduje się na wprowadzenie minimalnych cen na import ropy, co powinno oznaczać spadek jej cen. Więc myślę, że ustanie niepokój związany z czynnikami wojennymi. Ponadto, jak sądzę, będzie rósł eksport surowców energetycznych ze strony Stanów Zjednoczonych. I wreszcie nastąpi spadek popytu związany z, jak się wydaje, nieuchronną recesją na świecie - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dr Zbigniew Kuźmiuk, członek Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego.
Maciej Pawlak: Jaki będzie wpływ ostatniej decyzji krajów członkowskich OPEC+ o obniżeniu wydobycia ropy naftowej o 2 mln baryłek dziennie na ceny paliw na stacjach benzynowych?
Dr Zbigniew Kuźmiuk: W przeszłości z reguły było tak, że kiedy członkowie OPEC obniżali wydobycie, rosły ceny ropy. Ale wydaje mi się, że obecnie wszystko wskazuje na to, że Stany Zjednoczone są w stanie zareagować zwolnieniem swoich rezerw paliwowych, albo zwiększeniem wydobycia ropy naftowej z własnych jej pokładów. USA są od jakiegoś czasu eksporterem surowców energetycznych. I myślę, że mają coraz większy wpływ na to, co się dzieje na rynkach światowych. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę to, że w tym roku wyraźnie spada popyt na ropę naftową. Jednak spadek poziomu wzrostu gospodarczego, w tym także w Chinach, powoduje mniejsze zapotrzebowanie na surowce. Co więcej, wzrost ich cen także skłania do oszczędzania. Myślę, że to wszystko widać na rynkach surowców.
Jak wyglądały na nich ostatnie miesiące?
Po niepokoju związanym najpierw z działaniami destabilizującymi Rosji, jeszcze na długo przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie, następnie z samą wojną i rozmaitymi akcjami z tym związanymi, rynki surowcowe reagowały nerwowo i ceny surowców wzrastały. Ale jakiś czas temu ustabilizowały się, ich ceny malały. A w grudniu br. wejdzie minimalna cena na ropę rosyjską - jeden z elementów embarga, nie tylko unijnego, ale i krajów G7 (Francji, Japonii, Niemiec, USA, Wlk. Brytanii, Włoch i Kanady). Miejmy nadzieję także, że Unia Europejska zdecyduje się również na wprowadzenie minimalnych cen na import ropy, co powinno oznaczać spadek jej cen. Więc myślę, że ustanie niepokój związany z czynnikami wojennymi. Ponadto, jak sądzę, będzie rósł eksport surowców energetycznych ze strony Stanów Zjednoczonych. I wreszcie nastąpi spadek popytu związany z, jak się wydaje, nieuchronną recesją na świecie.
Co może w tej sytuacji zrobić Rosja?
Przerzucać maksymalnie duże ilości eksportu ropy do Chin i Indii. Oba kraje wykorzystają tę sytuację, bo będą mogły w ten sposób otrzymać tanie surowce: zarówno ropę naftową, jak i gaz. Upusty dla importerów z Rosji są bardzo duże. Rosja ma tego świadomość. Zresztą nawet na rynkach światowych wyraźnie występuje różnica pomiędzy ceną ropy naftowej z Rosji, a tej, pochodzącej z innych krajów, co uzależnia odbiorców tego surowca od Rosji. Ta sytuacja się jednak odwraca. Choć rzecz jasna Chiny i Indie i inne mniejsze kraje, próbują wciąż korzystać z tego, że ceny ropy rosyjskiej są dalej wyraźnie niższe i kupować ten surowiec z Rosji. To jakiś czas będzie jeszcze trwało. Ale Rosja ma już ograniczone możliwości, by szerzej transportować ropę, bo nowych rurociągów nie zbuduje się od razu. Te jej ilości, jakie są obecnie możliwe, wysyła. Ale resztę musi przewozić statkami. Natomiast, gdy wejdzie w życie - w zapowiadanym kształcie - cena maksymalna na rosyjską ropę, to oznacza, że ropa w cenach wyższych od ustalonej jako maksymalna nie będzie ubezpieczona. W związku z tym Rosja nie wywiezie tego surowca, bo nie zabierze go na pokład żaden statek. Zapowiada się zatem, że będzie to szczelne embargo. Są to wiec okoliczności sprawiające, że naprawdę mocno zostanie ograniczony eksport surowców energetycznych przez Rosję.
Jak to było w ogóle możliwe, że przedstawiciel Rosji, wicepremier Aleksander Nowak, mógł wziąć w Wiedniu udział na ostatnim posiedzeniu państw OPEC+ na starych zasadach, jako równoprawny partner pozostałych przedstawicieli krajów członkowskich tego gremium, tak, jak za „starych czasów” sprzed wojny w Ukrainie?
Niestety część państw będzie próbowała wciąż robić biznesy z Rosją. Tak, jak to obserwujemy, najbardziej cywilizowany świat autentycznie wstydzi się i od Rosji odwraca. Ale, jak widać, są też kraje, które współpracować chcą i pewnie współpracować nadal będą. A sam Wiedeń był od lat miejscem rozmaitych spotkań organizacji biznesowych. I samo to miejsce jako spotkania OPEC+ nie dziwi.
Co oznacza dla naszej gospodarki brak kolejnej podwyżki stóp procentowych podczas ostatniego posiedzenia RPP?
Swoją decyzją Rada przerwała cykl comiesięcznych podwyżek stóp od roku. Przy tym przyznała w ogłoszonym przy tej okazji komunikacie, że ma obecnie zbyt mało informacji, by podejmować kolejne decyzje dotyczące stóp. Czeka na swoje prognozy, które zostaną ogłoszone w listopadzie. Tak się składa, że NBP dysponuje dobrym aparatem prognostycznym. To jest rzeczywiście świetnie przygotowany zespół analityków, jeden z najlepszych, jak sądzę, w Europie. Więc jeśli ta listopadowa prognoza zostanie ogłoszona i okazałoby się, że czynniki inflacyjne u nas wciąż nie wygasają, to być może jeszcze jakieś podwyżki będą. NBP tego na 100 procent nie wyklucza. Natomiast skoro większa część czynników inflacjogennych pochodzi z zagranicy, to kontynuacja podwyżek stóp mija się z celem. Bo one nie mają wpływu na ceny gazu czy ropy naftowej. Co więcej, podwyżki stóp nie mają także wpływu na to, co zrobi polski rząd: czy będzie przedłużał obowiązywanie Tarcz antyinflacyjnych, np. po 1 stycznia. Pewnie za chwilę się tego dowiemy. Stąd, biorąc pod uwagę te wszystkie elementy, nie dziwi, że cykl podwyżek stóp procentowych został przerwany.
Sejm wydłużył działanie Tarczy antyinflacyjnej - z 31 października 2022 r. do 31 grudnia 2022 r. Oznacza to m.in. utrzymanie czasowego obniżenia stawek VAT dotyczącego: żywności, paliw silnikowych, gazu ziemnego, energii elektrycznej i cieplnej, nawozów i innych środków wspomagających produkcję rolniczą. Na jak długo powinna być jeszcze wydłużona Tarcza, by skutecznie zmniejszać poziom inflacji?
Rząd się zapewne zdecyduje na dalsze jej obowiązywanie, a więc także w kolejnych miesiącach 2023 roku. Wprawdzie z tego co wiem, ministerstwo finansów, oszacowało, że każdy miesiąc obowiązywania tych funkcjonujących - w sumie - trzech Tarcz oznacza utratę dochodów do budżetu na poziomie 2,4 mld zł. A to, pomnożone przez 12, jest równoznaczne z ubytkiem dochodów ok. 30 mld zł rocznie. Trzeba więc mieć świadomość, że są to spore koszty. Ale rząd równocześnie przecież podjął walkę z inflacją. Wobec tego stara się tak dobierać instrumenty, które temu służą, by ogółem inflacja nie rosła. Więc, jak sądzę, przynajmniej w pierwszym kwartale przyszłego roku Tarcza antyinflacyjna wciąż jeszcze będzie obowiązywać, bo inaczej mielibyśmy do czynienia z silnym impulsem inflacyjnym. A tego po Nowym Roku chcielibyśmy wszyscy uniknąć.
Według skorygowanego szacunku PKB w 2021 r. wzrósł realnie o 6,8% w porównaniu z 2020 r., tj. o 0,9 p. proc więcej. Jaki może okazać się wzrost PKB w tym roku?
Myślę, że wyniesie ponad 4 proc. Wszystko na to wskazuje, że tak będzie. Zatem niższy niż w 2021 r. Chociaż jednocześnie, w porównaniu ze światem zachodnim, będzie to wzrost naprawdę wysoki. Co więcej, korekta i to, co się szykuje w tym roku, stawia nas absolutnie w czołówce krajów Unii Europejskiej. Przypominam, że u nas spadek PKB na koniec 2020 roku był jednym z najniższych w całej Unii. A mimo tego obserwujemy odbicie, jedno z najwyższych w Europie. A oznacza to, że już w trzecim kwartale poprzedniego roku odrobiliśmy straty związane z COVIDem. I od tego momentu nastąpił w Polsce mocny wzrost gospodarczy. Wszystko wskazuje na to, że gospodarka Europy zachodniej w 2023 r. dojdzie do recesji, a w Polsce będziemy mieć wówczas spowolnienie, ale do poziomu ok. 2-2,5 proc. Takie ostrożne, konserwatywne założenie przyjęto u nas do projektu budżetu. Ale sądzę, że jeśli nic gwałtownego się nie wydarzy za naszą wschodnią granicą, to nie ma powodu, by nasza gospodarka rozwijała się wolniej, niż dwuprocentowo.