Najpierw chorzy, później lekarze, teraz górnicy... Walczą z koronawirusem i falą hejtu

Sytuacja na Śląsku jest poważna, każdego dnia przybywa ofiar pandemii, zwłaszcza wśród górników i pracowników kopalń. Niestety, pojawił się także inny problem. Hejtu, bezpardonowych ataków, a nawet absurdalnych żądań, aby otoczyć Śląsk kordonem sanitarnym. Wcześniej z mową nienawiści borykały się (i borykają nadal) osoby zakażone koronawirusem, czy pracownicy służby zdrowia.

Hejt na górników i ich bliskich (chwilami wręcz na wszystkich mieszkańców regionu) rośnie na sile wraz z kolejnymi danymi o przypadkach zakażeń. Przybiera już bardzo drastyczne formy. Telewizja Silesia zacytowała niektóre wpisy z mediów społecznościowych - szokujące, a podkreślono, że to te łagodniejsze. To jeden z nich: „Otoczyć Śląsk wojskowym kordonem sanitarnym i strzelać do próbujących ucieczki. Innego wyjścia nie ma”.

Sytuacja jest na tyle poważna, że specjalne oświadczenie wydał wojewoda Jarosław Wieczorek.
 

„Apeluję o zaprzestanie hejtu wobec górników i ich rodzin! Tylko dzięki solidarnym działaniom nie tylko środowiska górniczego, ale i wszystkich mieszkańców naszego województwa w zakresie przestrzegania rygorów sanitarnych, będzie szansa, aby zapobiec dalszym zakażeniom" 

podkreślił wojewoda śląski.

Także prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego przyznaje, że „trudno nie zauważyć tego zjawiska”. W rozmowie z serwisem nettg.pl tłumaczy: „To niestety jest hejt na Bogu ducha winnych ludzi. Oni po prostu pracują w kopalniach, w bardzo wysokiej wilgotności i temperaturze, gdzie są stosunkowo blisko siebie i nawet jeśli mają zabezpieczenia, to i tak łatwo się zarazić”.

Niestety, to czego obecnie doświadczają górnicy, nie jest niczym nowym. Już o „pacjencie zero”, który przecież został szybko hospitalizowany i odizolowany, krążyło wiele plotek i kolportowano mnóstwo niepotwierdzonych wiadomości. 

Przykładów jednak jest znacznie więcej. W małym mieście na zachodzie Polski w sklepach odmawiano obsługi pracowników fabryki, w której stwierdzono przypadki zakażenia. W Wielkopolsce piętnowano bliskich chorego. Skala ataków była tak duża, że interweniował nawet wójt. Niedawno zniszczono drzwi domu sołtysa wsi Sulęcinek (Wielkopolska), bo nie chciał ujawnić adresu osoby zakażonej.   

Znamienne jest to co spotyka lekarzy, pielęgniarki, ratowników medycznych... Jeszcze kilka tygodni temu powstawały spontaniczne akcje, publikowano setki filmików, w których dziękowano za poświęcenie. A teraz? Coraz częściej pojawiają się innego rodzaju informacje. 

Na początku maja we Wrocławiu zniszczono samochód lekarki pracującej w jednoimiennym szpitalu. W Poznaniu na drzwiach piekarni pojawił się komunikat: „Nie obsługujemy pracowników ochrony zdrowia”. Pielęgniarka ze Szczecina za wycieraczką samochodu znalazła kartkę z wiadomością: „Nie powinnaś wracać i narażać innych”.

W połowie kwietnia interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich, a w oświadczeniu cytowano Marię Kłosińską z Okręgowej Izby Lekarskiej, która wskazała na przejawy zjawiska:

* związane z nierzetelnymi informacjami medialnymi, publikowanymi bez wcześniejszej weryfikacji;

* nienawistne słowa wobec tych, którzy w mediach społecznościowych wskazują na nieprawidłowości systemowe w walce z epidemią;

* ataki ze strony osób z otoczenia (sąsiadów, pasażerów transportu publicznego, pracowników usług handlowych).

„Medycy spotykali się również z takimi zachowaniami, jak odmowa obsłużenia w sklepie, odmowa zapisania dziecka do szpitala, konieczność przeprowadzki czy oblanie drzwi mieszkania farbą” - podkreślił RPO.

Równocześnie jednak eksperci przestrzegają przed wyciąganiem pochopnym wniosków, zwłaszcza ocen dotyczący postawy całego społeczeństwa. Brak bowiem jakichkolwiek badań, które diagnozowałyby przyczyny sytuacji. I nie można generalizować na podstawie bulwersujących, ale pojedynczych przypadków.
 

„W moim odczuciu, bardzo łatwo nagłaśniać negatywne przykłady jednostkowe, które tak naprawdę nie odzwierciedlają postaw ogółu społeczeństwa. Polacy nie mają negatywnych postaw względem ani personelu medycznego, ani osób, które są chore” 

tłumaczy serwisowi 

FilaryBiznesu.pl doktor Tomasz Herudziński, socjolog Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Dodając: „Zawsze jest jakiś odsetek osób łamiących powszechnie akceptowane normy. Jeśli jedna osoba na milion zachowuje się niewłaściwie, to tak naprawdę nic nie mówi o społeczeństwie, a tylko o tej konkretnej osobie”.

Hejt objawia się nie tylko mową nienawiści, ale również kolportowaniem fałszywych wiadomości. Na własnej skórze przekonał się o tym inspektor Mariusz Jaśniak, komendant policji w Krotoszynie. Ktoś wysłał do Biura Spraw Wewnętrznych anonim, w którym twierdził, że to on jest odpowiedzialny za rozprzestrzenienie koronawirusa wśród krotoszyńskich stróżów prawa. Sprawa była na tyle poważna, że pomówiony komendant powiadomił prokuraturę.

Źródło

Skomentuj artykuł: