Kierunek – odwrotu od Chin – w strategii globalnych korporacji będzie dalej następować. W tak krytycznych, jak obecna, sytuacjach, koncentrowanie produkcji ważnych produktów z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli poszczególnych krajów, w jednym miejscu, okazało się dla nich niebezpieczne. Sektor produkcji farmaceutyków jest w tym kontekście szczególnie spektakularnym przykładem - mówi w rozmowie z Filarybiznesu.pl prezes Instytutu Jagiellońskiego i wydawcy portalu BiznesAlert.pl Marcin Roszkowski.
Jaka jest kondycja polskiej gospodarki po niemal dwóch miesiącach „koronakryzysu”? Jakie są jej szanse na powrót do normalności?
Gospodarka przestała się rozwijać. Zamroziliśmy naszą aktywność, po to, by nie rozwijał się koronawirus. Prowadzi to do tego, że większa część z nas zaczyna już zjadać własne oszczędności. Ale jednocześnie państwo wspiera większość podmiotów gospodarczych płynnościowo, np. poprzez zwalnianie z opłacania składek ZUS. Efekt jest taki, że obecnie nie produkujemy wartości dodanej. To na pewno odbije się negatywnie na wzroście gospodarczym, może gospodarka znajdzie się w stanie recesji. Dlatego, że zamrożone zostały w międzyczasie rozmaite międzynarodowe relacje handlowe. Obecny kryzys przejawia się na różnych poziomach: zdrowotnym, gospodarczym, a w niektórych krajach – także politycznym. A efekt jest taki, że im dłużej ta sytuacja będzie trwała, tym gorzej dla całej gospodarki polskiej, jak i światowej. Widać już, jak Stany Zjednoczone, które w pierwszej - „zdrowotnej” - fazie obecnego kryzysu zareagowały z opóźnieniem, gorzej sobie teraz radzą w kwestiach gospodarczych. Media donoszą o fali protestów w tym kraju przeciwko blokowaniu przez rząd gospodarki, ale zmniejszenie ograniczeń tylko napędza postępy koronawirusa. Także i my, im prędzej pozbędziemy się kryzysu zdrowotnego, tym mniejsze będą rozmiary kryzysu gospodarczego.
Pojawiły się głosy w związku z ostatnio ogłoszonym planem łagodzenia ograniczeń w gospodarce, że warto byłoby ogłosić plan bardziej precyzyjny, z konkretnymi datami dochodzenia do kolejnych etapów „powrotu do normalności”. Co byłoby lepsze w naszej sytuacji gospodarczej?
Na pewno przedsiębiorcy woleliby taki plan bardziej precyzyjny, z konkretnymi datami odblokowywania kolejnych segmentów gospodarki. Jednak spróbujmy postawić się w roli członków rządu, czy innych osób ze sztabu antykryzysowego, które muszą decydować np. kto w danym momencie i w jakim wieku jest na pierwszej linii i wskutek masowego kontaktu z klientami może łatwo poszerzać krąg zarażonych. To nie są proste wybory w tej sytuacji i tym samym decyzje łatwe do podejmowania. Żaden rząd nie był na to przygotowany i nie jest przygotowany. Ciężko się przecież przygotować do czegoś, co jest problemem na tylu poziomach. Natomiast nasze władze sprawnie zareagowały wobec kryzysu na poziomie zdrowotnym. Rozumiem, że rząd wyasygnował tyle płynności dla podmiotów gospodarczych, ile się dało. Każda gospodarka ma przecież swoją wydolność. Myślę więc, że dopiero historycy będą oceniać, na ile właściwie zostało to u nas przez rząd przeprowadzone. Na razie wszytko wskazuje, że w miarę dobrze nam idzie. Choć przecież chyba wszyscy chcielibyśmy już zacząć pracować na normalnych obrotach.
Które segmenty gospodarki mogłyby być odblokowane jako pierwsze, a które mogłyby jeszcze „zaczekać”?
Produkcja masowa da się odseparować i może być jako pierwsza odblokowana. Bo w najbliższym czasie, jak rozumiem, będziemy mieć coraz bardziej do czynienia z fazą z punktowymi ogniskami pandemii. Tam, gdzie się da technicznie, należy takiego odblokowania bezzwłocznie dokonać. Biznes rozrywkowy, imprezy masowe, koncerty, teatry - zostaną zapewne odblokowane na końcu.
Czy obecny okres z dominacją pracy zdalnej, wideokonferencjami itd. wpłynie na zmianę sposobu prowadzenia biznesu w przyszłości?
Na pewno widać, że część naszej aktywności, spotykania się, nawet część elementów dotyczących konsumpcji w postaci znanej sprzed wybuchu pandemii, nie były niezbędne do przeżycia. Myślę, że niektóre nasze nawyki biznesowe, ale i konsumpcyjne, też ulegną zmianie. Widać jak są niejednokrotnie nieefektywne czasowo. Więc to się na pewno zmieni. Zmieni się także rozkład akcentów w gospodarce światowej. Ta globalna dotąd wioska będzie mniej globalna. Takie segmenty gospodarki, jak produkcja farmaceutyków, myślę, że będzie realizowana lokalnie. Okazało się właśnie przy okazji wybuchu pandemii koronawirusa, że nagle nie ma maseczek, czy że brakuje środków czynnych do produkcji leków. A przecież każde państwo musi zapewniać bezpieczeństwo zdrowotne swoim obywatelom. Nie ma więc tu dobrych rozwiązań. A państwa narodowe akurat radzą sobie lepiej z tym problemem niż organizacje międzynarodowe.
Wiele korporacji międzynarodowych umieszczało w Chinach, gdzie rozpoczęła się pandemia koronawirusa, część łańcucha produkcyjnego. Czy po zakończeniu pandemii część z nich przeniesie swoją aktywność w inne rejony świata, np. do naszej części Europy?
Było to już widać wcześniej, na przykładzie amerykańskim. Ale myślę, że ten kierunek – odwrotu od Chin – w strategii globalnych korporacji będzie dalej następować. W tak krytycznych, jak obecna, sytuacjach, koncentrowanie produkcji ważnych produktów z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli poszczególnych krajów, w jednym miejscu, okazało się dla nich niebezpieczne. Sektor produkcji farmaceutyków jest w tym kontekście szczególnie spektakularnym przykładem. Czy odchodzenie koncernów innych sektorów, np. motoryzacyjnego, od umieszczania produkcji w Chinach także będzie miało miejsce, okaże się zapewne już wkrótce.