W Berlinie własny ogród stał się nieosiągalnym luksusowym dobrem. Czy alternatywą są mikroogródki w mieszkaniach na parterze, jak te oferowane coraz częściej w Warszawie? – zastanawia się publicystka „Berliner Zeitung”.
Autorka reportażu Carola Tunk daje jako przykład „mikroogródki” o powierzchni 20 m2 na osiedlu warszawskiej Woli. „Lepszy mały (ogródek) niż żaden” – cytuje jednego z mieszkańców. Materiał ukazał się w weekend na portalu „Berliner Zeitung”. „Warszawa leży daleko. Oferty mieszkań z małym ogródkiem w stolicy Warszawy nie poprawią sytuacji mieszkańców Berlina” – konkluduje autorka.
Zdaniem architekta Christopha Kohla miniogródki mogą być dobrym pomysłem także dla Berlina. Mieszkania na parterze z własnym ogródkiem stałym są bardzo popularne , dzięki temu mieszkańcy mogą przebywać na świeżym powietrzu i w kontakcie z zielenią nawet wtedy, gdy z powodu choroby nie wolno opuszczać własnego lokum.
Zaprojektowane przez niego osiedle w dzielnicy Berlina Biesdorf posiada ogródki, z których każdy ma mieć powierzchnię nie większą niż 20 m.kw. Christoph Kohl uważa, że przyszłość to większa przestrzeń niż miniogródki - ma przed sobą projekt „vertical farming” (rolnictwo wertykalne - przyp. red.), czyli system uprawy roślin i warzyw w pionowo ułożonych nad sobą. W ten sposób można uprawiać rośliny na dachu.
Badania potwierdziły, że właściciele ogródków są osobami z wyższym zadowoleniem z życia niż osoby bez własnego zielonego kąta. A trzy pomidory w swojej skrzynce są lepsze niż sześć z supermarketu. „Zielenina to nie wszystko, ale bez zieleniny wszystko jest niczym” – powiedział ekspert Hans-Hermann Bentrup.