Zamówienia u niemieckich firm znacznie rosną, ale w lutym produkcja w przemyśle znowu spadła, zaskakując ekonomistów. Niemal wszystkie branże zapowiadają zwiększenie produkcji. Dotyczy to zwłaszcza branży samochodowej i elektrotechnicznej.
Zacznijmy od dobrych wiadomości: wskaźnik oczekiwań wzrostu produkcji w Niemczech osiągnął w marcu 30,4 punktu i jest najwyższy od 1991 roku – podał monachijski Instytut Badań nad Gospodarką (Ifo). Jeszcze w lutym wynosił on zaledwie 21,5 punktu. „Księgi zamówień wypełniają się i mamy nadal do czynienia z potrzebą nadrobienia zaległości po pierwszym roku pandemii” – powiedział ekspert Ifo Klaus Wohlrabe.
Ifo regularnie pyta przedsiębiorców o to, czy ich produkcja w najbliższych miesiącach wzrośnie czy spadnie. Wskaźnik to saldo pomiędzy tymi odpowiedziami: dodatni oznacza oczekiwany wzrost produkcji, 0 to brak zmian, a wynik ujemny to oczekiwane spadki.
Z nowych danych wynika, że największych wzrostów spodziewa się przemysł samochodowy i jego dostawcy oraz przemysł elektrotechniczny (obydwa 44 punkty). Poza tym przemysł maszynowy (38 punktów) i metalowy (36 punktów).
Oczekiwania przemysłu chemicznego pozostały na niezmienionym poziomie 19 punktów. Eksperci Ifo zwracają uwagę na skokowy wzrost oczekiwań producentów obuwia i wyrobów skórzanych. Wskaźnik w tej branży zwiększył się w marcu do poziomu 21 punktów, podczas gdy w lutym wynosił minus 34 punkty. Przemysł meblarski oczekuje utrzymania produkcji na wcześniejszym poziomie, natomiast przemysł odzieżowy, który szczególnie ucierpiał w koronakryzysie, zamierza ograniczyć produkcję. Wskaźnik oczekiwań w tej branży jest rekordowo niski i wynosi obecnie minus 41 punktów.
Ale zanim nowe zamówienia napędzą koniunkturę, nowe dane pokazują, że niemiecka produkcja przemysłowa w lutym znowu spadła. Przemysł, budownictwo i dostawcy energii zmniejszyli ją o 1,6 procenta w porównaniu ze styczniem tego roku, poinformowało Ministerstwo Gospodarki.
To negatywne zaskoczenie, bo pytani przez agencję Reutera ekonomiści spodziewali się wzrostu o półtora procenta.
Widać skutki pandemii: w porównaniu do lutego 2020, czyli do miesiąca zanim koronawirus sparaliżował europejską gospodarkę, produkcja w lutym była mniejsza o 6,4 proc. Także niemiecki eksport nadal nie osiągnął poziomu sprzed koronakryzysu, wynika z danych Federalnego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden.
W lutym wzrósł co prawda o 0,9 procenta w porównaniu ze styczniem, ale spadł o 2,1 proc. w porównaniu do lutego 2020 r., do wartości 107,8 mld euro. Import wzrósł o 3,6 procenta w porównaniu do stycznia do 89,7 mld euro. To podobny poziom do lutego przed pandemią (wzrost o 0,2 proc.).
Poza koronawirusem wyraźnie widać też wpływ Brexitu na niemiecki handel. W lutym Niemcy sprzedały w Wielkiej Brytanii aż o 12,4 proc. mniej towarów niż rok wcześniej. Import z wysp załamał się o 26,9 proc.
W ubiegłym roku niemiecki eksport skurczył się o 9,3 procenta, a jego wartość wyniosła 1,204 biliona euro. Było to jego największe załamanie od światowego kryzysu finansowego w 2009 roku.