Pekin na wojnie ze znanymi markami odzieżowymi

Japońska firma Muji reklamuje w swoim chińskim sklepie internetowym ubrania z „bawełny z Sinciangu”. Wpisuje się w ten sposób w falę nacjonalistycznego uniesienia w Chinach, wymierzonego w zachodnie marki, które wyrażały obawy o pracę przymusową w tym regionie.

Bluzki i koszule z adnotacją „bawełna z Sinciangu” pojawiły się na platformie sprzedażowej Muji w Chinach, wśród „nowych produktów” tej marki.

Jednocześnie rzecznik Muji przekazał japońskim mediom, że firma „zwróciła uwagę na niedawne doniesienia dotyczące rasizmu wobec mniejszości etnicznych i pracy przymusowej w Sinciangu” oraz jest nimi „głęboko zaniepokojona”.

Zachód oskarża Chiny o poważne naruszenia praw człowieka w tym regionie, a administracja USA twierdzi, że Pekin dopuszcza się tam ludobójstwa. Komunistyczne władze ChRL stanowczo zaprzeczają tym zarzutom.

W raportach zachodnich badaczy pojawiły się m.in. oskarżenia o zmuszanie Ujgurów przetrzymywanych w pozaprawnych „obozach reedukacji” do ciężkiej pracy w fabrykach i na polach bawełny – jednego z głównych towarów eksportowych Sinciangu.

W Chinach trwa obecnie podsycana przez państwowe media nagonka na zachodnie firmy, które wyrażały zaniepokojenie tymi doniesieniami lub obiecywały, że nie będą używać bawełny z Sinciangu. Chińskie media społecznościowe zalały wezwania do bojkotów, patriotyczne slogany i wyrazy „poparcia dla bawełny z Sinciangu”.

„Nie pozwolimy zagranicznym firmom na jedzenie chińskiego ryżu i rozbijanie chińskiej miski”, „chińska bawełna jest miękka, ale Chińczycy są twardzi”

to niektóre z takich sloganów.

Jako pierwsze ofiarami nagonki padły szwedzki koncern H&M i amerykańska firma Nike. Później na celowniku znalazły się również między innymi marki Burberry, Adidas, Converse i New Balance.

Produkty H&M zniknęły z dnia na dzień z największych sieci sprzedaży internetowej w Chinach, a miejscowi celebryci publicznie zrywali współpracę ze szwedzką marką. Sklepy stacjonarne wciąż są otwarte, ale ich lokalizacja została usunięta z niektórych map internetowych i aplikacji taksówkowych.

Państwowe media krytykowały te firmy za wyrazy zaniepokojenia, opublikowane wiele miesięcy temu. Nagonka rozpoczęła się w tym tygodniu, po nałożeniu przez UE, USA, Wielką Brytanię i Kanadę sankcji na czterech urzędników i jedną państwową instytucję z Chin za „poważne pogwałcenia praw człowieka” Ujgurów i innych muzułmanów w Sinciangu.

Źródło

Skomentuj artykuł: