Lewica w Ameryce Płd. będzie musiała zmierzyć się z recesją

Po raz pierwszy w dziejach Ameryki Łacińskiej lewica po wyborach prezydenckich w Brazylii będzie sprawować władzę w aż w pięciu najważniejszych dla gospodarki regionu krajach, ale następuje to w sytuacji makroekonomicznej zupełnie odmiennej od tej z początków stulecia, kiedy ceny surowców rosły, a region ten nie odczuwał boleśnie następstw pandemii i wojny w Ukrainie.

Odniesione w niedzielę w Brazylii niewielką przewagą głosów zwycięstwo lewicowego polityka Luiza Inacio Luli de Silvy nad obecnym prezydentem Jairem Bolsonaro uzupełniło obraz regionu, który się zaczął krystalizować w lipcu 2018 roku po zwycięstwie, jakie odniósł w wyborach prezydenckich w Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador, a następnie w październiku 2019 roku, gdzie wygrali argentyńscy peroniści z obecnym lewicowym prezydentem Alberto Fernandezem na czele.

Po nich doszedł do władzy również niewielką przewagą głosów Pedro Castillo w Peru, a następnie Gabriel Borić w Chile i w sierpniu Gustavo Petro - pierwszy w dziejach Kolumbii działacz lewicy. Do tej listy lewicowców u władzy należy dodać Luisa Arce w Boliwii, Xiomarę Castro w Hondurasie i Laurentino Cortico w Panamie.

„Jednak w obliczu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego w regionie głosy sprzeciwu wobec braku umiejętności rozwiązywania coraz bardziej bolesnych problemów życia codziennego zaczynają z coraz większą siłą uderzać w lewicowych polityków latynoamerykańskich wybranych niedawno na najwyższe stanowiska w kraju”

– stwierdza w wywiadzie dla hiszpańskiej agencji EFE wybitny politolog, profesor tytularny New York Univeristy, Patricio Navia.

Dotyczy to również chilijskiego prezydenta Borica, który został wybrany w tegorocznych marcowych wyborach. Poparcie wyborców dla niego spadło do mniej niż 30 procent w ciągu zaledwie sześciu miesięcy, a on sam nie zdołał doprowadzić do uchwalenia nowej ustawy zasadniczej.

Pierwszy w dziejach Kolumbii lewicowy prezydent Gustavo Petro (były nauczyciel wiejski) od sierpnia stracił 10 punktów procentowych poparcia, które zmalało z 56 proc. do 46 proc.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a także latynoamerykańskie regionalne instytucje ekonomiczne, obniżyły ostatnio prognozy wzrostu gospodarczego dla większości krajów regionu: w przyszłym roku wyniesie on zaledwie 1,4 proc. (1,4).

Cytowany już politolog Patricio Navia uważa, iż w Ameryce Łacińskiej mamy obecnie do czynienia „nie tyle ze zwrotem w lewo, ile z objawami niezadowolenia z rządzących, które przeniesie się na nowe (lewicowe) rządy, jeśli nie znajdą rozwiązania problemów”.

„Tak więc rządy, mimo iż lewicowe, będą zmuszone prowadzić prawicową politykę wyrzeczeń. Będą musiały renegocjować swój dług wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego i przeznaczać więcej środków na spłatę zadłużenia niż na programy socjalne”

– konkluduje ekonomista.

Jednocześnie przypomina on, że „kiedy Lula da Silva, po raz pierwszy w 2003 roku obejmował władzę, gospodarka Bazylii była w stadium wzrostu, panował boom eksportowy, a rząd miał więcej środków do redystrybucji”.

„Dziś – konkluduje ekspert – Brazylijczycy, którzy na niego głosowali, oczekują tego samego, ale Lula nie ma pieniędzy aby spełnić ich oczekiwania”.

Źródło

Skomentuj artykuł: