Pierwszy gazowiec Orlenu już w Świnoujściu

Statek „Lech Kaczyński” – jeden z ośmiu gazowców zakończył swoją morską podróż do Polski. Jeszcze w tym roku do transportu włączony zostanie kolejny, o imieniu ,,Grażyna Gęsicka”. Następne dwa pojawią się w 2024 r. 
 

– Łącząc to wydarzenie z jednym z kluczowych punktów nowej strategii koncernu, a mianowicie przeznaczeniem 70 mld zł na inwestycje w wydobycie gazu, można stwierdzić, że powoli Polska staje się bardzo poważnym graczem w Europie Środkowo-Wschodniej, jeśli chodzi o autonomię surowcową i dywersyfikację źródeł ich pozyskiwania – mówi Juliusz Bolek - przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu.
 

Dokładnie trzydzieści lat temu Polska podpisała z Federacją Rosyjską kontrakt jamalski. Na jego mocy trzy lata później nastąpiło zawarcie umowy handlowej pomiędzy PGNiG i Gazpromem, która zapewniała dostawy ponad 10 mld m3 gazu. Jednak, zgodnie z zawartą w kontrakcie klauzulą, krajowa spółka była zobligowana płacić za minimum 8,7 mld m3 tego surowca rocznie, nawet jeśli krajowe zapotrzebowanie było mniejsze. 
 

W lutym 2016 r. PGNiG złożyło pozew przeciwko Gazpromowi do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie, który dokładnie trzy lata temu wydał korzystny dla polskiej spółki wyrok kończąc tym samym pięcioletni spór o cenę gazu. Gazprom został zobowiązany do zwrotu ok. 1,5 mld dol.
 

Jak podkreśla ekspert, zawinięcie do portu gazowca nazwanego na cześć śp. prezydenta Kaczyńskiego, który poświęcał bardzo dużo uwagi bezpieczeństwu energetycznemu Polski, w rocznicę zawarcia umowy uderzającej w polską autonomię gospodarczą jest nad wyraz symboliczne.  
 

- Już na początku sprawowania prezydentury przez Lecha Kaczyńskiego, bezpieczeństwo surowcowe Polski było zagrożone. Budowa gazoportu w Świnoujściu, wbrew temu, jak próbuje przedstawiać to opozycja rządowa, to w całości inicjatywa Prawa i Sprawiedliwości. Oni ten projekt zrealizowali od początku do końca. Warto zauważyć, że terminal LNG w Świnoujściu jest pierwszą tego typu inwestycją w Europie Środkowo-Wschodniej i regionie Morza Bałtyckiego - wspomina Juliusz Bolek. 
 

– Warto dostrzegać, kto jest aurom dzisiejszego sukcesu energetycznego Polski. I tutaj nie chodzi tylko o kontrakt na dostawy skroplonego gazu ziemnego, ale również tak istotne dla polskiej suwerenności „wskrzeszenie” BalticPipe – dodaje. 
 

Więcej gazu dla Polski
 

Ekspert przypomina, że już w 2003 r. Leszek Miller doprowadził do pogorszenia się sytuacji gazowej Polski i zwiększenia zależności od Kremla. Zdecydował zatrzymać projekt gazociągu BalticPipe. Uznał, że surowiec norweski jest za drogi, a także, że będzie go za dużo względem krajowych  potrzeb. 
 

- Chciałbym jeszcze na chwilę przenieść się w czasie i wrócić, tym razem, do początków 2009 roku. To wtedy Polska przestała otrzymywać gaz od firmy RosUkrEnergo. W pierwszym założeniu rząd miał podpisać nową umowę gazową z Rosjanami wyłącznie na pięć lat, czyli do czasu, gdy nie powstaną alternatywne do kierunku wschodniego możliwości zapewnienia dostaw, jakim miał się stać wspomniany już zarówno gazoport w Świnoujściu, jak i gazociąg BalticPipe – mówi Bolek. 
 

– Jednak, bezpośrednio po rosyjskiej napaści na Gruzję oraz wizycie Donalda Tuska i Waldemara Pawlaka w Moskwie zapisy o tych dwóch projektach zniknęły. Zastąpiło je zezwolenie na zwiększenie dostaw z Rosji ponad polskie zapotrzebowanie. To był koniec marzeń o polskiej autonomii energetycznej – zaznacza.
 

Pod koniec ub. roku uruchomiony został przesył gazociągiem BalticPipe, który zapewnia Polsce bezpośredni dostęp do złóż gazu zlokalizowanych na Szelfie Norweskim. To obok terminali LNG, czy polsko-litewskiego gazociągu GIPL, jedna z najważniejszych inwestycji infrastrukturalnych. Przepustowość gazociągu umożliwi import do Polski nawet ok. 10 mld m3 gazu rocznie. 
 

Dzisiaj, skonsolidowany Orlen konsekwentnie realizuje strategię dywersyfikacji kierunków dostaw gazu, dzięki czemu nie potrzebujemy już kontraktów z Rosją. A warto pamiętać, że jeszcze w 2015 roku dostawy z tego kraju stanowiły aż 90 proc. importu tego surowca do Polski. Dynamicznie rośnie natomiast import gazu skroplonego sprowadzanego m.in. z Kataru, USA i Norwegii do Terminalu im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według eksperta, LNG jest obecnie jednym z głównych źródeł zaopatrzenia Polski w ten surowiec. W 2022 roku odebraliśmy w Świnoujściu 58 ładunków LNG. To o 23 więcej niż rok wcześniej, kiedy do terminalu im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przypłynęło 35 statków.
 

Własne zasoby to gwarancja bezpieczeństwa
 

Oprócz dywersyfikacji źródeł importu gazu, PKN Orlen stawia również na własne zasoby. Zgodnie z najnowszą strategią, koncern planuje zainwestować aż 70 mld zł w wydobycie gazu w Polsce i Norwegii. 
Zdaniem Juliusza Bolka, to ważny element zapewnienia Polakom bezpieczeństwa energetycznego. 
 

- To ogromnie istotne dla pozycji Polski w Europie Środkowo-Wschodniej, że Orlen w tak dużym stopniu skupia się na kwestii bezpieczeństwa i stabilizacji energetycznej, inwestując ogromne nakłady finansowe w pozyskiwanie własnego gazu z norweskich złóż. Koncern posiada obecnie na Norweskim Szelfie Kontynentalnym aż 98 koncesji poszukiwawczych – wyjaśnia ekspert. 
 

– Jeśli chodzi o wydobycie gazu, koncern zakłada, by do 2030 r. było to o połowę więcej, niż obecnie, 12 mld m3 rocznie. Właśnie dlatego w ostatnim czasie zintensyfikował poszukiwania i wydobycia na złożach krajowych oraz pokłada nadzieje we współpracy z  Norwegią – dodaje.
 

Gaz to nie tylko paliwo przejściowe, niezbędne dla powodzenia zielonej transformacji, ale również element stabilizacji polskiego systemu energetycznego. 
 

- Tym bardziej, że dzisiaj Polska musi skupić się na realizacji dwóch ambitnych, ale uzupełniających się celów: transformacji polskiej energetyki i uniezależnieniu się od rosyjskich surowców. A to zadanie spoczywa głównie na barkach Orlenu wspomaganego przez polski rząd – zwraca uwagę na zakończenie Juliusz Bolek.

Źródło

Skomentuj artykuł: